Strona Główna
 Od autorów
 Kontakt
 Położenie Babicy
 Historia
 Miejscowości
 Kościoła
 Szkoły
 Wybitni Babiczanie
 Dominowie
    ks. B. Domino
    ks. H. Domino
    ks. J. Domino
    ks. S. Domino
    Księża Bliźniacy
 M. Jarochowska
 dr A. Kuś
 mjr dr W. Kuś
 O. B. Łubieński
 płk A. Mac
 nacz. UG  A. Mac
 ks. prałat J. Mac
 nauczyciel L. Mac
 prof. B. Piątkiewicz
 Pinińscy
 Procheńscy
 hr. gen. R. Sołtyk
 ppłk J. Szczepan
 poseł A. Szmigiel
 płk J. Wójcik
 prof. dr hab. S. Wójcik
 Ciekawe miejsca
 Dwór Babicki
 Miejsce martyrologii
 Kapliczki
 Ciekawostki
 Misteria w Babicy
 Przysiółki
 Emigracja
 Kultura ludowa
 Szlaki turystyczne
 Galeria
 Kościół parafialny
 Krajobraz Babicy
  Piękne widoki 



BABICA - Strona domowa

Nieznane wątki z życia żołnierza legionisty i kapłana Henryka Domino
 

     Ksiądz Henryk Domino przez długie lata był proboszczem w parafii Rogi. Skierowany tu został w 1936 roku. Swoją posługę kapłańską w naszej miejscowości sprawował do śmierci w roku 1964. Spoczął na cmentarzu parafialnym w Rogach. Była to postać niezwykła, która dobrze zapisała się w pamięci parafian.

 
    Ród Dominów wywodzi się z Budziwoja (obecnie dzielnica Rzeszów). Jak głosi podanie, protoplastą rodu był chłop z tej wsi, który zasłynął w walce z Tatarami. W nagrodę król miał mu nadać tytuł szlachecki i nazwisko Domino (łac. dominus - pan). Właśnie z Budziwoja pochodził dziadek księdza - Michał Domino (ur. w 1818 roku), który po ślubie z Katarzyną Grzebyk z Siedlisk, zamieszkał w Siedliskach. Syn Michała i Katarzyny - Antoni (urodzony w 1964 roku) poślubił Anielę Grzebyk. Około 1890 roku Antoni i Aniela Dominowie przenieśli się do nowo wybudowanego domu w Babicy. Prowadzili duże jak na tutejsze warunki, 20 morgowe gospodarstwo rolne, zajmowali się sadownictwem. Spośród jedenastu chłopców, czterech wybrało stan kapłański.

 
    Henryk był czwartym z kolei dzieckiem, urodził się 20 stycznia 1894 r. w Babicy. Tam uczęszczał do miejscowej szkoły powszechnej, a w 1906 roku rozpoczął naukę w ośmioklasowym I Gimnazjum w Rzeszowie. Szkoła ta zaliczała się do najsurowszych w Galicji, gdyż stosowano w niej regulaminy surowsze niż przewidywały przepisy oświatowe. W ostatnich latach nauki młody Henryk związał się z organizacjami patriotycznymi "Zarzewie" i "Strzelec". Świadectwo ukończenia szkoły otrzymał na początku czerwca 1914 roku.

 
    Był to czas niespokojny, zaostrzała się sytuacja polityczna, latem wybuchła wojna. Z tą chwilą Henryk zaciągnął się do "Strzelca", aby i " z trudu mojego i znoju Polska powstała, by żyć..." Z rzeszowską Kompanią Strzelców wyjechał w sierpniu do Krakowa. Po dwóch tygodniach ćwiczeń został żołnierzem VI batalionu I Kompanii Strzelców, której dowódcą był Józef Piłsudski. We wrześniu rozpoczął się szlak bojowy w oddziałach polskich walczących przy boku wojsk austriackich. Jesienią 1914 roku brał udział w walkach pod Szczecinem, Laskami, Dęblinem. W dniach 8-11 listopada toczył walki pod Krzywopłotami. W bitwie tej Henryk został postrzelony w obie nogi. Z pola walki pod silnym obstrzałem wyniósł go kolega. Ranny nie mógł brać udziału w działaniach, jakie zimą toczyły się w okolicach Suchej Beskidzkiej, Nowego Sącza, Tarnowa. W tym okresie oddziały Piłsudskiego przemianowano na I Brygadę, która weszła w skład szerszej formacji Legionów Polskich. W lutym 1915 roku Henryk Domino otrzymał długi urlop - do 10 kwietna. W tym czasie przebywał na leczeniu w Salzburgu - kurorcie w zachodniej Austrii. Do oddziałów wrócił wiosną 1915 r., gdy rozpoczynała się wielka ofensywa państw centralnych. W maju Domino brał udział w walkach nad Nidą, pod Pińczowem. Następnie przeszedł szlak bojowy, w toku którego brał udział w walkach pod Konarami, Żernikami (maj-czerwiec), Ożarowem (20 czerwca - 2 lipca), Urzędowem, Lublinem, Jastkowem (30 lipca - 3 sierpnia), Kamionką k. Lubartowa, nad Bugiem (8-24 sierpnia). Udział Henryka Domino w wojnie, od sierpnia 1915 r. do końca lutego 1916 r., jest bardzo dobrze udokumentowanych w jego pamiętnikach, które zachowały się do dziś.

 
    Kolejny etap działań I Brygady to szlak przez Wysokie Litewskie - Kowel - Styr. Jesienią  nad Styrem toczyły się ciężkie walki, w których zaangażowane były I i II Brygada Legionów Polskich. W czasie tych zaciętych bojów Henryk kilkakrotnie uniknął ran i śmierci. W pamiętnikach pojawiają się często zapisy podobne do tego "...widząc w tem opiekę Bożą - dziękowałem potem Bogu - ręka Boża czuwa zawsze nade mną i  już nieraz znajdowałem się w największym niebezpieczeństwie życia - zawsze udało mi się wyjść cało". Przejmujące są także opisy niektórych potyczek: "Myśleliśmy już, że jesteśmy zgubieni i że ani jeden nie wyjdzie z pola gradu ognia. Ostatkami sił zaczęliśmy uciekać. Zmęczeni zaczęli wyrzucać tornistry, plecak - i ja również bardzo zmęczony myślałem, że już dalej nie będę mógł ratować się ucieczką. (...) Na szczęście karabin maszynowy wziął dystans za krótki - następnie za daleki i dzięki temu zdołaliśmy ujść niechybnej  śmierci już z objęć". Wrażenie robi także opis pobojowiska: "... wzięliśmy po kilka ręcznych granatów, zbliżyliśmy się jakich 5 kroków do Moskali, a gdy zachęciliśmy ich by się poddali, odpowiedzieli nam ogniem karabinowym. Wtedy zaczęliśmy na nich rzucać granaty. W jednej chwili zobaczyliśmy w powietrzu ręce - to kawał ciała ludzkiego - lub głowę - oderwaną granatem. Ja z drugim Prusakiem rzuciliśmy się na przód biorąc około 30 jeńca. Widok jaki przedstawił się nam był straszny - oto leżeli porozrywani Moskale, bez nóg, bez rąk, bez głowy - tych, którzy dawali znaki życia pozabieraliśmy i obandażowaliśmy. Na równinie przed rowem naliczyłem około 40 zabitych - niektórzy konali jeszcze w ostatnich przedśmiertnych konwulsjach. (...) żal mnie się zrobiło tylu ludzi, z których niejeden zostawił w domu rodziców, żonę, dzieci, braci, siostry, którzy go już nigdy nie zobaczą - pomyślałem sobie, że i mnie ten los może spotkać i z serca mojego popłynęła prośba do Stwórcy, by mię strzegł i wrócił mnie kochanym Rodzicom i braciom".

 
    Walki nad Styrem, w ciężkich jesienno-zimowych warunkach, nadszarpnęły zdrowie Henryka. Osłabiony z wysoką gorączką, udał się do lekarza, zdając sobie sprawę z tego, że szybko wróci z powrotem do okopu. Jednak przerwanie frontu przez wojska rosyjskie sprawiło, że wszyscy którzy się zgłosili, zostali odesłani na tyły. Zbadany przez lekarza, z rozpoznaniem vitium cordis (wada serca), trafił kolejno do szpitala w Kowlu, Chełmie a następnie w Józefowie w Czechach (19-24 listopada). Po powrocie do Kozienic, gdzie wszystkie trzy Brygady Legionów Polskich miały swoją kadrę, został skierowany do "Domu Rekonwalescentów" Legionów Polskich w Kamieńsku (między Radomskiem, a Piotrkowem Trybunalskim). W szpitalu Domino przebywał do końca stycznia 1916 roku.


Henryk Domino jako legionista.    
Zdjęcie wykonane 12 lipca 1917 r.  


    Wiosną 1916 roku Henryk został skierowany do szkoły podoficerskiej w Kozienicach koło Dęblina. Latem z jednostkami I Brygady, ponownie wyruszył na Wołyń, gdzie walczył nad Styrem w bitwach o tzw. "Redutę Piłsudskiego", "Polską Górę" niedaleko Kostjuchnówki, w okolicach Jeziornej i Sitowicz.

 
    W październiku Henryk trafił do biura werbunkowego wojska polskiego do Częstochowy. Został komendantem biura werbunkowego w Praszkach w powiecie wieluńskim. Jednocześnie z rozkazu dowódcy I pułku piechoty Legionów Polskich Edwarda Rydza-Śmigłego, prowadził prace konspiracyjne na rzecz Polskiej Organizacji Wojskowej. W czerwcu 1917 r. wrócił do oddziału w Modlinie.

 
    Kryzys przysięgowy , aresztowanie Józefa Piłsudskiego, spowodowało rozwiązanie Legionów Polskich. Z żołnierzy pochodzących z Galicji utworzono Polski Korpus Posiłkowy. Przebywali oni w Zambrowie, gdzie odbywały się intensywne ćwiczenia wojskowe. Dnia 3 września 1917 roku Henryk Domino wyruszył transportem wojskowym do Przemyśla. Tutaj oddziały były rozbrajane, żołnierze wcielani do formacji austriackich i wysyłani na front, najczęściej włoski. W tej sytuacji " nie chcąc za obcą sprawę i pod obcym niebem marnować swych sił a może i życia, które należało oszczędzać do pracy w niepodległej Ojczyźnie, jesienią 1917 r. potajemnie wydaliłem się z pułku austriackiego z Przemyśla". Henryk wrócił do rodzinnego domu w Babicy, gdzie do jesieni 1918 roku ukrywał się "przed czujnym okiem austriackich wart wojskowych, jako też żandarmerii, które chwytały legionistów".

 
    Za służbę wojskową w Legionach Polskich Henryk Domino został odznaczony medalami: "Za wierną służbę", "Krzyżem Walecznych" i "Krzyżem Niepodległości".

 
    "Kiedy późną jesienią 1918 r. wojna światowa zbliżała się ku końcowi, a z mroków niewoli zaczęły się ukazywać zręby wskrzeszonej i do życia niepodległego powstającej naszej Ojczyzny, spod sztandaru twórcy armii polskiej i Wielkiego Budowniczego Najświętszej Rzeczypospolitej, P. Józefa Piłsudskiego, zaciągnąłem się do innej żołnierki, pod sztandarem Chrystusa Króla i jesienią 1918 roku znalazłem się w zaciszu Seminarium Duchownego ob. łac. w Przemyślu...". Święcenia kapłańskie przyjął 11 czerwca 1922 roku.

 
    Na pierwszą placówkę został skierowany do parafii Laszki koło Jarosławia. Nie przebywał tam długo, gdyż od 30 grudnia 1922 roku objął tymczasowe obowiązki proboszcza parafii Radawa, na północ od Jarosławia. Pobyt ten okazał się dłuższy, bo trwał do 1936 r. Początkowo był administratorem parafii. Po zdaniu egzaminu konkursowego na proboszcza w 1931 roku, od 29 stycznia 1932 do 5 lutego 1936 pełnił obowiązki proboszcza.

 
    W czasie I wojny światowej parafia Radawa mocno ucierpiała, spłonęły domy, kościół, na cholerę zmarło około 150 osób. Ks. Henryk Domino wydatnie przyczynił się do odbudowy Radawy. Uczestniczył we wszelkich inicjatywach - budowa szkoły, ochronki, kościoła, plebani, budynku gminnego, młyna, tartaku, dwóch domów wypoczynkowych dla wojska. w 1938 roku za pracę społeczną na terenie parafii Radawa ks. Domino został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
  
   Poświęcenie kamienia węgielnego przez ks. H. Domino
     pod budowę  2 klasowej szkoły powszechnej TSL w
       Radawie koło Jarosławia w dniu 16 maja 1928 roku


    W maju 1936 r. został przeniesiony na probostwo w Rogach. Tak Radawa żegnała swego pasterza: "O jednym z dawnych naszych królów powiadają nasze dzieje, że zastał Polskę drewnianą, a pozostawił murowaną. Podobne słowa mogła i może powtórzyć niejedna nasza parafia o swoich duszpasterzach, którzy obejmowali nieraz parafie bez kościołów, (...) a pozostawili po sobie w parafiach niezapomniane pomniki swojej pracy około chwały Bożej zbawienia dusz ludzkich. Podobne słowa w całej pełni możemy powtórzyć dzisiaj o naszym ks. proboszczu Henryku Domino, który po 14 latach swej pracy u nas przeniósł się obecnie do Rogów (...). Musimy go teraz pożegnać, ale nie na zawsze, bo wdzięcznością i modlitwą pokoleń całych pozostaniemy na zawsze z naszym niezapomnianym Ks. Dobrodziejem".
 

Ks. Antoni Domino i Barbara Krużel–Rajzauer
 nad grobem księdza Henryka –
Rogi 18.09.2010 r. Fot. Zdzisław Domino





                                                                                                                                                                                             Źródło:
                                                                                                 Janusz Słyś, "Motyl Rogowski" nr 3 (2007)

  

   

   

Henryk DOMINO - żołnierz i kapłan

    

    W dniu 18 września 2010 r. w Auli Michalickiego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Miejscu Piastowym odbył się wykład Piotra Babinetz, posła na Sejm RP na temat „Żołnierze legionów z krośnieńskiego”. Jego organizatorem była Wszechnica Piastowska i Urząd Gminy w Miejscu Piastowym. Imprezą towarzyszącą stanowiła promocja wspaniale wydanego przez krośnieńskie Wydawnictwo RUTHENUS – Rafał Barski, biografii i pamiętnika ks. Henryka Domino pt. „Żołnierz i Kapłan”, który opracował Janusz Słyś , nauczyciel ze Studzian k. Przeworska. Ze strony rodziny Dominów z Babicy uczestniczyli w tej niezwykłej uroczystości: ks. Antoni Domino, Barbara Rajzauer–Krużel oraz „kronikarz” rodu Domino, babicki rodak Zdzisław Domino.

  
    Janusz Słyś oddał swoją wyjątkową pracą, wydaną przez Stowarzyszenie Miłośników Wsi Rogi hołd pamięci dla swojego długoletniego proboszcza parafii Rogi ks. Henryka Domino, który tam swe obowiązki wykonywał od 1936 do 1964 roku. Osobą ks. Domino bliżej zainteresował się w 2000 r., gdy do jego rąk trafiły szczątki korespondencji, a później pamiętniki Henryka Domino z czasów I wojny światowej. Jego szlak bojowy wiódł z I Brygadą Legionów Polskich. Nawiązał wtedy kontakt z rodziną – ks. Bronisławem Domino (bratankiem ks. Henryka) proboszczem w Szufnarowej, a następnie z Barbarą Rajzauer–Krużel zamieszkałą w domu rodzinnym ks. Henryka Domino. Nadmienię, że pamiętniki te dlatego stanowią niezwykłą wartość historyczną, ponieważ są napisane nie przez oficera lecz przez zwykłego, szeregowego żołnierza polskich Legionów.
   

        
    Powitanie gości i wykładowcy posła na Sejm RP,               Ks. Antoni Domino dzieli się swoimi refleksjami po  
polityka i samorządowca Piotra Babinetz                                              spotkaniu w Rogach                     

      
    Opracowanie nosi tytuł "Ksiądz Henryk Domino – żołnierz i kapłan", gdyż odnosi się do najważniejszych etapów życia bohatera książki. Znaczna jej część dotyczy służby wojskowej w Legionach, a i lata kapłaństwa to też służba oparta na doświadczeniach wojskowych pod rozkazami brygadiera Piłsudskiego. Książka składa się z dwóch części. Część pierwsza to mini-biografia ks. Domino: Ksiądz Henryk Domino – służba Ojczyźnie i Bogu. W czterech rozdziałach autor opisał najważniejsze okresy jego życia. W części drugiej starał się odtworzyć wspomnienia z odnalezionych przez Barbarę Rajzauer–Krużel pamiętników nr 6, 7, 8 pisanych przez młodego żołnierza Henryka Domino w okresie służby w Legionach Polskich, które obejmują okres od 1 sierpnia 1915 r. do końca lutego 1916 r. W opracowanych pamiętnikach zachowano oryginalną pisownię sprzed około 100 lat, którą można porównać sobie z pisownią współczesną. (Książka ma 127 stron i ciekawą kolorową wkładkę na kredowym papierze, jest zszywana i w twardej oprawie).

