Strona Główna
 Od autorów
 Kontakt
 Położenie Babicy
 Historia
 Miejscowości
 Kościoła
 Szkoły
 Wybitni Babiczanie
 Dominowie
    ks. B. Domino
    ks. H. Domino
    ks. J. Domino
    ks. S. Domino
    Księża Bliźniacy
 M. Jarochowska
 dr A. Kuś
 mjr dr W. Kuś
 O. B. Łubieński
 płk A. Mac
 nacz. UG  A. Mac
 ks. prałat J. Mac
 nauczyciel L. Mac
 prof. B. Piątkiewicz
 Pinińscy
 Procheńscy
 hr. gen. R. Sołtyk
 ppłk J. Szczepan
 poseł A. Szmigiel
 płk J. Wójcik
 prof. dr hab. S. Wójcik
 Ciekawe miejsca
 Dwór Babicki
 Miejsce martyrologii
 Kapliczki
 Ciekawostki
 Misteria w Babicy
 Przysiółki
 Emigracja
 Kultura ludowa
 Szlaki turystyczne
 Galeria
 Kościół parafialny
 Krajobraz Babicy
  Piękne widoki 



BABICA - Strona domowa

Miejsce martyrologii - pomnik ku czci poległych

    

     W Babicy, w pobliżu skrzyżowania do Brzozowa i Krosna, w grudniową noc 1943 roku rozegrała się ostatnia w życiu tragedia, dla około 50 więźniów przywiezionych tam prawdopodobnie z rzeszowskiego więzienia.

 

     W „Przewodniku po miejscach męczeństwa i walki” wydanym przez Referat Historii Partii Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie, w 1969 roku na str. 135 czytamy: „W grudniu 1943 roku w nocy, do Babicy przyjechały dwa samochody, eskortowane przez Niemców, które zatrzymały się na szosie Rzeszów-Czudec, przy drodze prowadzącej do lasu. Z samochodów tych wyprowadzono około 50 ludzi z rękami skrępowanymi drutem kolczastym i poprowadzono ich do lasu. Po pewnym czasie w lesie rozległy się strzały z broni maszynowej. Po tej egzekucji Niemcy wrócili do samochodów i odjechali. 10 lipca 1958 roku ekipa Ministerstwa Gospodarki Komunalnej dokonała ekshumacji zwłok, które pochowano na cmentarzu wojennym w Sanoku. Na miejscu hitlerowskiej zbrodni wzniesiono pomnik”.  Podobnej treści, choć w skrótowej formie widnieje wpis w „Przewodniku po upamiętnionych miejscach walk i męczeństwa, lata 1939-1945” wydanym w 1966 r. przez Radę Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa (str. 294-295).

 