 

       
              Janusz Słyś podczas promocji książki:                       Bratanek ks. Henryka - ks. Antoni Domino podczas   
                     "Henryk Domino - żołnierz     i kapłan"                               przemówienia na uroczystości w Rogach                      



                                                                                                                                                                          Źródło:
                                                                                                                                     Zdzisław Domino

  


  

Ksiądz Henryk Domino – służba Ojczyźnie i Bogu

(opracował i przypisami opatrzył Janusz Słyś)

 

PAMIĘTNIK WOJNY - 1914/15 - Nr 6 
 

Sierpień 1915

1.08. niedziela
    Od wczesnego ranku ostrzeliwała nas silnie artyleria rosyjska i zraniła kilku z naszej kompanii między innymi został ranny od szrapnela[1] Dąbrowski [2]. Przez cały dzień nie można było wyjść z okopów, gdyż Moskale [3] celnie bili do nas. Toteż wszyscy dzień ten spędziliśmy w okopach dopiero w nocy przywieziono nam obiad – jako też fasunek [4] (12 chleb) w nocy silna strzelanina - warty .

 

2.08. poniedziałek
    Zbudziwszy się około 530  rano pokrajałem sobie w czasie obserwacyi słoninę – udałem się do pobliskich spalonych domów (baraków)  tam przetopiłem ją, ugotowałem ziemniaków i oprałem sobie koszulę, ręcznik i 4 chusteczki – po południu napisałem do domu obszerny list. Wieczorem wesoła lecz zmyślona wiadomość o zajęciu Warszawy – za to prawdziwa o zajęciu pierwszych fortów Dęblina [5] – salwy do Moskali – w nocy około 12-tej baon – zajmujemy rezerwowe okopy koło komendy baonu.

 

Ucieczka Moskali z pod Jastkowa [6]
3.08. wtorek
   
Zaledwie ułożyliśmy się do snu i smacznie zasnęli zbudzono nas i doniesiono nam, że Moskale zwiali – ruszyliśmy ich ścigać – więc zaraz około 6-tej szosą poszliśmy naprzód - minąwszy okopy rosyjskie, przy których tak wielu padło czwartaków [7] wskutek nieroztropnego prowadzenia przez oficerów IV p.[pułku] Zatrzymaliśmy się pod Jastkowem do południa – zaraz – okopy na górce – w południe idziemy na pozycje – jednak ponieważ Moskale znowu uciekli – idziemy do wsi – biwakujemy do wieczora (areoplany), wieczorem idziemy do pobliskiego lasu. Tam obfity fasunek i kuchnia.

 

4.08.środa
    Spędziliśmy noc pod gołym niebem – wstajemy o 5-tej i ponieważ Moskale znowu cofli się jako rezerwa posuwamy się naprzód. Przechodzimy przez wsie Majdan Krasieński – Krasienin – obiad – w lesie – wieczorem przychodzimy do wioski Biadaczki [8] – i gdy już ściemniło się udajemy się do lasu – tam spotykamy I i II pułk – przemocą torujemy sobie drogę i rozstawiamy namioty – w których spaliśmy tę noc.

 

Na pozycjach po Kamionką [9] (ad Lubartów)
5.08. czwartek
    Od wczesnego ranka czułem się bardzo osłabiony – wymioty i boleści – dopiero kąpiel w pobliskiej rzeczce trochę polepszyła stan mego zdrowia – tam zmniejszyłem ciężar mego plecaka – ubrałem nowe  spodnie i wziąłem nowy plecak – wieczorem udaliśmy się na pozycję pod Kamionkę, gdzie zmieniliśmy 32 pułk. 4-ta sekcya ubezpieczała niezajęty odcinek między naszą kompanią a I pułkiem.

 

6.08. piątek
    Cały dzień siedzieliśmy w okopach i smacznie spali – po południu zrosił nas obficie rzęsisty deszczyk – dnia tego przyszła oficjalna  wiadomość o zajęciu Iwanogrodu [10] i Warszawy – nad ranem miałem wartę, z której od czasu do czasu posyłałem pozdrowienia Mochom [11] z mego dzielnego Mannlicheera [12].

 

Mochy uciekają z pozycyi pod Kamionką
7.08. sobota

    Przyszedłszy z warty około 4-tej – położyłem się na 2 godziny – a ponieważ był piękny dzień wstałem już o 6-tej . Przyniosłem sobie śniadanie z pobliskiego lasu i następnie urządziwszy sobie sztuczny stolik z paczki z konserw napisałem kilka kawałków do znajomych. Około południa dostaliśmy rozkaz pakowania się – powysyłane bowiem patrole skonstantowały [13], że Moskale uciekają całemi kupami z okopów. Cały więc nasz batalion ruszył w pościg – po drodze byliśmy ostrzeliwani przez rosyjską artyleryę, która kilku zraniła. Patrole powysyłane przodem ścigały uciekającego nieprzyjaciela, który co dopiero opuścił okopy – ponieważ front został przełamany pod Lubartowem [14].
 
   
Berbecki [15] ze swym pułkiem zaczął zachodzić na tyły Moskali, lecz ci bojąc się osaczenia, zwiali. Pułk nasz dnia tego schwycił 180 jeńca. Około 4-tej zatrzymaliśmy się w okopach rosyjskich – naprzód ciągło kilkanaście linii tylarierskich Austryaków – piękny był to widok – gdy te powoli posuwały się naprzód. W nocy II i III kompania miała ubezpieczenia i forpoczty [16] – nasza zaś kompania błogo zażywała odpoczynku w silnie zbudowanych ziemiankach rosyjskich, w których zawarliśmy znajomość z „blondynkami rasy kaukaskiej” [17].

 

8.08. niedziela
    Wczesnym rankiem, bo około 4-tej pobudka i wymarsz. Dzień pochmurny i dżdżysty – powoli posuwając się naprzód przekroczyliśmy rzeczkę Kamionkę, a przeszedłszy przez spaloną wioskę Cieszków w lesie koło Aleksandrówki [18] zatrzymaliśmy się chwilowo – tam zgotowaliśmy sobie trochu ziemniaków i zaraz   ruszyliśmy naprzód. Przechodziliśmy jeszcze przez Rudno [19] (wieś duża i porządna), Elżbietów i kwaterą stanęliśmy we wsi Rudzienka [20] pod Michowem w obszernej stodole. Po obiedzie udałem się do miasteczka w zamiarze zakupna artykułów żywności – lecz nie udało mi się nic dostać, ponieważ Austryacy, którzy kilka godzin rychlej  tu przybyli, wszystko zakupili. Zwiedziłem jedynie miasteczko, które wielkością dorównuje  Czudcowi [21] – na uwagę zasługuje kościół i kancelarya gminy – rynek przegrodzony rzędem kamienic – większą część mieszkańców to przeważnie synowie Izraela – domy przeważnie drewniane – miasteczko nie spalone, bo ludność okupiła się. Wieczorem wraz z Grzebykiem [22] udałem się drugi raz – ostrzygłem się i ogoliłem, a nadto udało nam się kupić 5 bochenków za 4 korony. Wróciwszy około 9-tej na kwaterę rzuciłem się w objęcia snu.

 

9.08. poniedziałek
   
Wysoko stojące na niebie słońce powiedziało nam dzień dobry – przed południem napisałem do domu – nadto czyściłem broń, około 2-giej przegląd tej a o 3-ciej wymarsz przez Michów w kierunku północno-zachodnim. Minąwszy dwie wioski, których nazwiska nie znam – zatrzymaliśmy się na nocleg we wsi Podgórze [23] – tam rozbiwszy namioty – około 9 udaliśmy się na spoczynek (odezwa Piłsudskiego).

 

Przejście Wieprza i wkroczenie do gub. Siedleckiej
10.08. wtorek

    Zbiórka alarmowa o 2-giej i wymarsz bez śniadania – przeszedłszy przez las, jakie 3 klm [kilometry] minęliśmy okopy rosyjskie i około 10 po nowo zbudowanym pontonowym moście przekroczyliśmy rzekę Wieprz, która w tem miejscu szerokością dorównywa Wisłokowi [24] – nad rzeczką po lewej stronie szeroka dolina – po przeciwległej stronie przeszliśmy przez miasteczko Łysobyki [25]. Mieścina spustoszona, mieszkańców ani jednego, ślady łajdackich zachowań kozackich znać na każdym kroku – w pobliskiej wiosce koło dworu odpoczynek i śniadanie – we dworze nie zastaliśmy nikogo – gdyż właściciel Polak uciekł – ponieważ zostało trochę książek – zabraliśmy je – przechodzimy przez kilka wiosek – Ruda [26] spalona doszczętnie – pozycje rosyjskie wzdłuż domów – przed pozycyami rzeczka i bagniska – na obiad zatrzymujemy się w lesie – po obiedzie przychodzimy znowu do lasu – po uciążliwym marszu rozkładamy się – ja ze swą sekcyą idę jako łącznik do I pułku – wróciwszy – wraz z kompanią udaję się na ubezpieczenie brygady – razem z nami poszła IV kompania. Przez całą noc wysyłamy patrole – ja spałem spokojnie – nad ranem w lesie.

 

11.08. środa
   
Około 7-dmej opuszczamy las – a nie mogąc się doczekać kilku, którzy nie wrócili z wart – wracamy pod brygadę, a stamtąd do lasu – gdzie był V baon i III oraz II kompania. Wszyscy przemęczeni i zgłodniali – bo brak chleba. Odpocząwszy jaką godzinę, dostajemy rozkaz by maszerować naprzód – przechodzimy więc jeszcze jakie 4 wiorsty [27] przez las – który był 10 wiorst długi – starannie utrzymywany – następnie maszerujemy wzdłuż wsi „Ostrzepalin” [28], zupełnie spalonej – tam spotykamy piękne gruszki – kwatery wygodne w stodole.

 

12.08. czwartek
   
Dnia tego spaliśmy o 9-tej, ja wstałem rychło – ugotowałem ziemniaków z konserwą – około 11-tej wymarsz. Zaraz za wsią zatrzymaliśmy się – obiad – dłuższy postój fasunek zakupnów – Turski [29] – około 4-tej wymarsz - przemarsz przez Sobole, Centki, Czyże, Kozły, Żyłki [30] – wieś ta jeszcze gorzała w chwili, gdyśmy do niej wchodzili – gdyż Moskale uciekając o 4-tej p. poł. [po południu] podpalili je – tam dostaliśmy jeszcze fasunek sucharów – i około 10-tej udaliśmy się na spoczynek – zupełnie przemęczeni forsownym marszem dnia tego.

 

13.08. piątek
   
Śniadanie około 7-dmej – ponieważ zaraz nie wymaszerowaliśmy, korzystając z czasu i dostając świeżą pocztę (Bełdowski I.[31]). Napisałem kilka kawałków – po południu wymarsz – przechodziliśmy przez wsi Gąsiory, Zakrzew [32] – (tor kolejowy) Raski [33], (las). Kwaterą stanęliśmy we wsi Zakowel [34], koło szosy Radzyń – Międzyrzecze (biwak, podarunki z Dąbrowy i Sosnowca) (75 klm [kilometry] do Brześcia).

 

14.08. sobota
    Do południa wypoczywaliśmy – około południa czyszczenie broni – w sąsiednim domu „puella mala” [35] – starania bezskuteczne – około 2-giej wymarsz – Worsy [36] (brygada) wieś duża – tutaj pierwszy raz spotkaliśmy bardzo wiele prawosławnych krzyży – chłopi zaciągają – mówią po rusku – to robota Moskali. Chełmszczyzna – na noc przyszliśmy do wioski Wólka Tużecka [37] – tam zakwaterowaliśmy się w stodołach.

 

15.08. niedziela
   
W nocy o 2-giej nad ranem zbiórka alarmowa i wymarsz do pobliskiego lasu – ponieważ wieś tę ostrzelali Moskale. W lesie tym pokładliśmy się i spaliśmy do południa – ja wstałem rychlej – udałem się do samotnie w tym lesie stojącej chaty – która była zamieniona na szpital i w której dnia tego bardzo wielu leżało rannych – tam urwałem sobie lubasek [38] i ugotowałem ziemniaków  – nadto kupiłem 50 kartek – po obiedzie około 12-tej wymarsz przez wieś Dzele [39] (silne rosyjskie okopy) do wsi Żerocin [40] – gdzie stała cała nasza brygada. Brak chleba – dał nam się dobrze we znaki – mnie udało się kupić w tej wsi od Austryaków bochenek wiejski za 4 korony. 9 wieczorem cukierki z fasunkiem zamiast chleba – biwak.

 

16.08. poniedziałek
   
Pobudka o 6-tej – wymarsz o 7-mej – dzień ponury –  dżdżysty -  przemarsz przez wsi: Szachy (długi las) (tor kolejowy) Dołga [41] – za tą wsią na polu  postój dwugodzinny i obiad – następnie przeszliśmy rzeczkę Krznę [42], dalej przez wsi Sycynę [43] i wieczorem doszliśmy na kwatery do wsi Worgule [44] – gdzie dostaliśmy na noc stodołę – (suchary chlebowe).

 

17.08. wtorek
   
Dzień pogodny z rana – po śniadaniu około 7-dmej rano wymarsz – mieszkańcy zmuszeni opuścili wieś – dlatego pustki – przemarsz przez las – Witulin [45] (duża wieś – budynki porządne), Komorno [46] – forsowny marsz przez lasy – dopiero na wieczór przybyliśmy do miasteczka Konstantynów [47] – tam wszystkie 3 pułki rozłożyły się biwakiem na polach z braku kwater – wieczorem rozpaliliśmy wspólne ognisko i porozbijali namioty – brak słomy.

 

18.08. środa
   
Po śniadaniu otrzymaliśmy pocztę – ja z domu i od Bełdowskiego [48] – dnia tego czwarty pułk w dniu urodzin naszego Cesarza był na mszy św. – muzyka odegrała hymn – i kilka innych kawałków. Po południu byłem w mieście – miasteczko prawie całe spalone – na uwagę   zasługuje wspaniały dwór – park – i muzeum – hr. Platterów [49] – kościół nowy – styl gotycki – około 4-tej zbiórka i wymarsz do pobliskiej o 2 klm oddalonej wsi Jakówki [50] – nocleg – biwak – ugotowanie ziemniaków – rajskie jabłka – fasunek.

 

Przejście rzeki Bugu i wkroczenie na Litwę – gub. grodzieńska
19.08. czwartek

    Do południa pozostaliśmy w tej wiosce – przez ten czas czytałem książkę, o 1-wszej zbiórka – przemarsz dywizyi Austryaków – przechodziliśmy przez wsi Perdyłło [51], Robek [52], we wsi Gnajno [53] – postój i kolacya – następnie po nowo zbudowanym pontonowym moście przekroczyliśmy około 7-dmej godziny ze śpiewem na ustach rzekę Bug – a wkroczywszy do wioski Niemirów [54] – znaleźliśmy się w ojczyźnie naszego wieszcza narodowego Ad. [Adama] Mickiewicza – Litwie. Bug w tem miejscu szerszy od Wisły koło Wawelu – z brzegu w Niemirowie [55] – który jest dość wysoki – roztacza się piękny widok na srebrną wstęgę Bugu -  nad Bugiem okopy rosyjskie – ponieważ w Niemirowie stało wiele wojska austr. [austriackiego]. Z braku kwater biwakiem stanęliśmy na polach – polowanie za słomą – dołączenie rekrutów lubelskich – wzięcie Kowna [56] zmusiło Moskali do opuszczenia linii Bugu.

 

20.08. piątek
   
Dzień dżdżysty – stoimy biwakiem na polach pod Niemirowem – w południe odwiedził mnie Turski – poczta.

 

21.08. sobota
   
Raniutko o 4-tej śniadanie – wymarsz – deszcz – przemarsz przez lasy- i wsi Zalesie, Matuszcze [57] – w południe postój i obiad we wiosce Makarowie [58] – wieś zupełnie opuszczona – szosa, po południu idziemy na kwatery do następnej wioski p.n. [pod nazwą] Kowaliki – kwatera w stodole – ziemniaki – wieś pusta – do Wysoko – Litewska [59] 2 wiorsty.

 

Na pozycjach pod Wysoko – Litewskiem  (Litwa)
22.08. niedziela
    Pobudka o 5-tej rano kakao na śniadanie. Lubliniacy otrzymali rozkaz pozostania we wsi. Batalion zaś nasz wyruszył na pozycje. Minąwszy miasteczko Wysoko – Litewskie – szosą udaliśmy się prawie ½ wiorsty i tam we fosie kompania 1 i 2 rozłożyły się jako rezerwa – podczas gdy I pułk przed nami ścigał uciekającego nieprzyjaciela. Około 4-tej po południu sekcyami zaczęliśmy posuwać się na linie – i tam zajęliśmy gotowe okopy – łącząc na lewo z V baonem – po godzinie zaczęliśmy znowu posuwać się do następnych okopów, co widząc Moskale przywitali nas silnym ogniem artyleryjskim i karabinowym. W tej to chwili został ranny komendant naszej kompanii pp. [podporucznik] Rzecki [60] w rękę – 2 kroki ode mnie. Wieczorem posunęliśmy się znowu jakie 100 kroków naprzód i tam zaczęliśmy się okopywać – tu pozostał ranny I sekcyjny Rosołowski Witold [61] w nogę – w nocy kuchnia – fasunek – nad ranem dopiero udaliśmy się na odpoczynek w świeżo wykopanych okopach.

 

23.08. poniedziałek
   
Wczesnym rankiem zbudził mnie potężny huk artyleryi rosyjskiej z której szrapnele zasypywały nas – leżących i ze snu przecierających oczy – nie zwracałem jednak na to i dalej spałem smacznie do południa. Po południu trochę czytałem – wieczorem kuchnia – po drodze do kuchni widziałem leżącego na polu rannego ciężko w brzuch saniteta [62] – wieczorem ranny Pawełkiewicz – rano zabity Hyjek [63] z II komp. Około 12 położyłem się spać.

 

Mochy wieją z pod Wysocko – Litewskie
24.08. wtorek

    Posłyszawszy w nocy silny huk koło pozycyi rosyjskiej – już przeczuwaliśmy, że Moskale przygotowują się do odwrotu i wcale nie omyliliśmy się, bo jak na drugi dzień rano przekonaliśmy się – wysadzali mosty kolejowe około 2-giej w nocy , a we wtorek nad ranem zwiali – następstwem tego było iż zbudzono nas około 5-tej rano i zaraz pomaszerowaliśmy za niemi. Przeszedłszy wieś Raczyn [64] (zupełnie spalona – gdyż wzdłuż niej znajdowały się pozycye rosyjskie – piekarnie) przyszliśmy do wsi Riasno [65] i tam biwakiem stanęliśmy około 8 rano na cmentarzysku koło cerkwi. Ponieważ wieś ta obfitowała w sady owocowe – rzuciła się nasza wiara za owocami – inni znowu w cerkwi zaczęli rabować świece – dopiero kapelan I pułku położył tamę temu. Ja zwiedziwszy cerkwię – udałem się do pobliskiego sadu i tam udało mi się narwać lubasek i jabłek. Po południu wymarsz do pobliskiej wioski Czepiele [66] – gdzie z braku miejsca rozłożyliśmy się biwakiem na polach.

 

25.08. środa
   
Wysoko stojące na niebie słońce powiedziało mi dzień dobry – po śniadaniu udałem się w pobliże stojącej strzeleckiej artyleryi – po drodze spotkałem się z Bolesławiczem [67] – i z nim zamieniwszy słów kilka wspominałem minione chwile -  między innymi i tę, gdy ten niósł mię w noszach rannego pod Krzywopłotami [68], na miejsce opatrunkowe. Po obiedzie pilnowałem godzinę kwatery dla V baonu – (kapelan). Około 4-tej zbiórka – postój chwilowy na łące – przyjazd ob. Wilka [69]  na koniu – marsz na wschód – ponieważ jednak nadszedł 32 Landsturm [70] wróciliśmy się i stanęliśmy biwakiem koło wsi Czepiele na polu – wieczorem wspólne ognisko i miła pogawędka w kole towarzyszy niedoli wojennej. Przezornie wersje na temat marszu do Galicji i odpoczynku tam. Wieś mała – większość domów spalona – domy puste – zniszczenie i ślady niedawnego pobytu Kozumów [71].

 

26.08. czwartek
   
Dzień pogodny – do południa pluton nasz zajęty struganiem ziemniaków w kuchni – koło południa fasunek – 1/5 chleba, 3 pap. [papierosy?] – po obiedzie wymarsz całej brygady w kierunku wschodnim – deszczyk – kawalerya Bylina [72] mija nas na drodze. Maszerujemy przez wsi Wojsko [73] – chwilowy postój – piękna cerkiew – na 8 wieczór przychodzimy do wioski Robiomka - 6 klm [kilometrów] do Kamieńca litewsk. [74] [litewskiego]. – woda zatruta –  brak kwater dlatego biwakujemy.

 

Wiadomość o zajęciu Brześcia litewskiego.
27.08. piątek

    Cały dzień zostajemy w tej wiosce i oczekujemy dalszych rozkazów. Rano około 9-tej udałem się do pobliskiego stawu i tam wykąpałem się – po południu czyszczenie broni (za pomocą naboi) – brak wody – wieś pusta – w domach charakterystyczne piece –  służące za łóżka – na nich starsi przepędzają całe późne lata – wykopaliska wieczorem – wiadomość o zajęciu Brześcia litewskiego – gramofon – muzyka  strzelecka gra pod kwaterą brygady – przebrana kobieta – wesołe usposobienia – nadzieja rychłego pogromu niedźwiedzia północy dodaje nam otuchy – późno udajemy się na spoczynek.

 

Wymarsz z Litwy na południe
28.08. sobota

    Pobudka o 4-tej rano – i nadspodziewany wymarsz w kierunku zachodnim – różne wieści krążą – jedni mówią iż Prusacy obejmują tu cały front, a my idziemy do Galicyi i na odpoczynek – inni, iż front w Galicyi wsch. [wschodniej] przełamany i tam idziemy itp. – dzień pogodny – krąży również pogłoska że cały korpus, do którego wówczas należeliśmy idzie do Włoch – a my do Galicyi – tę pogłoskę zdawały się potwierdzać całe kolumny trenów [75] austr. [austriackich], jadących również w zachodnim kierunku. Wiara maszeruje chętnie, ciesząc się nadzieją rychłego wypoczynku po tylu trudach – przemarsze przez Wojsko [76] – postój godzinny 10-11 we wsi Szostakowo [77] (prosta) – dalej maszerujemy w kierunku południowym – przechodzimy jeszcze kilka wsi i na 5 po południu przychodzimy do wioski Łyszczyce [78] – trzeci pułk biwakuje na polu pod stogiem słomy, podczas gdy I i II pułk we dworze – koło dworu wspaniały sad owocowy – w godzinę po przybyciu jestem w ogrodzie i zrywam  smaczne Demastyny [79] i jabłuszka – krośnieńskie przesyłki przez Kozłowskiego [80] – wieczorem po raz drugi udaję się do ogrodu na jabłka. Fasunek piwa – pułk Berbeckiego otrzymawszy  zakupna z Krakowa głośnem hurra daje wyraz zadowolenia ze swego dzielnego pułkownika Berbeckiego, który okazał się tak wspaniałomyślny – i za parę set k. [koron] fundną im wszelkich środków żywnościowych.

 

29.08. niedziela
    Pobudka o 4-tej – śniadanie i wymarsz przez tor kolejowy – w pustej wiosce cerkiew – piękny sad – gruszki około 10-tej przychodzimy  nad rzekę Bug – czekamy aż most zostaje ukończonym – następnie przekraczamy Bug – tutaj spotykamy treny pruskie – w których jako furmani pełnią rolę jeńcy rosyjscy – również zajęci są przy robotach koło mostu – przeszedłszy jeszcze jakie 5 wiorst wzdłuż Bugu – stajemy na 2 godzinny odpoczynek – tu dostajemy obiad i kąpiemy się – pod wsią Stawki – następnie maszerujemy przez wsie: Siciew, Nepl [81] (most – rzeczka – cerkiew) – na wieczór przychodzimy do miejscowości Aaroczyn [82] – z dala od tej wioski przechodzimy przez silne fortyfikacje, w których chcieli Mochy – dostępu do twierdzy – Brześcia lit. [litewskiego]. W samej wiosce koło dworu  nadzwyczaj silne okopy – za dworem siedmiorzędowe druty kolczaste. Spotykamy się z Prusakami – udało mi się od nich kupić trochę chleba – następnie ugotowałem sobie ziemniaków – kolacja kluski – fasunek wina – około 10-tej udałem się na spoczynek – nie rozbijawszy nawet namiotu – spałem więc pod gołym niebem.

     

30.08. poniedziałek
   
Rzęsiście padający deszczyk przerwał mi smaczny sen – nie starałem się już jednak na nowo zasnąć, bo zaraz zbudzono nas. Kazano się spakować, a zjadłszy śniadanie wyruszyliśmy naprzód. Wkrótce wypogodziło się – a karne zastępy III pułku żwawo maszerowały naprzód za dźwiękami muzyki, która szła na czele I komp. [kompanii] VI baonu. Za Howczynem na południe weszliśmy w silny fort – gdzie oglądaliśmy silne okopy murowane – wilcze doły i różne przeszkody – tutaj to bardzo krótko stawiali opór Moskale gdyż z jednej strony byli prażeni silnym ogniem aust. [austriackim], z drugiej zaś Austryacy zaatakowali ich z flanki [83]. W obrębie okopów zwiedzaliśmy pola poorane granatami – minąwszy tor kolejowy – szliśmy przez bagna i około południa zatrzymaliśmy się w lesie pod wioską Kąty [84] – deszcz – ziemianki – wieczorem przyszło 4 kompanie Warszawiaków – przywitaliśmy ich muzyką, przemową i okrzykami na ich zdrowie. Późno już udałem się na spoczynek.

 

31.08. wtorek
    Przemokniętych i zmarzniętych zbudzono nas już o 4-tej rano – po śniadaniu  zaraz wymarsz – towarzyszył nam deszczyk – przeszedłszy kilka wiorst lasem na południowy spoczynek  zatrzymaliśmy się we wiosce Wólka [85] – gruszki – po południu weszliśmy na szosę – i tą zrobiliśmy jeszcze jakie 7 wiorst. Kwaterą stanęliśmy w małej mieścinie Sławatycze [86], które całkiem spalone – piękny kościół i cerkiew – kwatery na łące – czwarty pułk – nieostrożny wypadek z granatem, zranił 4 w V baonie.
 

W sierpniu
Na pozycjach pod Jastkowem  w Lubelskiem   31 – 4.08.
Na pozycjach pod Kamionką  5-8.08
Warszawa wzięta   4.08.
7 – 10.08     Pościg za Moskalami w kierunku na Michów – przekroczenie
10.08           Wieprza i wkroczenie do guberni siedleckiej
10.18.8.       Dalszy pościg nieprzyjaciela w kierunku płn – wschodnim – wsi spalone – spustoszałe – brak żywności
10.18.9.       19.08. Przekroczenie rzeki Bugu pod Niemirowem – wejście na Litwę
22 – 24.08   Na pozycjach pod Wysoko – Litewskiem
24.27.08      Dalszy pościg do Kamieńca Litewskiego
27.5.9.         Wycofanie I Brygady z  frontu pod Kamieńcem Litewskim i marsz wzdłuż Bugu na południe – Sławatycze Włodawa
-  stan mego zdrowia dodatni
-  raz zesłabłem (5.08) – poczta często przychodząc dostarcza wiadomości z domu – marsze nużące- nadzieja odpoczynku nadaje nam otuchy – nominacja 13.08

      


  
[1] Pocisk wypełniony kulkami, rozpryskujący się w dowolnym miejscu na torze lotu, używany do I wojny światowej; popularnie odłamek pocisku.
[2] Brak bliższych danych.
[3] Rosjanie.
[4] pobieranie z magazynu zaopatrzenia wojskowego, prowiantu, odzieży, papierosów; przysposobienie czegoś.
[5] Miasto u ujścia Wieprza do Wisły. W latach 1837 – 1945 władze carskie zbudowały twierdzę nad Wisłą – Iwanogród. Po 1878 r. twierdza znacznie rozbudowana.
[6] Wieś koło Lublina.
[7] Legioniści 4 pułku piechoty.
[8] Majdan Krasieński, Krasienin, Biedaczka – miejscowości na północ od Lublina.
[9] Miejscowość położona około 30 kilometrów na północ od Lublina, niedaleko Lubartowa.
[10] Dęblin.
[11] Moskale, Rosjanie.
[12] Karabin będący na wyposażeniu legionistów.
[13] Ustaliły, stwierdziły.
[14] Miasteczko na północ od Lublina.
[15] Berbeci Leon (1875-1963) oficer zawodowy armii rosyjskiej. Pułkownik Legionów Polskich, dowódca 5.p.p.. Ranny pod Kostiuchnówką, szef sztabu LP. Po kryzysie przysięgowym w PSZ. W WP generał dywizji – m.in. inspektor armii, przewodniczący Zarządu Głównego Ligi Powietrznej Państwa. W 1939 r. internowany w Rumunii, następnie w niewoli niemieckiej. Po wojnie powrócił do kraju. (inf. Milewska W., Zientara M., Sztuka Legionów polskich i jej twórcy 1914 – 1914, Kraków 1999 r.).
[16] Straż przednia.
[17] Insekty (wszy, pchły).
[18] Wioska koło Michowa.
[19] Wioski sąsiadujące z Michowem.
[20] Wioska pod Michowem.
[21] Miejscowość koło Strzyżowa, sąsiednia miejscowość wsi rodzinnej H. Domino, Babicy.
[22] Kolega legionowy pochodzący z Budziwoja k. Rzeszowa.
[23] Miejscowość nieustalona. Obecnie zapewne część innej miejscowości.
[24] Rzeka na Podkarpaciu, przepływająca m.in. przez Babicę, rodzinną wieś H. Domino. Dopływ Sanu.
[25] Miejscowość w powiecie Lubartowskim, obecna nazwa wsi od 1965 r. Jeziorzany (siedziba gminy).
[26] Nowa Ruda – miejscowość koło Kocka.
[27] Wiorsta – rosyjska miara długości, ok. 1,67 km.
[28] Oszczepalin Pierwszy, Oszczepalin Drugi – miejscowości na północ od Kocka.
[29] Brak bliższych danych.
[30] Wł. Sęki, miejscowości na pn.- zach. od Radzynia Podlaskiego.
[31] Brak bliższych danych.
[32] Miejscowości na pn od Radzynia Podlaskiego.
[33] Właściwa nazwa Jaski, miejscowość przy szlaku kolejowym Łuków – Lubartów, na pn. od Radzynia.
[34] Właściwa nazwa Żakowola Radzyńska lub Stara Żakowola – miejscowości na pn. –wsch. od Radzynia.
[35] Łac. Zła dziewczyna, tutaj zapewne mało łaskawa.
[36] Miejscowość na pn. –wsch. od Radzynia Podlaskiego.
[37] Chodzi o miejscowość Wólka Łózecka, na pn. - wsch. od Radzynia Podlaskiego.
[38] Małe, półdzikie śliwki.
[39] Miejscowość nieustalona, być może chodzi o miejscowość Drelów na trasie z Wólki Ł. do Żerocina.
[40] Miejscowość na pd. – wsch. od Międzyrzecza Podlaskiego.
[41] Szachy, Dołha – miejscowości przy linii kolejowej Międzyrzecz Podlaski – Biała Podlaska.
[42] Lewy dopływ Bugu.
[43] Miejscowość na wschód od Białej Podlaskiej, na trasie Międzyrzecz – Biała Podlaska.
[44] Miejscowość na pn.- zach. od Białej Podlaskiej.
[45] Miejscowość na północ od Białej Podlaskiej.
[46] Miejscowość na południe od Konstantynowa.
[47] Miasteczko na trasie Siedlce – Terespol, koło Janowa Podlaskiego.
[48] Brak bliższych danych.
[49] Konstantynów w dobrach hrabiów Platerów od 1888 r. (inf. www.konstantynow.lubelskie.pl – 23.01.2008r).
[50] Wioska na wschód od Konstantynowa.
[51] Właściwie Peredyło – wieś położona w woj. Lubelskim, w gminie Janów Podlaski.
[52] Miejscowość nie ustalona.
[53] Gnojno, miejscowość na północ od Konstantynowa, nad Bugiem.
[54] Miejscowość na północnym brzegu Buga, naprzeciw Gnojna.
[55] Miejscowość nad Bugiem.
[56] Miasto na Litwie.
[57] Obecnie miejscowości na Białorusi – Zaliessie, Maculisca.
[58] Miejscowość na Białorusi – Makarava.
[59] Miasteczko, obecnie Vysokaje na Białorusi.
[60] Edward Zinth ps. Rzecki, następnie porucznik, odznaczony Krzyżem Virtuti Militarii V klasy (Inf. Lipiński W., Walka zbrojna o niepodległość Polski (1905-1918), www.stankiewicze.co/vm/vm z.htm -23.01.2008 r.).
[61] Prawdopodobnie późniejszy kapitan, za walki w legionach odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy (inf. www.stankiewicze.co/vm/vm r.htm – 23.01.2008 r.).
[62] Sanitariusz.
[63] Pawełkiewicz, Hyjek – brak bliższych danych.
[64] Miejscowość nieustalona. Być może nie odbudowana po zniszczeniach I wojny światowej.
[65] Obecnie Rasna na Białorusi.
[66] Obecnie Capjali na Białorusi, na północ od Vysokaje.
[67] Wyniósł rannego Henryka Domino z pola walki pod Krzywopłotami. Brak bliższych danych.
[68] Bitwa w 1914 r. w czasie której ranny został H. Domino.
[69] Brak bliższych danych. Najprawdopodobniej chodzi o Wilhelma Wyrwińskiego ps. Wilk (1882-1918), porucznika, dowódcę I plutonu w 3 kompanii VI batalionu piechoty (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.), także na podstawie dalszej części pamiętnika sądzić można, że Wilk pełnił jakieś funkcje dowódcze.
[70] Pospolite ruszenie.
[71] Kozacy.
[72] Prażmowski Władysław (1888-1938) ps. Belina, major Legionów Polskich, twórca i komendant kawalerii I Brygady – 1.p.uł. W WP pułkownik. Następnie prezydent Krakowa i wojewoda lwowski (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[73] Obecnie Zadvarny Vojskaja .
[74] Obecnie Kamjaniec, miasteczko 30 km na wschód od Vysokaje.
[75] Zespół środków transportowych, zaopatrzeniowych dla wojska, tabor.
[76] Nazwa miejscowości.
[77] Miejscowość na trasie Vysokaje Kamjaniec , Sastakova.
[78] Chodzi prawdopodobnie o obecne Nave Lyscycy, przy linii kolejowej Wysocko - Brześć.
[79] Zapewne nazwa jakiegoś gatunku owoców.
[80] Brak bliższych danych.
[81] Miejscowości na pn.- zach. od Terespolu, Neple na granicy nad Bugiem.
[82] Miejscowość nieustalona, być może chodzi o Okczyn, małą wioskę nad Bugiem.
[83] Bok, skrzydło.
[84] Wioska na południe od Terespola, koło miejscowości Kodeń.
[85] Zapewne Wólka Zabłocka , na południe od miejscowości Kodeń.
[86] Miejscowość na trasie Terespol – Włodawa, nad Bugiem.