    Opracowując w 1970 roku monografię krajoznawczą: „Babica i okolice” wszedłem w posiadanie  relacji byłej nauczycielki miejscowej szkoły podstawowej Władysławy Płodzień, której udało się zebrać w dniu 24 maja 1965 r. relacje okolicznych mieszkańców: Weroniki Błyskalowej, Katarzyny Szmigiel i Franciszka Szmigla, o tej, jak się okazuje tajemniczej do dziś zbrodni. Zawiera ona nieco inny opis tamtych wydarzeń. I dlatego pozwolę sobie zacytować jej pełną relację: „Weronika Błyskalowa mieszkała wraz z rodziną najbliżej miejsca zbrodni. Szczególnie ojciec Weroniki Błyskalowej, Aleksander Kempa (obecnie już nie żyje) interesował się sprawą zamordowanych w Babicy. Ob. Franciszek Szmigiel próbował odkopać mogiłę i zorientować się, czyje zwłoki tam się znajdują. Najpierw spróbuje przytoczyć opowiadanie Weroniki Błyskalowej. Osoba ta podaje czas zbrodni, chociaż nie zupełnie jest tego pewna-grudzień 1943 r. Sama miała wtedy 15 lat. W swej relacji powołuje się na ojca, który za życia wiele na ten temat mówił. W kilka dni przed zbrodnią przechodził koło ich domu drogą polną od szosy głównej do lasu granatowy policjant z Czudca (podała nazwisko - Stachak). Ojciec wymienionej zauważył, że policjant udał się do lasu. W kilka dni później na szosie głównej niedaleko drogi polnej wiodącej do lasu zatrzymał się samochód (prawdopodobnie przybyły od Rzeszowa). Było to wieczór. Około 22 godz., w nocy ojciec Błyskalowej zauważył przechodzących drogą koło jego domu Niemców. Szli w kilku grupach. Świecili latarkami. Kiedy go Niemcy zauważyli, rozkazali odejść do domu. Obok domu stały również żona Kempy i córka (Błyskalowa). Kobiety usłyszały krzyk Niemca i cofnęły się do domu.  Wszyscy w domu przypuszczali, że Niemcy odbywają ćwiczenia. Mimo to, w domu zapanował jakiś niepokój, wszyscy czuwali. W pewnym czasie (około 24 godz.), usłyszano kilka serii strzałów od strony lasu. Około godz. 3 po północy ojciec zauważył wracających Niemców. Szli cicho i bez świateł. Ob. W. Błyskalowa  była na drugi dzień w lesie i zauważyła świeże usypisko z ziemi i pocięte kulami drzewa (o ile można jej wierzyć ?). Weszła na to usypisko, nogi zaczęły się jej padać iż robiło jej się nieprzyjemnie. Nie była jednak pewna czy to mogiła. Później wszystko poszło w zapomnienie. W lesie było dużo śniegu, nikt tam nie uczęszczał. Dopiero na wiosnę ludzie natknęli się na świeżą mogiłę. Byli pewni, że Niemcy tu zagrzebali zamordowanych. Ob. Franciszek Szmigiel próbował sprawdzić, czy tak jest na pewno. W. Błyskalowa podała także nazwisko ówczesnego dziedzica w Babicy Jarochowskiego, który rzekomo też miał odkopywać mogiłę. (Nikt nie wie, gdzie udał się po wyzwoleniu). Od Jarochowskiego nic się nie dowiedziano. Prawdopodobnie nikt go o to nie pytał. Kiedy po wyzwoleniu wydobywano szczątki rozstrzelanych, znaleziono różaniec, buty i pas typu wojskowego, pantofle filcowe, dość długie włosy. (wyglądały na kobiece). Błyskalowa wymieniła nawet strzępy sutanny. Wydobyto tez około 12 czaszek. (? mój znak zapytania). A teraz kilka zdań zasłyszanych od Franciszka Szmigla i jego matki Katarzyny Szmigiel. Katarzyna Szmigiel twierdziła, że to był rok 1940 względnie 1941 w styczniu lub lutym. W tym czasie Niemcy dokonali wielkich aresztowań młodych ludzi w Rzeszowie. Franciszek Szmigiel nie mieszkał tu, gdzie obecnie, to znaczy przy drodze, którą Niemcy prowadzili nieszczęśliwców na rozstrzelanie. Pamięta tylko, że Niemcy owej zimy (1941) prowadzili jakieś ćwiczenia w okolicy lasu. Jest przekonany, że w tym czasie dokonali mordu (ćwiczenia były upozorowane).  Na wiosnę, kiedy już ludzie mówili o zamordowanych w lesie, o świeżej mogile, postanowił ujrzeć na własne oczy. Udał się do lasu z Ob. Pasternakiem (Pasternak pozostał na skraju lasu, aby dać znać, gdy się będzie ktoś zbliżał). Nabrała go chęć odkopać grób. Wziął się do pracy. Odkopał tylko część mogiły. Zobaczył zwłoki mężczyzny (wiek raczej średni). Zwrócone twarzą do ziemi. Zamordowany miał na sobie brązowe (odciął kawałek z tego ubrania, ale później gdzieś zgubił).  Poza tym widać  było, że zwłoki przykryte są kocem. Ponieważ,  ktoś się zbliżał, szybko zakopał mogiłę i już tam więcej nie powrócił.  Nie  słyszał też, aby ktoś inny odkopywał. Nikt też nie odkrył, kto byli oni rozstrzelani. Ob. Błyskalowa orzekła, że najwięcej mógłby powiedzieć były policjant z Czudca – Stacha, ale nikt nie zna miejsca jego pobytu”.  W podpisie Władysława  Płodzień.   

 

    Tyle oryginalnej relacji. Ostatecznie udało się ustalić, że w grudniu 1943 roku hitlerowcy rozstrzelali tu około 50 osób, którym ręce skrępowano uprzednio drutem kolczastym. Zbrodnia ta nie wiadomo dlaczego nigdy nie była objęta dochodzeniem. A może tak zatajono jej szczegóły!. Według nie potwierdzonych informacji, znad grobu miało zbiec dwóch skazańców, czego jednak nie udało mi się potwierdzić. Wspominany już policjant granatowy, a jednocześnie komendant placówki AK  „Czereśnia” z Czudca Karol Stachak,  zmarł 12 marca 1972 r. w Bydgoszczy i jest pochowany na rzeszowskim cmentarzu Pobitno. Były właściciel Babicy Joachim Jarochowski również nie żyje.

 

     Zwłoki zamordowanych, jak już wspomniałem,  ekshumowano 10 lipca 1958 roku przez specjalną ekipę z Ministerstwa Gospodarki Komunalnej, która dokonała ekshumacji zwłok. Nie wiadomo dlaczego zwłoki zostały przewiezione do kwatery żołnierzy Wojska Polskiego na cmentarzu komunalnym przy ul. Rymanowskiej w Sanoku. Rzekomo brygadzie ekshumacyjnej było… po drodze. Na protokół  ekshumacji zarówno w Urzędzie Miejskim w Sanoku, jak i w Urzędzie Gminy w Czudcu nie udało mi się natrafić.