      

   
    Korespondencja z bratem Janem                                Przepustki z wojska Henryka Domino            

      
   

DZIENNIK PAMIENTNIKARSKI - WRZESIEŃ 1915 - NR 7 

   

1.09. środa
    Pobudka o 5-tej – pierwszy przymrozek dokuczył nam już dosyć – po śniadaniu wymarsz szosą w kierunku połudn. [południowym] – wzdłuż drogi spotykamy bardzo wiele szkieletów koni, które również padły ofiarą wojny – wzdłuż szosy po lewej ręce duża wieś – Długobrody [1] – w południe odpoczynek – gruszki – piękny widok na dolinę w której płynie Bug – około 4-tej przychodzimy do miasta powiatowego Włodawa [2], miasteczko nie spalone – kilka większych domów – Prusacy zakwaterowali się tam – tam również stanęła komenda naszej brygady – my zaś przeszliśmy przez rzekę – o jakie 3 klm [kilometry] od Włodawy stanęliśmy kwaterą we wsi Grochówek, koło której stały piekarnie naszej dywizyi austriackiej, do której byliśmy przez pewien czas przydzieleni. Rozkwaterowawszy się w wygodnej stodole – udałem się do piekarni i tam udało mi się kupić 3 bochenki za 3 korony. W nocy zaś udawszy się tam z Kretem [3] przynieśliśmy około 7 bochenków – (za 10 paczek lub 2 bile [?]). Około 12 – położyłem się spać.

   

2.09. czwartek
    Cały dzień postój – do południa ogoliłem się – cały umył – wystarawszy się zaś u Warszawiaków o czystą koszulę – ubrałem ją po południu – czyszczenie broni – wystrzał – około 4-tej udałem się do komendy brygady w celu otrzymania urlopu – powołując się na jedno rozporządzenie austr. wojny -  szef sztabu ob. Losenkowski (Józef) [4] bardzo przychylnie i grzecznie porozmawiał ze mną w tej kwestyi – urlopu jednak nie dał, lecz poradził mi, bym udał się do Nałęcza [5] by ten ułożył mi depeszę do domu, czy tam jestem rzeczywiście potrzebny do pomocy w pracy na roli, a gdy przyjdzie potwierdzenie z posterunku – wtedy można otrzymać urlop. Postąpiłem wedle wskazówek – ale do tego dnia nie mam żadnej odpowiedzi. Depesza została nadana tego dnia we Włodawie w urzędzie pruskim – w nocy odebrałem około 10-tej odebrałem upraną bieliznę (2 kos. [koszule] 1 kal. [kalesony] 4 L [?]) – i długo w nocy rozmawiałem z chłopem  o prześladowaniach  religii w  Chełmszczyźnie – który opowiadał mi dosyć rozumnie w tej sprawie.

   

Wołyń
3.09. piątek

    Wcześnie wymarsz – poniżej toru przechodzimy przez Bug i wkraczamy do guberni wołyńskiej. Z Włodawy mieliśmy dalej maszerować na Chełm – Lublin – Galicyję – ponieważ jednak koło Kowla [6] zaczęły brykać bandy Kozumów – a sił aust. [austriackich] mało się tam znajdowało – zmieniono kierunek naszego marszu na płd. [południe] i posłano nas na  wschód – za Bugiem przechodzimy przez lasy – widzimy akweny jezior – Czarne Małe, Bolimiackie [7] -  Obiad w Zalesiu [8] – na wieczór przychodzimy do wsi Świteź [9] – nad dużym jeziorem tego samego nazwiska – wysepka – teraz na lewo – w nocy fasunek przy sztabie pułkowym – nocleg w stodole. Po południu inspekcja na tyłach batalionu.

    

4.09. sobota
    Wymarsz wczesnym rankiem szosą prowadzącą do Lubomli [10] – obiad we wsi Zagorzany – po południu zadarcie Bargiera z Austryakami – na wieczór przychodzimy do wioski Kusnicze [11] – w poprzedniej wiosce zastałem się i tam narwałem sobie pełno śliwek, orzechów i gruszek – wygodna kwatera w stodole.

  

5.09. niedziela
   
Wstawszy sam około 5-tej poszedłem na wieś i kupiłem 1 ½ l. mleka – nadto porozmawiałem sobie po rusku – ludność ruska – nieprzychylnie względem nas usposobiona – do południa stoimy w tej wiosce – wraz z innymi gotuję. Kilku udało się do pobliskiego miasteczka Lubomli ( 4 wiorsty)  po zakupna – dzień pogodny – słońce mile przyświeca – myśl o domu rodzinnym. Po obiedzie przychodzi wiadomość iż kozacy przełamali front pod Kowlem a patrole kozackie dochodzą do Kowla – skutkiem tego natychmiastowa zbiórka i wymarsz przez kilka wsi –marsz nadzwyczaj forsowny – około 30 wiorst – na godzinę 11 przychodzimy do miasteczka Maciejowa [12] – i tam na nocleg – zajmujemy kwatery w żydowskich domach.

   

Kowel
6.09. poniedziałek   

    Zerwawszy się wczesnym rankiem udałem się do miasta w celu zakupu  chleba. Po długich poszukiwaniach udało mi się kupić 1 bochenek – wróciwszy – zjadłem śniadanie i zaraz wyruszyliśmy naprzód. Maciejowa miasteczko zażydzone – mało spalone – na szczególną uwagę zasługuje kościół i cerkiew, w rynku trafiają się domy piętrowe – deszczyk – maszerujemy na wschód – torem kolejowym – na południe – w jednej wiosce postój – ziemniaki – owoce koło cerkwi – po południu wymarsz lasem – następnie torem przychodzimy już o zmroku do Kowla – miasto oświetlone – w oknach wystawowych pełno cukierków i owoców – wiara rozbiega  się za zakupami – kwaterą stajemy na ul. Targowej – w nocy  obiad – zakupiłem rodzynki - 1korona – 1funt – kwatera w izbie.

    

7.09. wtorek
   
Dnia tego spaliśmy do 7-dmej – po śniadaniu udałem się do Czarników – następnie zobaczyłem się z Fr. [Franciszkiem] Stelmaszykiem [13] – a wróciwszy od niego moje 10 k. [koron] za przepustkę od pp. [podporucznika] Wilka udałem się wraz z Rogowskim [14] do miasta. Miasto jedno z większych – powiatowe – główna ulica Aleksandra II ciągnie się od zachodu na wschód – domy dwupiętrowe – oświetlenie gazowe – wspaniałe okna wystawowe – na głównej ulicy obok paradnych domków widać i ostatnie budy - rzeka środkiem miasta płynie na północ. Brak chleba w całem mieście daje się odczuwać – toteż straciłem 8 k. [koron]. Tylko na różne cukierki, tytoń, piwo, placki ziemniaczane, chałwy. Naprawiłem Stelmaszykowi zegar i około 4-tej wróciłem do domu nie zastawszy już I pl. [plutonu], gdyż ten udał się na służbę do pułku – wieczorem przychodzi objąć pluton ob. [obywatel] Zajchowski [15] z III komp. [kompanii]. Noc spokojna.

  

8.09. środa
   
I ten dzień pozostajemy również w mieście do południa byłem w mieście z Jul. [Julian lub Juliusz] Otta [16] w poszukiwaniu za chlebem – tylko placki ziemniaczane i gruszki – po południu gotowałem i trochę pospałem – wieczorem w łaźni wykąpaliśmy się. Noc spokojna. Kowel jako ruski węzeł kolejowy odgrywał ważną rolę – toteż tu zgrupowane były wielkie zapasy żywności, które Mochy uciekając pozabierali – wieczorem widzieliśmy łuny – to bandy kozackie podpalały sąsiednie wioski – W Kowlu drożyzna – poszło mi około 12 koron.

   

9.09. czwartek
   
Wczesny wymarsz szosą na północ – kolumna (VI b [baon]) wysławszy ubezpieczenia porusza się zwolna naprzód – 8 klm [kilometrów] od Kowla – wieś Myślenica po pr. [prawej] stronie – zamieszkuje ją polska szlachta chodaczkowa. Na drugą godzinę przychodzimy do wioski Sikoń 13 klm [kilometrów] odległej od Kowla – (gruszki w piecu) i tam zajmujemy wygodne kwatery – ja zaś udaję się do wioski i tu udaje mi się wytrzasnąć kilka kawałków chleba – ludność wylęknięta – wiele domów opustoszałych – mnóstwo wieprzów – kompania III ubezpiecza wieś – wieczorem zabijamy wieprzaka na pluton – noc spokojna w stodole (Biernacki [17] - zakupy).

  

10.09. piątek
   
Cały dzień spoczywamy – po południu z Dobkiem [18] przypominamy minione czasy szpitalne – rano 12 funtów cukru na pluton – cały dzień gotujemy i smażymy – piszę pamiętnik na specjalnie urządzonym stole – w nocy warta kwaterunkowa.

   

11.09. sobota
   
Do południa piszę pamiętnik, o 12-tej pluton nasz I udaje się na ubezpieczenie wioski III placówki – moja III sekcja ma placówkę na cmentarzu – zmieniamy IV komp. [kompanię]. Zaraz rozkładamy ognisko i na smalcu pieczemy ziemniaczane placki robiąc tarko z denka manierki – ja udaję się do wsi za mąką – przyszedłszy po raz drugi odchodzę z aresztowanym chłopem do komendy VI baonu – po drodze z powrotem wstępuję na smaczny chlebuś z powidłem – wkrótce dostajemy rozkaz wrócenia do kompanii – i wiadomość, że idziemy do Kowla – która później okazała się zmyśloną, gdyż udaliśmy się wprost w przeciwnym kierunku tj. na płn. [północ] 5 klm [kilometrów] przez las do wsi Sereckowicze – wygodna kwatera w domu opuszczonym – płótno, ogórki – połów na kury – noc spokojna.

   

12.09 niedziela
   
Po śniadaniu marsz do Kowla tą samą drogą, co poprzedniego dnia. Odpoczynek i śniadanie w szkole koło Cerkwi w Sikoniu [19] – do samego miasta maszerujemy szosą – Do Kowla przychodzimy na godzinę 2-gą – nasza sekcja obejmuje wygodną osobną kwaterę.
Kowel (2-gi raz). Była to pierwsza na wojnie tak porządna i wygodna kwatera - podłoga, lustro, stół, krzesła – malowana – rychło udałem się na spoczynek. Przyszedłszy do Kowla spotkaliśmy się z kom. [komendantem] Rzeckim, który już wrócił, by objąć służbę. Wilk więc poszedł wkurzony.

   

13.09. poniedziałek
   
Cały dzień siedzę w domu – trochę czytam i piszę po południu w brygadzie z Pająkiem [20] – rodzynki – noc spokojna.

  

14.09. wtorek
   
Rano udaję się do brygady z zapytaniem w sprawie mego urlopu – tam dowiaduję się, że depesza poszła z Włodawy – lecz nie ma żadnej odpowiedzi – za to może przyszła poczta – której miano przywieść  13  wozów. Po południu wraz z ob. Grzebykiem szukamy po szpitalach Pitery [21] – a nie znalazłszy go – wstępujemy na chwil kilka do miasta – około 3-ciej zbiórka do kąpieli – wieczorem udałem się do miasta z Pudełkiem [22]. Urlop – wieczór miła pogadanka w kwaterze z ob. Grzebykiem. Noc spokojna.

   

15.09. środa
   
Około 4-tej budzi nas nagle  pogrążonych w śnie nieprzyjemny i drażliwy głos Bargiera [23] – alarm. Zbiórka na ulicy w pełnym rynsztunku – szybko wstajemy i w pół godziny później batalion nasz maszeruje już w kierunku wschodnim szosa koło stacyi po moście. Tu mamy sposobność oglądnąć stacyę, z której rozchodzi się bardzo wiele linii. Za mostem skręcamy na prawo i szosą maszerujemy 4 klm [kilometry] do lasu. Tam na skraju spotykamy kompanię z V baonu, która w noc starła się z oddziałem kozackim. Tutaj kompania nasza I marszem ubezpieczonym pokonuje las, pierwszy pluton jako służbowy wysyła oba boczne ubezpieczenia – szpicę i łączniki – między którymi i ja się znalazłem – Szpica - Gronian [24] daje kilka strzałów niby to zobaczywszy kozaków i tem alarmuje kompanię – wkrótce przychodzimy na tor – nim posuwamy się jakie dwie wiorsty i około 9-tej skręcamy na lewo do wsi Bilin, gdzie był już nasz cały baon. Tam zjedliśmy śniadanie i wypoczęliśmy do 10-tej. Wieś duża – trochu spalona – cerkiew nad stawem. Około 10-tej maszerujemy dalej – przez wsie: Skulin (cerkiew, pół spalona – pusta), Kreczewicze, duży dwór – wieś długa, domy porządne – wiele konopi – charakterystyczne iż w każdej wiosce – całe beczki ogórków – tutaj spoczywamy w ogrodzie tylko 10 minut – w międzyczasie udaję się do domów i za 30 kop. [kopiejek] przynoszę bochenek chleba i parę kiszonych ogórków. Następnie maszerujemy jeszcze 2 wiorsty i kwaterą stajemy we wsi Łamaczanka [25] – wieś biedna – prawie pusta – kwatera w stodole – na około lasy - dlatego ubezpieczenia – w nocy warta kwaterunkowa. Noc spokojna.

   

16.09. czwartek
   
Około 8-mej marszem ubezpieczonym wyruszamy oglądawszy zgliszcza zapalonej chaty przez  i na 10-tą przychodzimy do wsi Powórsk [26] – u wejścia do wsi mijamy tor kolejowy, we wsi piękna cerkiew – sad wokoło – zmieniwszy  kwaterę zostajemy na noc  w stodole  - po południu na boisku [27] urządzam stół i piszę – przejazdem – 6 pułk huzarów – cały batalion idzie naprzód na patrolowanie, zostaje się jedynie I komp. [kompania], z której II pluton pełni służbę przy komendzie pułku we dworze. Wieczorem poszukiwanie kuchni. Noc spokojna.

   

17.09. piątek
   
Około 6-tej śniadanie i torem kolejowym jakie 4 klm [kilometry] przychodzimy do wsi Zajaczółka, wieś nędzna, mała, prawie pusta – z dala witają nas strzały karabinowe – to patrole III kompanii ścierają się z nieprzyjacielem. Gdy tak siadamy pod domu, nagle z hukiem przelatują nam 2 szrapnele – zaraz pojmujemy położenie i wiemy, że Moskale niedaleko. Do południa stoimy w tej wiosce – w pobliskim domu za 20 kop. [kopiejek] kupuję bochenek chleba – gotuję ziemniaki z łojem który zbieram przy zabitej krowie – napełniam 2 puszki. Po dwunastej idzie pluton nasz ma ubezpieczenie wsi – 3 placówki – nasza sekcya ma placówkę na cmentarzu koło lasu. Zmieniamy III pluton III komp. [kompanii] – właśnie przyszliśmy, gdy ci kończyli zlewać miód do flaszek – zaraz i my poszukiwamy  tego nektaru – lecz poszukiwamy bez rezultatu – w pobliskim domu spotykam 3 kobiety, zajęte młóceniem – pogawędka – przychodzi Rogowski – spacer – nihil [28] – następnie gotuję ziemniaki – wieczorem rozmawiam ze staruszkiem Polakiem, wieczór mleko, kawa mleczna, a o 7 -mej udałem się na cmentarz, gdzie zmieniłem Ostę [29] – stałem do 9-tej – służba nadzwyczaj odpowiedzialna – na wzgórku krzaki – rzeczka, las, za plecami cmentarz – myśl ulatywała do domu rodzinnego – gdzie wszyscy w najlepsze śpią sobie – a ja na posterunku stoję – i patrzę tylko z której strony zjawi się Kozak, by z nim się zmierzyć. O 9-tej zmienia mnie Osto Jan – przychodzę do stodoły – tam śpię do 12 – o 12 zmienia nas II pluton. Wracamy do wsi – od 1 – 2 warta kwaterunkowa – noc spokojna. We wsi tej poprzedniej nocy Kozacy zaatakowali w nocy IV pułk i zabrali im 1 kompanię i oddział karabinów maszynowych – przyczyna – nie ubezpieczenie się z tyłu. Toteż kompania nasza ubezpieczając wieś podwoiła czujność.

   

18.09. sobota
   
Około 6-tej śniadanie – umyłem się – wkrótce nadchodzi I pułk, z ust ordynansa batalionowego dowiadujemy się, iż w nocy Kozacy III bat. [batalionu] zabrali karabin maszynowy podszedłszy pod redutę gromadnie (swoi Kozacy – salwa ) – następnie I i III kompania na południe – około cmentarza jakie 3 wiorsty idzie przez wieś Jeziorno [30] (krzyże na mogiłach czwartaków). A tam spotykamy kompanię i komendę V baonu – który poprzedniego dnia nad rzeczką koło Gulewicz miał potyczkę z Moskalami (kilku rannych). W Jeziornej zostaje się III komp. Wyrusza zaś przez las dalej – w lesie ubezpieczenie – pierwszy raz obejmuję komendę nad patrolą i szukam przejścia przez rzeczkę. Wysłany przodem przychodzę do wsi Sitowicze – gdzie już była 2 dni kompania V baonu – na próżno czekałem na kompanię – dopiero później dowiedziałem się od Jaroszka że I komp. [kompania] w pobliskiej wsi – 2 klm [kilometry] oddalonej – wkrótce dostaję się do wsi Rudki Sitowickie – gdzie zmieniamy znowu V baon. Wieś brudna opuszczona, gdyż ludzi ewakuował V baon – zaraz udajemy się na patrol (III sek. [sekcja]) do lasu – 5 mostków spalonych – rzeczka Stochód [31] – w powrocie z patrolu zaglądamy do spalonej chaty koło lasu – tam znaleźliśmy 2 świnie, kury i ule z miodem – nie mogąc zabić żadnej świni bagnetami upolowaliśmy 5 kur i z łupem wróciliśmy na kwatery. Następnie ja, Grzebyk, Jurkowski, Kościan, Marczewski [32] poszliśmy po świnię po długich trudach (bagno) udało nam się ją  napędzić do wody – a wyciągawszy  ją z tej – poczęstowałem ją kilka razy kołem – i tak pozbawiłem ją życia. Nadzwyczaj trudna przeprawa przez mosty – w nocy do 12-tej patrol  i warta – ponieważ wpadłem w pościgu za świnią po kolana w bagno – więc na warcie bardzo zmarzłem – przyszedłszy przezułem się i rzuciłem się na ziemię do snu.

    

19.09. niedziela
   
Wczesnym rankiem, gdy wszyscy jeszcze w smacznym śnie pogrążeni byli, ja, Rogowski, Grzebyk, Lubieński [33] porwawszy kilka naczyń i sito udaliśmy się do tej samej chaty spalonej i tam wybraliśmy miód z 2 uli – w ten sposób, że przewracaliśmy ule, stawiali podstawą do góry i podkurzali – pszczoły więc porwawszy się do góry, zostawiając miód – wybrawszy kilkanaście naczyń wróciliśmy na kwaterę – gdzie już zastaliśmy oparzoną świnię – nastąpił podział tej na 3 sekcje – następnie wytapianie miodu – około południa miód był gotowy – 16 manierek, wszyscy więc z II i III sekcji dostali po manierce. Po południu otrzymaliśmy długo bo od 3.09. oczekiwaną pocztę – ja 20 kartek i 10 listów – czytam do późnego wieczoru –przeniósłszy się myślą do domu rodzinnego – noc spokojna.

    

20.09. poniedziałek
   
Wstawszy około 8-mej zaledwie zdołałem się napisać 2 karteczki do Rodziców, Jasia gdyż o 10 odeszła poczta – po południu wraz z całą sekcją III udałem się do lasu z dwoma pastuchami po bydło. W lesie na polanie – pasły się stado krów, baranów i koni. Po godzinie , gdy gospodarze zdołali zgonić stada – wsiadłszy na 2 wozy – przodem udaliśmy się do wsi – zaledwie zdołaliśmy zjeść śniadanie gdy nadeszła konnica aust. [austriacka], by nas zmienić. Zbiórka kompanii i odmarsz do Jeziornej – tam znalazłszy wygodne kwatery ( III sekcja w komorze) udaliśmy się na spoczynek. Krążą wersje, że idziemy do Kowla i na odpoczynek – te jednak później okazały się niestety zmyślonemi. Noc spokojna.

   

21.09. wtorek
   
Raniutko około 6-tej ugotowałem kawy w izbie – około 7-dmej zbiórka i odmarsz – maszerujemy przez miasteczko Gulewicze (nędzne domy – drewniane – ul. Trojanowskiego) okolica bagnista – rzeczka – mosty popalone – za Gulewiczmi przechodzimy przez wieś polską Maydan i przychodzimy do wioski Czerniawka – kwatery w izbach – ja idę na ordynansa od 12 do komendy baonu IV. Po południu czytam gazety – warta kwaterunkowa po północku.

  

22.09. środa
    Zbiórka około 10-tej i przez las 2 wiorsty marszu do Trojanówki – niby miasteczko, które wcale nie wygląda na takie – domy drewniane –cerkiew w środku – na równinie. Miasteczko to zaraz ubezpiecza z naszej kompani pluton I-wszy od lasu (północny kier. [kierunek]) – jest 3 placówki – nasza III sekcya obrała placówkę na drodze prowadzącej od cerkwi na północ. Ponieważ dnia poprzedniego byli tu jeszcze Kozacy – i nagle zostali wypędzeni przez naszą żelazną brygadę – ludzie z tego miasteczka również uciekając wszystko prawie pozostawili – toteż w poszukiwaniu w sąsiednich domach znaleźliśmy między innymi  cały wór mąki, który zużytkowaliśmy w ten sposób, że zaniosłem go zaraz do Żydka i umówiłem się z nim, by upiekł na dzień następny chleba. Przy tej sposobności wystarałem się o 2 bochenki chleba – nadto zamordowaliśmy jednego wieprzaka, lecz mięso wydawało nam się wieprzowate [34] – i dlatego zostawiliśmy je. Pod wieczór przychodzi w tę część miasta V baon – zmienia nas – wracamy zatem do kompanii – komendant znajduje kwatery – już rozkwaterowaliśmy się, lecz niedługo cieszyliśmy się zasłużonym odpoczynkiem, bo zaraz nastąpiła zbiórka i odmarsz na placówkę od strony zachodniej – skąd rano przymaszerowaliśmy. Zajmujemy jedną z ostatnich chałup – rozniecamy ognisko  - część ludzi pełni służbę kolejno – inni zaś gotują i smażą mięso ze świeżo zabitego wieprzaka przez I sekcyę. Ja z 2 ludźmi byłem tej nocy na patrolu i około 2-giej położyłem się spać. W nocy przymaszerował VI pułk – (Maślukiewicz [35]).

   

23.09. czwartek
   
Około 5-tej zbudzono mię – wziąłem Lubieńskiego i z tym udałem się do Żyda po chleb – 30 bochenków – każdy po jednemu – około 8-mej po śniadaniu wymarsz – marsz ubezpieczony – przez las – w lesie – w połowie drogi strzały do reduty rosyjskiej na moście – ze wsi Gorodoka wypędzamy Kozumów – prusacy prażą ogniem artyleryjskim cofających się z Maniewicz Mochów – wkrótce wchodzimy do Gorodoka – tutaj spotykamy się z Prusakami  - zamierzony atak na Maniewicze nie doprowadzony do skutku – okazało się bowiem iż Maniewicze już zajęte. Kwatery w Gorodku – ciasna izba.

   

24.09. piątek
   
Rano około 7-mej w cerkwi – woda i mycie się – wymarsz około 10-tej do Maniewicz – tam wygodne kwatery w opuszczonych domach. Dywizja pruska maszeruje na południe – wieczorem ognisko wspólne i pogadanka.

   

25.09. sobota
   
Dzień pogodny – rano około 9-tej wraz z ob. Grzebykiem napisaliśmy podanie o urlop – potwierdzamy je w komendzie baonu – wnieśliśmy je do komendy pułku, gdzie nas pocieszono nadzieją – Po południu wymarsz na ubezpieczenie do pobliskiego (1 ½ wiorsty) folwarku (Smoładawica) – piękny dworek wśród lasu – park i ogród owocowy – w nocy 9-10 warta kwaterunkowa – noc spokojna.

   

26.09. niedziela
   
Piękny dzień słoneczny – około 8-mej śniadanie – następnie wracamy do Maniewicz – stąd zaś kompania nasza wraz z V baonem udaje się do pobliskiej wioski Gołuzya – oddalonej o jakie 7 wiorst od poprzedniej – piękna cerkiew nowa – pod cerkwią zabity chłop za porwanie się z siekierą na naszego oficera. Kwatery zajmujemy w stodółkach pod lasem – po południu ja z 3 ludźmi udaję się po świnie – 3 – barany – noc spokojna. W okolicznych lasach mieli być Kozacy – ubezpieczenia.

   

27.09. poniedziałek
   
Około 8-mej wymarsz – V baon naszej kompanii i pół bateryi przez las do pobliskiej wioski – 7 wiorst do Wólki Gałuzyjskiej – na skraju wsi dworek polski – stawy – zajmujemy kwatery w północnej części wsi – wieś opuszczona – ludzie pouciekali do lasów, które dookoła otaczają te wioski. Po południu rekwirujemy pozostawioną w komorach mąkę – zanosimy do bab i te na rano pieką nam po 1 bochenku na każdego. Przed południem napisałem kilka kawałków – ogoliłem się – po południu udajemy się zmienić 3 pluton na placówce. Kopiemy okopy – w nocy ubezpieczenia – patrol – 8-9 w nocy dwa razy warta – około 8-mej strzały koło wiatraku – z rozkazu ob. Zajchowskiego [36] palimy stodołę – kompania została tem zaalarmowana – ob. Rzecki oddaje pluton ob. Tomaszewskiemu [37] – nazajutrz jednak pluton obejmuje z powrotem ob. Zajchowski – kilkakrotnie powtarzały się strzały – całą noc nie spaliśmy – ob. Ganenor [38] zasnął na posterunku alarmującym w sieni.

   

28.09. wtorek
   
W południe idziemy naprzód marszem ubezpieczonym – przez las – jakie 8 wiorst do wsi Bielskaja Wola – skąd dopiero wyganiamy Kozumów – których przed naszym przybyciem mogła być cała sotnia – w lesie aresztujemy dziewczynę – przestraszona – We wsi zajmujemy wygodne kwatery – 3 domy na pluton – wieś pusta – wieczór polowanie na kury – pożar w kominie – noc spokojna.

   

29.09. środa
   
Od wczesnego ranku wraz z obywatelem Grzebykiem i Markiem [39] byłem zajęty wybieraniem miodu – jak i po południu – po południu Grosman [40] bije świnię – wieczorem strzały (III pl. [pluton]) na placówce alarmują nas.

       


  
[1] Dołhobrody, miejscowość na północ od Włodawy.
[2] Miasto nad Bugiem.
[3] Brak bliższych danych.
[4] Brak bliższych danych.
[5] Brak bliższych danych.
[6] Miasto, ważny węzeł kolejowy, obecnie Ukraina.
[7] Jeziora obecnie na Ukrainie, Bolimiackie - prawdopodobnie Pulmeckie.
[8] Wioska na południe od jeziora Pulmeckiego, Zallesja.
[9] Obecnie Sviitjaz nad Jeziorem Svijazke (Ukraina).
[10] Miejscowość na południe od J. Świteź, na trasie kolejowej Chełm – Kowel, obecnie Ljuboml na Ukrainie.
[11] Zagorzany, Kusnicze - miejscowości na trasie przemarszu do Lubomli.
[12] Miasteczko niedaleko Lubomli.
[13] Brak bliższych danych.
[14] Brak bliższych danych.
[15] Brak bliższych danych.
[16] Brak bliższych danych.
[17] Brak bliższych danych.
[18] Brak bliższych danych.
[19] Myślenica, Sereckowicze, Sikoń - miejscowości w pobliżu Kowla.
[20] Brak bliższych danych.
[21] Brak bliższych danych.
[22] Brak bliższych danych.
[23] Brak bliższych danych.
[24] Brak bliższych danych.
[25] Bilin, Skulin,Kreczewice, Łamaczanka - miejscowości w na trasie przemarszu w kierunku wschodnim.
[26] Miejscowość położona na linii kolejowej Kowel – Sarny.
[27] Część stodoły.
[28] Nic.
[29] Brak bliższych danych.
[30] Wszystkie poniżej wymieniane miejscowości, do końca pamiętnika nr 7 na wschód od Kowla, między Kowlem a Sarnami.
[31] Rzeka, prawy dopływ Prypeci.
[32] Brak bliższych danych o powyższych.
[33] Brak bliższych danych.
[34] Niesmaczne, zepsute.
[35] Brak bliższych danych.
[36] Brak bliższych danych.
[37] Brak bliższych danych.
[38] Brak bliższych danych.
[39] Brak bliższych danych.
[40] Brak bliższych danych.
  
  

    
Henryk Domino w mundurze                       Fragment książeczki wojskowej Henryka Domino          
wojskowym                                                                                                                     

           
   

      
       
PAMIĘTNIK WOJNY - 1914/15/16 - NR 8

 

Październik 1915

Zajęcie pozycji pod Rafałówką (nad Styrem) [1]
1.10. piątek

   
Zaalarmowani poprzedniego dnia wieczorem strzałami na placówce III plutonu I kompanii na skraju wsi Bielskaja Wola – całą noc spędziliśmy wszyscy w okopach w ostrem pogotowiu, wyczekując nieprzyjaciela, który od czasu do czasu składał naszej placówce wizytkę. W nocy często powtarzały się strzały, nikt z nas nie zmrużył oka tej krytycznej nocy, kiedy zaś około 5-tej rano wróciliśmy na kwatery – zaledwie zaczęliśmy gotować śniadanie, gdy nagle zawołano „zbiórka”. Zgromadziliśmy się więc na dworze, tam zaczekaliśmy jeszcze chwil kilka, a następnie ruszyliśmy w marszu ubezpieczonym na przód w stronę Rafałówki – skąd niepokoiły nas patrole kozackie. Na samym przedzie szedł I pluton mojej kompanii – a więc szpica z 4 ludzi – następnie ubezpieczenie lewe w którem ja byłem – ubezpieczenie prawe – po za naszym plutonem II i III w tyralierach - gdyśmy zaś wysunęli się już kawał po za wieś – ruszył V batalion. O wiorstę drogi od wsi spodziewaliśmy się Kozaków. Przypuszczenia nasze nie okazały się mylnymi, bo gdy znaleźliśmy się w odległości 200 kroków od lasu usłyszeliśmy nagle strzały z lasu skierowane ku nam. Padliśmy więc wszyscy na ziemię, a gdy strzały ustały zaczęliśmy ostrożnie posuwać się dalej. Kiedy dotarliśmy już na skraj lasu, spostrzegliśmy ognisko, które palili przedtem Kozacy, a którzy dawszy strzałami znak swoim – uciekli. Posuwaliśmy się następnie powoli naprzód. W jednej chwili szpica spostrzega kilkudziesięciu Kozumów na przedzie w chwili gdy przejeżdżają na prawo przez drogę – strzałami wita ich należycie. Mijamy samotny dom w lesie i wkrótce dochodzimy na skraj lasu – posuwamy się jeszcze naprzód po czystem polu – za chwilę jednak, gdy zostaliśmy ostrzelani doszedłszy do wzgórza okopujemy się. Przed nami o ½ kilometra znajdował się Styr – otoczony dookoła zaroślami i bagnami, na lewo o ½ kil. Las – na prawo również nad Styrem po lewej ręce wieś Sobieszyce – za Styrem na wzgórzu miasteczko – Rafałówka. Bacznie obserwując co się przed nami dzieje spostrzegliśmy całe kolumny Moskalów, maszerujące od strony Rafałówki ku nam – na lewym brzegu Styru pokazują się Kozacy – nie zrażamy się jednak – pogłębiamy okopy i przygotowujemy się na gościnne przyjęcie naszych miłych braci spod cara. Tymczasem na lewym skrzydle i na prawym zajmują pozycje kompanie V baonu. Czekamy jednak na próżno na naszych zemlaków, nie spieszyło im się tego dnia do nas – posłali nam jedynie w upominku kilka granatów i szrapneli. Wiara zaczęła zaraz na temat amunicji rosyjskiej robić liczne przypuszczenia – tymczasem nadszedł wieczór zagadkowy – powysyłaliśmy ubezpieczenia i pokładliśmy się w okopach będąc przygotowanymi na wszelką ewentualność. Moskale jednak cicho siedzieli tej nocy – nie znając naszej siły.