 

    Na miejscu kaźni w latach sześćdziesiątych minionego wieku wzniesiono Pomnik Walki i Męczeństwa. Zbudowany pomnik miał kształt krzyża. Był wykonany z metalu i został umieszczony w krzyżu maltańskim. Prowadziły do niego schodki. Tamten pomnik możemy obejrzeć już tylko na zachowanej fotografii we wspomnianym na wstępie przewodniku. Zbocze wzniesienia na którym był on zlokalizowany obsunęło się przed kilkoma laty,  a sam pomnik runął w pobliską dolinę. Zarosła także ścieżka. Po schodkach prowadzących do niego, nie było też żadnego śladu. Pozostał jedynie żałosny widok resztek pomnika, nad którym patronat został po prostu zapomniany. Dla mnie, człowieka szanującego historyczną przeszłość swojego narodu, było to faktem upokarzającym. Czy można było mieć wtedy do kogoś pretensje?  Wydaje mi się, że tak.
  
  

            Zdjęcie pomnika z lat 70-tych                     


 

                   
Ruiny Pomnika Walki i Męczeństwa w babickim lesie w latach 90-tych XX w.

    
     Miejsce hitlerowskiej kaźni w Babicy jest jednym z wielu w naszym regionie. Może ktoś powiedzieć, że zamordowali tam tylko około 50 osób i to niewiadomego pochodzenia. Jednakże to nasz naród ma szczególne prawo i obowiązek głośno wołać: „Przebaczamy, ale nie zapomnimy! I dlatego zapadłem wtedy w Babicy w chwilę zadumy nad tymi bezimiennymi ofiarami, które musiały oddać swoje życie, może jeszcze młode na ołtarzu, w ofierze Ojczyźnie. Dodatkowym faktem w tragizmie tej zbrodni jest to, że ofiary do dziś nie doczekały się pełnej identyfikacji. Według informacji uzyskanych w rzeszowskim Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w tej sprawie nie prowadzono żadnego śledztwa. Zapytałbym: dlaczego? Przecież od zakończenia wojny upłynęło już tyle lat. Franciszek Kornaga,  były prezes Gminnego Koła Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych w Czudcu dobrze znał ten problem. – Trudna sytuacja finansowa w gminie – stwierdza – nie pozwalała na zabezpieczenie pomnika czy jego odbudowę. Nie udało się wykonać nawet tablicy wskazującej miejsce zbrodni. Poprzednia z dwoma Krzyżami Grunwaldzkimi gdzieś zaginęła, ktoś ją po prostu zlikwidował.

 

    To wszystko stało się powodem, że napisałem kilka artykułów na ten temat opublikowanych m.in. w „Kwartalniku Czudeckim” nr 1 marzec 2001 r. str. 4-5 pt. „Gorący punkt. Kto dopisze szczegóły morderstwa z 1943 r. w Babicy. Pomnik w ruinie”. Władze samorządowe powiatu strzyżowskiego zainteresowałem zapewne publikacją w miesięczniku „Bardo” listopad nr 12 (39) z 2002 r. pt. „W Babicy pomnik ku czci poległych przestał istnieć!. Zapomniany patronat”. W jednej z nich napisałem: „Jednakże w obliczu nowych zmian, nowych programów nauczania młodzieży szkolnej i akademickiej, które coraz częściej sięgają do korzeni naszego narodu, warto przypomnieć młodemu pokoleniu, że i w podrzeszowskiej Babicy jest miejsce które wpisane jest do tragicznych dziejów naszego narodu. O tym nie powinniśmy zapomnieć. A może to rzeczywiście przyszły już nowe, inne czasy....”.

 

    Po trzech latach w listopadzie 2005 r. otrzymałem zaproszenie na uroczystość poświecenia nowego pomnika, który powstał z inicjatywy radnych z Babicy, a sfinansowany został przez Radę Gminy. Głównym inicjatorem odbudowy pomnika był sekretarz  powiatu strzyżowskiego Jacek Boho. W dniu 11 listopada pomnik został poświecony przez ks. infułata Stanisława Maca, w asyście proboszcza z Babicy ks. Józefa Trzeciaka oraz księży: Antoniego i Bronisława Domino.  W uroczystości uczestniczyła kompania honorowa i dowódca 21 Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej 21 BSP, zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji Janusz Ziobro, starosta strzyżowski Robert Godek, liczne grono kombatantów, młodzież  szkolna z pedagogami oraz miejscowe społeczeństwo. Po poświęceniu zapalono znicze i złożono kwiaty. Odczytano apel poległych. Po uroczystości odprawiono mszę św. koncelebrowaną w kościele parafialnym p.w. Dobrego Pasterza. Uroczystość zakończona została wieczornicą związaną z obchodami 87 rocznicy odzyskania niepodległości w Zespole Szkół  im. Jana Pawła II w Babicy. Przypomniano więc i powtórnie upamiętniono dramat bezimiennych ofiar hitlerowskiej zbrodni.
   

   
Uroczystość poświęcenia nowego pomnika - 11 listopad 2005 r.




                                                                                                                                                         Źródło:
                                                                                                                                                 Zdzisław Domino
     

Copyright by Michał Mac