   

Odwrót
2.10. sobota

    Z brzaskiem dnia zbudziłem się, wypocząwszy po torturach dnia poprzedniego. Od samego rana Moskale ostrzeliwali nas silnie ogniem artyleryjskim. Granaty ryły ziemię przed i za okopami naszymi – szrapnele pękały obficie nad naszemi głowami nie wyrządzając nam prawie żadnej szkody. Koło południa Moskale zaczynają bić do nas coraz bardziej – pluton I-wszy zmienia pozycję i przesuwa się więcej na prawo. Tam znachodzi gotowe okopy. Na prawym skrzydle dały się słyszeć nasze strzały karabinowe. W tem spostrzegamy w tyle na prawo posuwającą się tyralierę wzdłuż lasu. Sądząc, że to nasi nie zwracamy na nich wiele uwagi – lecz bacznie śledzimy, co dzieje się przed nami, spodziewając się ataku. W tem nagle z tyłu dochodzi nas strzał. Oczom naszym przedstawia się widok, który wznieca wśród nas zamieszanie – oto spostrzegamy w tyle za nami kozaków, którzy z wyciągniętymi szablami, z karabinami w rękach posuwali się wzdłuż lasu. Odwracamy się więc i paczkami otwieramy do nich ogień – wszczyna się piekielna strzelanina – zdanie –  „jesteśmy otoczeni” złowrogo przechodzi z ust do ust – jesteśmy gotowi bronić się do ostatka a nie poddać się. Tymczasem Moskale rażeni ogniem od nas z boku przez kompanię rekrutów, która była okopaną w lesie jako rezerwa, okopali się na miejscu i czekali dalszych losów. Następnie zaczynamy się powoli wycofywać sekcjami do lasu – na linii panuje największe zamieszanie – tu unoszą karabin maszynowy – tam konny ordynans galopuje na pozycje z rozkazami – grupki legionistów pochylone na dół szybko cofają się w las, a na to wszystko celnie bije artyleria rosyjska przeważnie granatami ekrazytowymi [2] pękającymi ze strasznym hukiem. W lesie zbiera się nasza kompania – wielu jeszcze brakuje – ale nie ma czasu na nich czekać – cofamy się dalej – w środku lasu zatrzymujemy się trochu – zrobiliśmy zbiórkę i w tyralierach zaczęliśmy się dalej wycofywać. Podczas zbiórki dostałem od sanitetów całą pocztę I kompanii, której nikt nie chciał zabrać. W tak krytycznej chwili nie rzuciłem jej, lecz cierpliwie niosłem, bo wiedziałem, że tam będzie kilka kawałków do mnie z domu i myślałem sobie w duchu – trzeba na ostatek przynajmniej dowiedzieć się co się dzieje w domu. Rozdawałem ją więc a resztki niosłem dalej. W tem znaleźliśmy się znowu w czystem polu – z lewej strony doszedł nas krzekot rosyjskiego karabinu maszynowego. Moskale wiedząc, że tędy będziemy cofać się, postanowili nam odciąć odwrót. Myśleliśmy już, że jesteśmy zgubieni i że ani jeden nie wyjdzie z pola gradu ognia. Ostatkami sił zaczęliśmy uciekać. Zmęczeni zaczęli wyrzucać tornistry – plecaki – i ja również bardzo zmęczony, myślałem, że już dalej nie będę mógł ratować się ucieczką. Trudno mi było rozstać z mojem plecakiem, w którym zgromadziłem całą pocztę, w którym miałem wiele pamiątek z pola. Na szczęście karabin maszynowy wziął dystans za krótki – następnie za daleki i dzięki temu zdołaliśmy ujść niechybnej śmierci już z objęć. Przed kwadransem na polu na którem teraz znaleźliśmy się, Kozacy zabrali do niewoli kuchnię, która przywiozła nam obiad, jednak nie zdołała już wydać i ratowała się ucieczką, jak również 3 wozy z fasunkiem, Kania [3], kucharz, chcąc uciec padł pod szablą Kozaka. Po drodze prowadzącej z lasu do Bielskiej Woli spotkaliśmy kilka ubitych koni, rozrąbanych szablami Austriaków i kilku strzelców. Tutaj bowiem – gdyśmy jeszcze byli na pozycjach, Kozacy stoczyli walkę z uciekającym pułkiem austriackim kawaleryi nr 13, pułk ten wycofawszy się  nie zawiadamiając nas o tem przynajmniej uratował nam odwrót. Ustawił bowiem na wzgórzu karabin maszynowy i Kozaków, którzy zajęli nasze tyły zmusił do ucieczki. Straty Kozaków poważne. Dowlekłszy się do Bielskiej Woli – tam odpoczęliśmy kilka minut, a następnie ruszyliśmy dalej w tył. Na skraju lasu czekał już na nas – komendant pułku aust. [austriackiej] kawaleryi – major i ten kazał nam się wrócić i atakować. My jednak wiedząc, że 6 kompania nie sprosta siłom nieprzyjaciela  nie zgodziliśmy się na to i dalej wycofaliśmy się. Już późnym wieczorem przyszliśmy do wsi Wólki Gałuzyjskiej, gdzie również były inne kompanie VI baonu, które dowiedziawszy się o naszem trudnem położeniu szły nam z pomocą – narażając się w drodze na niebezpieczeństwa (przejazd Kazumów przez kolumnę – strata koni – jeńcy 40). Zgłodniali, bo od 3 dni nie mając nic ciepłego w ustach – pokładliśmy się w stodołach – lecz zaledwie zdołaliśmy zasnąć – rozkaz alarmowej zbiórki zerwał nas na nogi. Kompania I otrzymała za zadanie stanowić ochronę artyleryi, która zaraz wycofała się do Gałużyc. Na 12-tą stanęliśmy w Gałużyi – tam znalazłszy kwatery – udaliśmy się na spoczynek.

   

3.10. niedziela
   
Wypocząwszy należycie po tych trudach, wstaliśmy około 6-tej – zgotowaliśmy sobie śniadanie – dostaliśmy fasunek i udaliśmy się na pole koło cmentarza, gdzie zaczęliśmy okopywać się wraz z V baonem. Dzień pogodny – około południa opuszczamy Gałuzyję i na wieczór przychodzimy do wsi Maniewicze – tutaj spotykamy mnóstwo spalonych domów w czasie naszej nieobecności – zajmujemy kwatery. Wieczorem zgłosiło się do naszego plutonu około 10 szóstaków [4], których pułk został rozbity pod Kostjuchnówką (niezawodne prowadzenie tchórzostwo poszczególnych komendantów). W nocy warta kwaterunkowa.

  

4.10. poniedziałek
   
Rano odmaszerowała I + IV kompania VI baonu do dworku Smoładowica na północny-wschód od Maniewicz, gdzie mieliśmy za zadanie patrolować całą okolicę i w nocy ubezpieczyć Maniewicze. Reszta baonu została we wsi. Około 10-tej obejmuję komendę nad patrolą złożoną z 7 ludzi – mam dotrzeć do rzeczki i biegiem jej posuwać się 3 kil. [kilometry], zarekwirować kilka sztuk bydła i Kozaków i wrócić. Ponieważ ta okolica jest niepewna i w każdym miejscu mogłem natknąć się na grasujących Kozaków, patrol była niebezpieczną. Lecz nie straciłem ducha – spatrolowaliśmy więc dany odcinek, około 4-tej wróciłem. Czekała już na  mnie obfita bo 45 kawałków poczty. W nocy cały I pluton wysuwa się w pole – wystawia ubezpieczenie. Ja z dwoma ludźmi jako patrol łącząca do VI pułku – idę 3 kil. [kilometry] do wsi Perekrestya, lecz doszedłszy tam, nie zastaję placówki – wracam więc i melduję to kompanijnemu – w nocy patrole w las.

  

5.10. wtorek
   
Nad ranem sekcja moja III-cia udaje się na lewo pod las i tam wystawia posterunki obserwacyjne. W południe wracamy do dworku – tam II i III pluton zabił 3 krowy – mamy dość mięsa, smażymy i gotujemy. Piękny dzień jesienny, liście zaczynają spadać – usiadłszy na ławce w ogrodzie – przenoszę się myślą do domu. Wieczorem odmaszerowała I i IV komp. [kompania] do wsi Perekrestya – tam IV kompania ubezpiecza – I-wsza udaje się na odpoczynek, wieś ta położona w lesie zaledwie 10 domów – Polacy.

   

6.10. środa
   
Wczesnym rankiem wychodzimy z domu i złożywszy w lesie rynsztunki [5] – odpoczywamy. Zimny poranek jesienny zaczyna nam dokuczać – po południu czytam i piszę. W południe idę na patrol z 5 ludźmi na północ, skąd dały się słyszeć. Niczego nie zauważyłem wracając kupiłem bochenek chleba za 3 korony – podzieliłem na cały patrol. Wieczorem przyszedł nas zmienić I pułk – myśmy odmaszerowali przez Smołodowice, Maniewicze do Gorodka, tam zostajemy na noc.

   

7.10. czwartek
   
Cały dzień na kwaterach – deszcz – czyszczenie karabinów – obfity fasunek – karne ćwiczenia kompanijne, wieczór zmieniamy kwaterę i ubezpiecza nas I pluton na drodze do Gałuzyi – zrobiwszy baryery na tej drodze.

    

8.10. piątek
    Koło południa zbiórka  III pułku na głównej drodze i odmarsz w kierunku płn.- zachodnim do wsi Gradyski, odległej o 12 wiorst. Droga prowadzi przez las – bagna – wygodne kwatery i nocleg.

   

9.10. sobota
   
Cały dzień pozostajemy na kwaterach – wieś duża – ponura – ludzi bardzo mało – poszukiwania za kabanem [6] dla plutonu nie uwieńczone pomyślnym skutkiem – w nocy ubezpieczenia nad rzeczką.

   

10.10. niedziela
    Koło południa odmarsz 5 klm [kilometrów] do Trojanówki. Tam spotkaliśmy niedobitki VI pułku i I pułk. II zaś pułk i IV pod komendą brygadiera Piłsudskiego udał się na prawe skrzydło, a przeszedłszy Styr pod Kołkami okopał się i dokazywał cudów waleczności np. odebranie Moskalom armat,  zabranych Austriakom – znalazłszy kwatery – udajemy się na nie – rozniecamy wspólne ognisko – smażymy – gotujemy  i wesoło czas upływa nam.

   

11.10. poniedziałek
   
Cały dzień na kwaterach, do południa piszę list do rodziców – zamiary przeniesienia się do artyleryi – po południu w poszukiwaniach za chlebem udaję się do starych znajomych mi rodzin żydowskich – dzień piękny, kwatera wygodna.

  

12.10. wtorek
   
Około 8-mej wymarsz do Gradysk – patrol do futorów w lesie – przyprowadzenie kabana – awantura – major Trojanowski [7] godzi sprawę.

  

13.10. środa – 19.10. poniedziałek
   
Przez kilka dni jesteśmy w rezerwie i wypoczywamy. Mamy iść na odpoczynek, wolno się starać o urlop. 4 urlopy w kompanii – wiara wnosi podania – ja również próbuję szczęścia. Nie mamy żadnych ćwiczeń – defilada – zakupno z Lublina – łaźnia – bielizna z Ligi Kobiet z Lublina. Cały III pułk kwateruje w tej wsi – I pułk w Trojanówce. W ostatnim dniu przygotowują nas do wymarszu – każą uzupełniać amunicję – dowiadujemy się, że Mochy przerwali front Czechom – wiemy już co nas czeka – następny dzień sprawdza nasze przypuszczenia.

  

Wymarsz z Grodysk okres ataków.
20.10. wtorek
   
Wczesnym rankiem alarm – i wymarsz. Maszerujemy najpierw do Gorodoka – tam odpoczynek godzinny – następnie maszerujemy w kierunku pd. zach. [południowo-zachodnim]. Koło cmentarza – przekraczamy tor kolejowy – na wieczór przychodzimy na nocleg do wsi Okońsk. Z bliskiej oddali dochodzą nas strzały armatnie i karabinowe. Nie zważając na to kładziemy się w ciepłej izbie do snu.

  

Zdobycie Jabłonki
21.10. środa
    Jeszcze ciemno było gdy nas zbudzono. Maszerujemy szosą na płdnie [południe]. Po drodze spotykamy Prusaków, wracających z pozycji, zmienił ich nasz I pułk. Uszedłszy jakie 172 wiorsty od wsi zatrzymujemy się (VI baon) i okopujemy się wzdłuż szosy koło lasu – jesteśmy w rezerwie – zimno dobrze nam dokucza – przed nami jakie 500 kroków słychać strzały karabinowe. Już dobrze się rozwidniło gdy do uszu naszych doszedł donośny głos hura – to I pułk zaatakował Moskali. W niespełna 10 minut prowadzono już pierwszych Moskali – wszyscy ucieszeni i zadowoleni, że dostali się do niewoli, gdzie bezpiecznie o życie. Maszerujemy szosą do wsi Jabłonki. Po drodze spotykamy jeszcze jeńców (wszystkich około 200) nadto 2 oficerów rosyjskich, których prowadzi nasz oficer na koniu – widzimy rannych, których Moskale znoszą – przechodzimy okopy rosyjskie – w nich pełno amunicji – i kilka trupów rosyjskich – zatrzymujemy się dopiero na skraju wsi za stodołami. Moskale już uciekli ze wsi – w pościgu na nimi I pułk – na prawo VI pułk. W ataku tym wzięto oprócz 200 jeńców 2 karabiny maszynowe, które Moskale zabrali Prusakom. Na pozycjach tych jak wcześniej wspomniałem byli Prusacy – ci nie mogli wypędzić Moskali i do tego stracili nawet 2 karabiny – toteż ze zdziwieniem dowiedzieli się o naszym zwycięskim ataku i bardzo z nas byli zadowoleni, co okazuje się z rozkazu, z okazji zdobycia Jabłonki, wydanego przez Prusaków. Około jedenastej maszerujemy do wsi Jabłonka Borowaja – po drodze spotkałem Curzajawskiego [8] podchorążego VI Pułku. Wieś ta przedstawia się uroczo, z tego choćby względu, że leży w środku lasu – domy stoją nie naruszone – ludniejsze dość. Tam stoimy koło 3 godzin – następnie maszerujemy w kierunku zachodnim 7 klm [kilometrów] do wsi Zagorówka – tutaj dostajemy obiad – bijemy prosiaka i udajemy się na spoczynek.

  

Atak na Kukle
22.10. czwartek
    Rano zbiórka i wymarsz naprzód przez wieś Dołżyce. Zagórówka jak i Dołżyce wsi porządne – nie spalone – przechodzimy przez łąki i wkraczamy do lasu. Tutaj dochodzi nas niedaleki odgłos strzałów karabinowych. W środku lasu spotykamy bagnistą rzeczkę, budujemy więc mostek i przeprawiamy się na drugą stronę. Uszedłszy jeszcze jakie 200 kroków kompania I-wsza i II-ga zostaje w rezerwie w lesie, III i IV zajmuje pozycje na skraju lasu, silnie ostrzeliwana przez Moskali – przy tej okazji został ranny kolega Kolbusz [9], który 2 dni jak powrócił ze szpitala po boju Jaskłowskim. Przez cały dzień panowała zacięta strzelanina. Kule szukały i nas w rezerwie – został ciężko ranny podporucznik II komp. [kompanii] ob. Spława [10] i zmarł z ran. Cały dzień niesiono koło nas lub prowadzono rannych – śmierć również miała obfite żniwo – szczególnie w III kompanii zginęli wszyscy podoficerowie. Gdy się już ściemniło – podsunęliśmy się pod samą linię. Najpierw III potem nasza I kompania krzyknąwszy hurra pędem rzuciła się naprzód na okopy rosyjskie. Lecz były one opróżnione, gdyż obrońcy ich uciekli – pozycje więc zostały zdobyte. Teraz nastąpił „fasunek” Moskali, których dosyć zabraliśmy [11]. Ja z innymi udałem się na patrol do pobliskiego lasku. Tam Moskale robili zbiórkę – kilku z nich zabraliśmy – nie chcących się poddać ubiliśmy nadto odbiliśmy kilku Austryaków, którzy ze łzami w oczach dziękowali nam za ocalenie. Przed nami śliczny lecz smutny widok – oto cała wieś Kukle w płomieniach – Moskale uciekając – znaczyli w ten sposób swoje ślady. Następnie przychodzimy do wsi, przez 2 godziny ubezpieczamy wieś od strony północno-wschodniej – następnie zmienia nas V baon – udajemy się na kwatery.

    

23.10. piątek
   
Nad ranem znowu idziemy na 3 godziny bliżej ubezpieczenia – spodziewając się ataku – następnie idziemy (I komp. [kompania]) do cerkwi, skąd po godzinie przenosimy się na kwatery. Tymczasem szóstacy ustawili na wieży cerkwi karabin maszynowy – spostrzegłszy to Moskale zaczęli ich silnie ostrzeliwać artyleryą i zmusili do zmiany pozycji. W całej wsi ruch panował nie do opisania. Moskale coraz bardziej zaczęli puszczać upominki na wieś ze swoich dział. W największym ogniu dzielę na pluton zakupy z Lublina – około południa okopujemy się przed domem. Noc spędzamy spokojnie na kwaterach – wieczór poczta i załażą z Czarkowskim [12], fasunek bielizny.

   

Szrapnel w izbie !!
24.10. sobota

   
Moskale biją cały dzień do wsi – szrapnele i granaty pękają po całej wsi – nasza I-wsza kompania, jak i cały VI baon w rezerwie na kwaterach. Po południu coraz częściej zaczynają pękać szrapnele koło naszej kwatery. Wszyscy pouciekali z izby – zostałem tylko ja pisząc kartkę do domu, Stawiarski, Giec [13] i Lubieński. Wtem usłyszeliśmy za ścianą huk i w tej chwili zrobiło się ciemno – ja w tej chwili znajdowałem się przy drzwiach – jakaś siła niewidzialna przewróciła mię i wypchnęła z sieni – gdzie doszły mię z izby głosy – sanitet! Nie wiele myśląc i nie tracąc przytomności wpadłem do izby i oczom moim przedstawia się wzruszający widok. Na ziemi siedział ob. Stawiarski a pokazując mi na nogę mówił – urwało mi nogę – trochę mię boli – zawołajcie sanitata. Przy drzwiach stał Giec zraniony drzazgami w twarz i jęczał z bólu. Lubieński zaś poturbowany w rękę – już pobiegł do lekarza – będąc zadowolonym, że dostanie się na Hinterland [14]. Przywołałem zaraz sanitetów – ci obandażowali Gieca, a Stawiarskiego przenieśli na noszach do kwatery doktora. Wszyscy dziwiliśmy się, jak biedny Stawiarski z obojętnością i zimną krwią poddał się losowi. Ale i ja nie wyszedłem bez pamiątki z tej izby – bo oto kulki szrapnelowe podziurawiły mi płaszcz – widząc w tem Opiekę Bożą – dziękowałem potem Bogu – ręka Boża czuwa zawsze nade mną i już nieraz znajdowałem się w największym niebezpieczeństwie życia – zawsze udało mi się wyjść cało. Wieczorem udałem się na kwaterę doktora – tam wypłaciłem wszystkim trzem zapomogę po 4 korony. Stawiarskiego pomogłem wynieść na wóz – przy pożegnaniu zaś poprosiłem Lubieńskiego, by odwiedził moich rodziców, gdy będzie blisko Babicy, pozdrowił Ich ode mnie i pocieszył, że jestem zdrowy, co Lubieński zrobi, będąc w Rzeszowie. Wieczorem okopujemy się po za stodołami – atak – około 12-tej wracamy na kwatery – znalazłszy kawał urwanej nogi – owinąwszy ja w płótno grzebiemy pod domem – i udajemy się na spoczynek, ale już nie w izbie lecz w stajeńce.

   

Na pozycjach za Kuklami
25.10. niedziela

   
Wczesnym rankiem, bo już około 4-tej – wyszedłszy na ulicę usłyszeliśmy na pozycjach piekielna strzelaninę i ustawiczne hurra. Biegiem lecimy na pozycje za cerkwią – kulki tylko świstają nam koło uszu – po drodze spotykamy kompanie z I pułku, która znajdowała się w rezerwie. Przed nami atakował I-wszy pułk. Po chwili przesuwamy się na prawe skrzydło i tam niedaleko wiatraka okopujemy się szybko, gdyż artylerya rosyjska zobaczywszy nas, celnie ostrzeliwała. Byliśmy w rezerwie Austryaków, którzy o 50 kroków byli przed nami. Moskale biją cały czas z artyleryi – szczególnie granatami – płonący dom – po niejakim czasie zmieniamy Austrayaków – ci udają się do wsi. Po południu byłem na patroli z Biernackim. Wieczorem strzelanina – w nocy fasunek płaszczy – obiad i poczta. Noc spokojna.

  

Patrol w okopach rosyjskich
26.10. poniedziałek

   
Wczesnym rankiem idę na patrol na ochotnika z Rogowskim i Ostą (Kędzierskim) do okopów rosyjskich, zbadać, czy Moskale są jeszcze w nich. Doszedłszy na górkę, zobaczyłem w odległości 400 kroków przy okopach, leżącego człowieka dającego mi jakieś znaki ręka. Wróciłem więc do Rogowskiego, który z Ostą stał nieco w tyle – wziąłem od niego lornetkę, powróciłem na poprzednie stanowisko i przez lornetkę zobaczyłem, że ranny w nogę Austryjak. Wróciliśmy więc do kompanijnego z zapytaniem, co mamy dalej robić – bojąc się podstępu Mosków – kompanijny zostawia to do naszej woli – ja więc chętnie z lornetką w ręku ostrożnie posuwam się do rannego – przyszedłszy do niego dowiedziałem się od niego, że poprzedniego dnia rano w czasie ataku został ranny i przywlókł się aż tutaj z pobliskiego lasu skąd Austryacy uciekli – po nieudanym ataku. Okopy rosyjskie przy których ranny leżał były puste – przywołałem więc Rogowskiego i Ostę. Koło okopów leżało kilkunastu zabitych Austryaków – w okopach pełno karabinów, łopatek oraz całych rynsztunków. Wziąłem 3 plecaki – 2 nowe karabiny – rannego usiłowaliśmy zabrać na celcie [15] – lecz ponieważ sprawiało mu to ból – zostawiliśmy go – zapewniając go, że zaraz przyjdą saniteci z noszami to go wezmą. W powrocie znaleźliśmy oficera I pułku Sternschussa [16] – wzięliśmy jego papiery, browning [17], zegarek, lornetkę, te oddaliśmy w kancelaryi Brygady – ja zaś zostawiłem sobie na pamiątkę czapkę i scyzoryk. Wróciwszy do okopów zdaliśmy raport – wszyscy zazdrośnie patrzyli na me 3 plecaki i czapkę – zaraz zmieniłem sobie plecak, gdyż mój był już podarty – schowałem sobie koc, trochę bielizny ciepłej i nowy karabin – resztę rozdałem innym. Zaraz poszły patrole – by również coś znaleźć – poprzynosili więc plecaki i karabiny. Około 10-tej odchodzimy do wsi – beczka ogórków kiszonych – wieczór na kwatery – noc spokojna.

   

27.10. wtorek
    Rano o 4-tej alarm – wymarsz w kierunku wschodnim – marsz ubezpieczony – po drodze spotykamy mnóstwo nie pogrzebanych Moskali, bandaże , amunicję – to ślad zaciętej walki stoczonej na tych polach. W odległości 1 ½ klm [kilometra] od wsi Kukle zatrzymujemy się w lesie (VI baon) i zajmujemy rów leśny – artylerya rosyjska puściła nam kilka szrapneli – na lewo w lesie Prusacy – cały dzień siedzimy w tym rowie – dzień pogodny – obiad w południe – po południu załatwiam pocztę – wieczorem udajemy się do rosyjskich ziemianek – które Moskale zbudowali – spodziewając się tu zimować lub iść naprzód – a nie cofać się. Jak widzimy Moskale zacięcie się bronią tu nad Styrem, codziennie pchają nowe posiłki – nadto mają wiele amunicji i robią nią wielkie spustoszenie w naszych szeregach. W ziemiankach zapalamy sobie i udajemy się na spoczynek. Noc spokojna.

  

Prima nix [18]
28.10. środa

   
Cały dzień  zostajemy w ziemiankach. Rano udaję się do Prusaków w zamiarze zakupna chleba, lub innych prowiantów – nic jednak skórałem u nich – bo sami nic nie mieli – w powrocie przeszukuję próżne ziemianki rosyjskie. Tam znalazłem z garniec ziemniaków – zabrałem ze sobą i wkrótce już zajadałem się okraszone łojem baranim. Za mojem przykładem poszli i inni szukać – lecz już za późno. Po południu spada pierwszy śnieg – chowamy się zziębnięci do ciepłych ziemianek – żołd – rachunki kasowe. Pod wieczór fasunek i kuchnia. Wieczorem grzejemy się przy wspólnych ogniskach. Noc spokojna.

  

Atak na Kamieniuchę
29.10. czwartek

    Pobudka o 3-ciej – śniadanie i wymarsz na pozycje, gdzie zmieniamy I pułk – Ponieważ zimny już poranek – zbieramy opał i palimy. O 8-mej artylerya pruska zaczyna silnie ostrzeliwać okopy rosyjskie, znajdujące się na skraju wsi Kamieniucha. Pod działaniem silnego ognia artyleryjskiego Moskale zaczynają wycofywać się z okopów – i zaczynamy podsuwać się naprzód – zaczyna bić do nas artylerya rosyjska. Ponieważ do wsi dzieliła nas odległość jakieś wiorsty i to zupełnej równiny – podsuwanie nasze było utrudnione. Toteż podsuwaliśmy się aż do wieczora. Koło 3-ciej godziny Prusacy weszli do wsi – a gdy już byli na wzgórku koło cerkwi – przypuścili kontratak Moskale. Prusacy cofnęli się, lecz wzmocniwszy się rezerwą poszli naprzód – Moskale wycofali się z okopów – zatrzymali się jednak na ich lewym skrzydle w lesie – tam też przy końcu zaczęła bić artylerya pruska – zmuszając Moskali do ucieczki – tembardziej, że i my wspomagali ja silnym ogniem karabinowym. Wieczorem zatrzymaliśmy się przed lasem i okopali I, II, IV, kompania III zaś udała się do gotowych rosyjskich okopów. Ponieważ do uszu naszych dochodziły ciągłe krzyki rannych Moskali o pomoc sanitarną – powychodziły zaraz liczne patrole i poprzynosiły nam Moskali – których nasi saniteci zaraz opatrzyli. W nocy przyjechała kuchnia – przywożąc ciepłą a tak pożądaną strawę – fasunek butów, ciepłej bielizny, swetrów itd. Noc spokojna. Ogniska. Zabici Moskale.

 

Zwiedzanie pobojowiska
30.10. piątek

   
 Wczesnym rankiem prowadzę patrol złożoną z 5 ludzi do lasu celem skonstantowania, czy nie ma tam Mosków. Znajdujemy próżne okopy – gdzie niegdzie ciała poległych Moskali – w powrocie spotykamy Prusaków, maszerujących na pozycje. Wracam z ludźmi do obozu – a rozpaliwszy ognisko – rozgrzałem się i około 10-tej wraz z ob. Grzebykiem poszliśmy zwiedzić okopy rosyjskie i pobojowisko dnia poprzedniego. Tam zobaczyliśmy straszne działania pruskiej artyleryi – całe okopy pozasypywane – co kawałek zagłębienie i dziury od granatów – co kawałek trup Moskala. – pełno amunicyi i karabinów japońskich – Prusacy znosili swych poległych braci i grzebali ich koło wiatraku. Na widok tylu poległych – doznaje człowiek wdzięczności wyborem Boga – że raczył zachować człowieka przy życiu. Wieczorem udałem się do wsi a spotkawszy tam pruską kantynę [19] – kupiłem za 3 korony flaszkę wina, którą potem wypiliśmy z ob. Grzebykiem i Skowronem [20] – dobrymi przyjaciółmi z Budziwoja – miła pogawędka w okopach – plany na przyszłość. Noc spokojna.

  

31. 10. sobota
   
Około 5-tej rano wstałem zmarznąwszy serdecznie w nogi – gdy wstałem byłem pokryty cały śniegiem, nie dziw więc, że zimno zaczęło mi dokuczać. Następnie zbiórka batalionu. Zbiórka i i III pułku pod wiatrakiem – śnieg – odmaszerowujemy na lewe skrzydło – gdzie podobno Moskale znowu przełamali front. Marsz przez las – na południe przychodzimy do wsi Lisowo, tam zostaje I pułk – III maszeruje jeszcze 5 klm do wsi Wołczyska. Z braku kwater – otrzymujemy rozkaz budowania ziemianek, tembardziej, że mamy w nich pozostać 10 dni w rezerwie – na ziemianki pozwolono nam rozebrać 2 stodoły. Wiara z zapałem wzięła się do kopania ziemianek, ciesząc się 10-dniowym wypoczynkiem. Wieczorem podział 200-stu funtów cukru na kompanię – 24 menażek na pl. [pluton]. Noc spokojna.

  

W październiku
Dotarcie do rzeki Styr (1.10.)
Na pozycjach pod Rafałówką (1 – 2)
Otoczenie przez Mocków i odwrót (2.10.)
Powolne cofanie się na Wólkę Gał., Gałuzyję i Maniewicze (2 – 5. 10.)
Ubezpieczenia w Smodoławicy i Perekrestyi (5 – 10. 10.)
Tygodniowy odpoczynek w Gradyskach – urlopy (3) – (12 – 20. 10.)
P
rzerwanie frontu Austryakom pod Maniewiczami, niespodziewany nasz wymarsz na pozycje (20.10.)
Zajęcie Jabłonki (21.10.)
Zwycięski atak na Kukle (22.10.)
Dwudniowy wypoczynek w Kuklach – szrapner w izbie  – (22 – 24. 10.)
Na pozycjach za Kuklami (25.10.)
Patrol do okopów rosyjskich (26.10.)
Atak na Kamieniuchę  (29.10.)
Przesunięcie na lewe skrzydło pod Lisowo (31.10.)

      


Fragment pamiętnika H. Domino z dnia 29.09.1915 r.
      

Listopad 1915

„Wszystkich Świętych”
1.11. niedziela

    Ponieważ nie zdołałem zbudować ze swoją sekcją ziemianki – spędziłem noc pod gołym niebem w wykopanem dole na snopkach, którymi były pokryte stodoły. Wstawszy około 8-mej godziny ugotowałem sobie kawy a umywszy się w pobliskim strumyku wziąłem się z innymi do dalszej roboty około ukończenia ziemianki. Jedni z sekcji pogłębiają – a ja z Polityńskim [21] poszedłem szukać materyału na dach. Na polu w odległości ½ wiorsty znajdował się cmentarz – a około niego dawne okopy rosyjskie. Tam skierowaliśmy swe kroki. Cmentarz wywarł na mnie przygnębiające wrażenie – krzyże podruzgotane od pocisków armatnich, które nawet spoczywającym tam w wiecznym odpoczynku – nie dały spokoju. Austryacy przychodząc zabierali krzyże i o zgrozo!! palili je by się rozgrzać. Na cmentarzu znajdowały się mogiły poległych Prusaków. Przyniosłem ze 3 razy kilka okrąglaków i około południa spocząłem sobie. Tymczasem ci, którzy pogłębiali dół, nie zważając na to, że im głębiej – tem więcej wody – i praca ich w niwecz się obróciła – gdyż w południe ściany obwiozły się i musieliśmy pomyśleć o innej ziemiance. Po południu 5-ty batalion zaczął rozbierać cerkiew. Za ich przykładem poszli i niektórzy z naszego baonu – znosząc blachę i deski do swych ziemianek. Nie przyłożyłem ręki do tego karygodnego czynu i politowaniem patrzyłem się na burzycieli świątyni Pańskiej. Koło wieczora zaczęliśmy kopać inną ziemiankę, lecz na wieczór nie wykończyliśmy – spać zmuszeni byliśmy więc pod gołym niebem – podczas gdy inni mogli spać pod dachem. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i gwarząc popijaliśmy czarną kawulę – przed spoczynkiem nie przeczuwając niczego – porozbieraliśmy się (pierwszy raz od kilku miesięcy) i smacznie zasnęliśmy. Dnia tego za tytoń „wytrzasnąłem” od Austryaków dwa bochenki chleba i kupiłem w naszym sklepie kilo cukru za 60 zł.

  

2.11. poniedziałek
   
Około 3-ciej nad ranem alarmowa zbiórka i wymarsz do wsi Lisowo – a stamtąd koło parku – w kierunku płdn. zach. [południowo-zachodnim]. Dochodzimy do toru, wzdłuż toru spotykamy poległych Rosyan – ofiary poprzedniego ataku. Na skraju lasu zatrzymujemy się – pozwolono nam zgotować sobie kawy. Nie tracąc czasu znajdujemy po drugiej stronie toru strumyk – tam nabieramy wody – i wkrótce kilkanaście ognisk wskazuje – ze nie czekamy na kuchnię, by nam przywiozły śniadanie, lecz sami bawimy się w kucharzy. Około 9-tej wchodzimy do lasu – na skraju którego znajdowały się okopy rosyjskie wówczas opuszczone – w lesie spotykamy sanitaryuszy pruskich i lazaret [22] polowy – znak, że linia w pobliżu. Zajmujemy tymczasowo gotowe ziemianki – zbudowane przez rezerwy pruskie. Po południu przesuwamy się bliżej linii na drugi skraj lasu. Tutaj znachodzimy okopy bez dachów – budujemy sobie dachy by przynajmniej na głowę deszcz nie kropił. Wtedy został ranny telefonista Sawnor [23] z Lublina. Prusacy chcąc wyrównać front zaatakowali na wieś Podgacie – atak mimo tylu strat nie powiódł im się – maja zamiar zaatakować w nocy – i dlatego rezerwy ściągnięto bliżej. O zmroku przyjechały kuchnie – przywożąc nam obiad i kolację – noc spokojna.

 

Zajmowanie pozycyi pod wsią Podgacie w gradzie ognia karabinowego
3.11. wtorek

    O brzasku dnia opuszczamy okopy ( I komp. [kompania]– bo II w Lisowie, a III i IV zostaje w rezerwie) i wysunąwszy się na skraj lasu – rozwijamy się w tyralierę i podbiegamy celem zgęszczenia linii pruskiej, kiedy dobiegamy na wzniesienie – Moskale zobaczywszy nas otworzyli ogień karabinowy – kulki jak roje os lub pszczół brząkały nam koło uszu – wtedy to dostał ataku serca i został na zawsze na polu św. P. Garbarz – Madej Stan.[24] [Stanisław] z Rzeszowa – wówczas komendt. [komendant] III pl. [plutonu] I kompanii – kilku zostało rannych – niektórym zaś kulki podziurawiły płaszcze, plecaki – konserwy, Bargier. Dostawszy się do okopów posuwamy się na prawo bliżej wsi Podgacie i tam zajmujemy wyznaczony nam odcinek – w okopach spotykamy Austryaków między Prusakami – Kiedy już każdy zajął swoje miejsce udałem się z ob. Grzebykiem na prawo i tam za cukier dostałem od Austryaków kilka kawałków chleba. Koło południa do naszej kompanii dołączyła I komp. [kompania] II pułk. [pułku] II Brygady. Było to pierwsze spotkanie I z II Brygadą na pozycjach – Zaraz udałem się do tych wiarusów z Karpat [25] – i dowiedziałem się, że tylko jedna kompania jest na pozycjach, a inne – IV w lesie w rezerwie nie mogłem więc zobaczyć się ani z Macem ani z Wójcikiem [26]. Całe popołudnie schodzi mi na czyszczeniu karabinu – na rozmowie z Grzebykiem oraz pisaniu kartek do Rodziców – Nasze okopy znajdują się w odległości 300 – 400 metrów od okopów rosyjskich, leżących na skraju lasu – W las ten bije cały dzień pruska artylerya siejąc zniszczenie i śmierć wśród drzew, które pod pruskimi działowymi skłaniają się jakby głowy w dół i całymi koronami spadają na ziemię. Wieczorem deszcz – o 6-tej wracamy do lasu do rezerwy – dostawszy obiad i kładziemy się spać – nie długo jednak śpimy – bo około północy alarm – błądzenie po polach – i przybycie na pozycje – przechodzimy odcinek zajęty przez Prusaków – którzy wystawiwszy ubezpieczenie smacznie chrapią – wtedy to znalazłem „Kochmaschynę” [27] – która służy mi wiernie i karmi. Zająwszy swój odcinek kładziemy się spać – szukawszy przedtem na darmo kropli wody – noc spokojna.

   

4.11. środa
   
Wczesnym rankiem zerwawszy się – znalazłem w okopach wykopana studzienkę, a zaczerpnąwszy mętnej wody, której by nasza Baśka [28] nie tknęła – zgotowałem kawy i trochę się posiliłem. Dzień pogodny – artylerya pruska silnym ogniem praży skraj lasu gdzie ukryty nieprzyjaciel w swych niezdobytych okopach. Po południu obejmuję inspekcję w kompanii – wieczorem biorę kilku ludzi i w kubłach przynoszę obiad dla IV kompanii, która była w pierwszej linii przed nami. Ponieważ kuchnia nie mogła dojechać na pozycje musieliśmy blisko kilometr dźwigać kotły – narażeni nawet na niebezpieczeństwo życia, ponieważ Moskale oświetlali nas rakietami i słali nam pozdrowienia żołnierskie swemi ekrazytówkami [29]. Około 1-wszej położyłem się spać – wystawiwszy w okopach posterunki obserwacyjne z IV sekcyi.

   

5.11. czwartek
    Ponieważ noc była zimna i zmarzłem w nogi – wstałem już około 6-tej gdy zaczęło się rozwidlać i przełknąłem trochę chleba i wzrok mój zwróciłem na pozycje nieprzyjacielskie. Po chwili zauważyłem na skraju lasu – jakąś poruszającą się szarą masę – masa ta później wydłużyła się i zaczęła się zbliżać ku naszym pozycjom. W masie tej poznałem tyralierę Moskali – którzy rozwinąwszy się pod lasem zaatakowali nas. Tyralierę tę zauważyli i inni. Zaraz zbudziliśmy por. [porucznika] Rzeckiego kmdt. [komendanta] I kompanii i Dubiela [30] por. [porucznika] IV komp. [kompanii] – Rzecki posłał natychmiast celem zgęszczenia IV komp [kompanii]. Mój I pluton – razem przeszliśmy do IV komp [kompanii]. (100 kr [kroków]). Tymczasem Prusacy, z którymi IV komp. [kompanii] łączyła chcąc podpuścić bliżej Moskali nie kazali strzelać. Moskale więc pewni, że w okopach znajdą Czechów, którzy im się zaraz poddadzą – powoli zbliżali się do naszych pozycyi. Tymczasem Prusacy ustawili dwa karabiny maszynowe – a z kompanii I II bryg. [brygady] 1 karabin masz. [maszynowy] i gdy Moskale byli już w odległości 100 kroków zaczęli do nich bić. Moskale zgłupieli – jedni zaczęli się cofać – ci jednak zginęli od naszych strzałów karabinowych – inni zaś podczołgali się do poprzecznego rowu łączącego nasze pozycje z lasem, na polu zostało już kilku zabitych – reszta ciężko rannych, ci czołgając się do swoich ginęli od celnych strzałów pruskich. Garstka jaka znalazła chwilowe schronienie w rowie zaczęła nas ostrzeliwać i my im odpowiedzieli ogniem karabinowym. Tymczasem Prusacy, chcąc Moskali zmusić do poddania się – rzucili ze swoich pozycyi kilka ręcznych granatów – a następnie sekcja pruska wyszedłszy z okopów zaczęła okrążać Moskali – wtedy garstka Moskali porwała się do kontrataku – śliczny to był widok, gdy dwa małe zastępy zbliżały się do siebie – w jednej chwili dali do siebie ognia, ze strony pruskiej jeden zabity – jeden ranny – u Moskali 3 rannych – reszta poddaje się. Ale ci co zostali w rowie nie myśleli się poddać. Poszło więc 3 Prusaków a z nimi ja i Biernacki sierżant I komp. [kompanii]. Wzięliśmy po kilka ręcznych granatów zbliżyliśmy się jakie 5 kroków do Moskali, a gdy zachęciliśmy ich by się poddali odpowiedzieli nam ogniem karabinowym. Wtedy zaczęliśmy rzucać na nich granaty. W jednej chwili zobaczyliśmy w powietrzu ręce – to kawał ciała ludzkiego – lub głowę – oderwana granatem. Ja z drugim Prusakiem rzuciliśmy się naprzód biorąc około 30 jeńca. Widok jaki przedstawił nam się był straszny – oto leżeli porozrywani Moskale, bez nóg, rąk, bez głowy – tych którzy dawali znaki życia pozabieraliśmy i obandażowali. Na równinie przed rowem naliczyłem około 40 zabitych – niektórzy konali jeszcze w ostatnich przedśmiertelnych konwulsjach. Ja z Biernackim i dwoma Prusakami – przeszliśmy blisko okopów rosyjskich zbierając rannych i szukając chleba – na widok tyle zabitych – żal mi się zrobiło tylu ludzi, z których niejeden zostawił w domu rodziców – żonę, dzieci, braci, siostry, którzy go już nigdy nie zobaczą – pomyślałem sobie, że i mnie ten sam los może spotkać i z serca popłynęła prośba do Stwórcy, by mię strzegł i wrócił kochanym Rodziom i braciom. Jak od jeńców później dowiedzieliśmy się, zaatakowała nas 1 czata – a druga była w rezerwie – ta jednak widząc groźne położenie swej poprzedniczki – wolała nie iść z pomocą – by się stracić. Gdy już wróciliśmy do swych okopów około 10-tej – por. [porucznik] Rzecki wydał rozkaz, aby chorzy zapisali się i poszli do doktora do Lisowa (3 wiorsty).
   
Od kilku tygodni byłem coraz bardziej słabszy a ponieważ stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień – ja który przez 7 miesięcy nie zaglądałem do doktora – zdecydowałem się wraz z innymi pójść do doktora. Wszyscy przepowiadali mi, że szkoda mojej drogi, bo mię doktor wróci – i ja również spodziewałem się tego, nawet nie pożegnałem się z kolegami mówiąc do nich – do widzenia za kilka godzin. Poszło nas więc z I plutonu około 12 ludzi, z samej mojej sekcyi, liczącej 8-śmiu – poszło 7 ludzi. Po drodze ostrzeliwali nas Moskale – przechodząc koło komendy pruskiej – spotkaliśmy Stelmaszyka [31] wiozącego fasunek – zafasowaliśmy więc po bochenku chleba i kawy. Na 2-gą przyszliśmy do Lisowa – gdzie stał nasz tabor [32] batalionowy, kuchnia – oraz tren austryacki. Doktor zbadawszy chorych z IV kompanii – połowę z nich, którzy nie mieli 39o gorączki odesłał do kompanii – resztę zostawił – między nimi Pudełka i Sekulskiego [33]. Nas miał zbadać dnia następnego. Wieczorem zaczął pokropywać deszcz – porozbijano namioty – ja zaś wystarawszy się o miejsce w szopie, gdzie stali z końmi Prusacy, wraz z Ostą tam spokojnie od kilku pierwszy raz przenocowałem.

  

6.11. piątek
    Spędziwszy spokojnie noc wstałem około 8-mej – zgotowałem śniadanie – „czarnej piczy” – wystarałem się o woreczek sucharów od Prusaków a około południa wraz z pudełkiem przeszliśmy koło taboru austr. i po dworskim ogrodzie snując piękne plany na przyszłość – (hinterland – Badd – Hall – Salzburg). W południe pojechał dr Paczesny [34] do pobliskiej wsi Sewerynówki na pogrzeb św. p. porucznika Żulińskiego Romana [35] zmarłego wskutek ran odniesionych w ataku na Kamieniuchę. Ponieważ wrócił dopiero wieczorem nie badał nas znowu tego dnia. Po południu przyszli z pozycyi z naszego plutonu jako chorzy ob. Bargier, Jurkowiecki [36] i Borsuk [37]. Wieczorem wyfasowaliśmy po bochenku chleba – nadto ja otrzymałem drugi w dodatku kawę, wino, rum i dostaliśmy pocztę. Na noc wziąłem do stodoły oprócz Osty – jeszcze Pudełka i Sekulskiego – pogawędka z wiarusami z II brygady – Noc spokojna.

    

Wołczysko – Sewerynówka. Badania lekarskie
7.11. sobota

    Rano w całej wsi zamieszanie – artylerya ucieka – tren wycofuje się – podobno Moskale przełamali front. Dr Paczesny uciekł gdzieś – my chorzy idziemy do Wołczyska – i tam meldujemy się u dr brygady, austrayackiego porucznika, który uznawszy nas za chorych (mnie vitim cordis [38]) odsyła do szpitala w Sewerynówce. Maszerujemy więc przez Lisowo a na 5-tą przychodzimy do Sewerynówki. Tam zapisano nas do księgi – dano kolacyę – i ciepłą kwaterę. Noc spokojna.

    

Przybycie do st. kol. Maniewicze
8.11. niedziela

    Po śniadaniu wsadzono nas na furmanki, które miały nas zawieść do stacyi kol. [kolejowej] Maniewicze. Droga ta prowadziła przez las – mijamy Sobiesin – Okońsk i na południe jesteśmy u celu. Saniteci prowadzą nas do szpitala polowego pokrytego celtą – w którym znajdowało się około 200 chorych. Dnia tego wypłacono 11-stu obywatelom z mojego plutonu zapomogi po 4 korony, co stwierdzają podpisami. Noc spokojna – bo z dala od linii, nie potrzebujemy się obawiać alarmu.

     

Wyjazd na „Hinterland”
9.11. poniedziałek

    Cały dzień zostajemy w szpitalu. Koło stacyi ruch nie do opisania – bo to ostatnia stacya kol. [kolejowa] przed linią – to przychodzą transporty chorych lub rannych – to furmanki zajeżdżają po prowiant itd. wieczorem o 6-tej godzinie wsiadamy do pociągu (salonówka) i odjeżdżamy n Hinterland .

     

Kowel – Chełm
10.11. wtorek

    Po całonocnej jeździe – przyjechaliśmy do Kowla na 7-mą rano. Legioniści w liczbie około 100 udali się z sanitetami do pobliskiego szpitala IV armii. Tam zaraz idziemy do kąpieli – ubranie dajemy o dyzynfekcji – następnie udajemy się na sale a tutaj dostajemy łóżko – na którem zapomnieliśmy jak się śpi. Po smacznem obiedzie udajemy się na stacyę – i wsiadłszy około 5-tej do pociągu  - jedziemy dalej.

    

Przybycie do Chełmu [39]
11.11. środa

    Kiedy zaczęło się rozwidlać zobaczyliśmy z dala wieże i mury miasta Chełmu – na 7-mą byliśmy już na stacyi – tam wysiedliśmy i po śniadaniu udaliśmy się grupkami do szpitali. Ja, Pudełek i Sekulski – trzymaliśmy się razem i dostaliśmy się do „szkoły technicznej”. Tam znowu kąpiel i desynfekcja. Badania lekarskie po południu – ja, Pud. i Sek. dostajemy drugą dyetę.

     

Pobyt w Chełmie
12.11. czwartek   13.11. piątek

    Ponieważ spotkaliśmy tu dr Polaka [40] i jednego zugsfuhrera [41], znajomego Pudełka – mieliśmy wszelkie wygody i niczego nam nie brakowało. Lecz niedługo przeznaczonem nam było pozostawać w tym szpitalu – po dwóch dniach opuściliśmy go – wyjeżdżając dalej.

     

15.11. niedziela
    Około 11-tej przed południem udajemy się na dworzec kolejowy i odjeżdżamy w stronę Galicyi. Cieszyłem się myślą, że może uda mi się dostać teraz w strony rodzinne – jednak zawiodła nadzieja – około 10-tej w nocy przybywamy do Lublina – po dwóch godzinach udajemy się w dalszą podróż. Cały pociąg sanitarny – wiezie około 400 chorych i rannych – stacje kolejowe przeważnie popalone i zniszczone – wszędzie ślady, że tędy przeszło widmo wojny.

    

16.11. poniedziałek
    Około 6-tej rano zbudziłem się w Kraśniku [42] – stacja w lesie – tutaj śniadanie. Liczne mogiły i krzyżyki, wskazują, że tu stoczono bój zacięty – okolica lesista – swojska – powoli mijamy małe stacyjki: Karówka, Szaslawka, Rzeczyca – Zychów, Zaklików (miasteczko), Lipa, Kępa [43] przejeżdżamy przez most na Wiśle i na 3-cią przyjeżdżamy do Rozwadowa [44]. Tutaj zatrzymaliśmy się na ½ godziny – widziałem się z Jerzykowską [45] i około 3 ½ udaliśmy się w dalszą podróż. Mijamy powoli stacye: Grębów, Sobów, Tarnobrzeg, Mielec i na 9-tą przybywamy do Dębicy [46]. Tutaj próbowałem wyrwać do Rzeszowa i zdecydowałem się już przesiąść do obok stojącego pociągu osobowego – lecz dowiedziawszy się od konduktora, że to pociąg zdążający nie w stronę Rzeszowa [47], lecz Rozwadowa – w chwili, gdy ten już ruszał z miejsca, zdążyłem jeszcze na powrót wrócić do własnego pociągu. W Krakowie byliśmy na 12-tą w nocy. Nadzieja, że w tym prastarym grodzie wawelskim zostaniemy w szpitalu znowu zawiodła – bo zaraz w nocy pojechaliśmy dalej.

     

17.11. wtorek
    Na 3-cią po południu przyjeżdżamy do Morawskiej Ostrawy [48], na 6-tą jesteśmy w Przerowie, mamy jechać do Wiednia – w Przerowie [49] przykra niespodzianka, bo oto przyszła depesza, by jechać do Józefowa [50] w Czechach – skręcamy więc z toru prowadzącego do Wiednia i zbaczamy na Ołomuniec [51]. Rano zbudziliśmy się już na miejscu.

    

Pobyt w Józefowie
18.11. środa

    Ze stacyi udajemy się wraz z sanitetami do szpitala. Po drodze mijamy baraki jeńców rosyjskich, których w tym miejscu znajduje się kilkanaście tysięcy. Przechodzimy przez most i wchodzimy do miasta, położonego na wzgórzu. Moskale pracują około wznoszenia murów fortecznych. Wszyscy legioniści w liczbie około 50-ciu przeznaczeni zostali do szpitala garnizonowego – z tego zaś wieczorem – po kąpieli w łaźni przeniesiono nas do innego szpitala.

     

Pobyt w szpitalu w Józefowie
19.11. – 24.11.
 
   
Nie należał w cale do przyjemnych – wikt marny – nie wolno wyjść na miasto – pepicy – każą nam zamiatać i myć podłogi – w zamian za to przypominamy im o bohaterskich czynach ich braci w polu – doktór dowiedziawszy się o tem, po tygodniu bez badania – odsyła nas do kadry – zostawiając tylko ciężko chorych i rannych, którzy również chcą z nami jechać – Arasztuny – Sobczak – ja, Pudełek i Sekulski trzymamy się razem – IV dyeta – vitim cordis i Muskelreumat [52]. Niecierpliwie oczekujemy dnia – by się tylko wydrzeć na wolność z tego więzienia.

    

Praga
25.11.

    Wczesnym rankiem via Kónigratz – Chlumetz [53] – na 11-tą jesteśmy w Pradze [54]. Odstawiono nas do komendy placu leg. Pol. [Legionów Polskich] w kasarni [55] Józefa – tam obiad – zelntum 3.50 h – na miasto nie wolno wyjść – około 4-tej udaliśmy się na dworzec kolejowy – o 7-mej wyjeżdżamy – około 50 legionistów – transport prowadzi austr. porucznik.

    

26.11.
    O drugiej nad ranem w Ceskiej Trebovie – na 6-tą w Przerovie [56] – tam czekamy – i czytam gazety – o 4-tej po południu w Trzebinii [57] – zamiar „zwiania” – nie doprowadzony do skutku z powodu obawy przykrych następstw. Przesiadamy się zaraz i na 5-tą jesteśmy w Szczakowej [58]. Po godzinnem postoju i wypiciu szklanki „piwska” puszczamy się w dalszą podróż – zaraz usnąłem i zbudziłem się dopiero w tych okolicach, gdzie w roku 1914 w jesieni I Brygada leg. Pol. {legionów Polskich] stoczyła zacięte bitwy z Mochami pod Laskami ad Dęblin. Liczne krzyżyki stojące wzdłuż toru – wskazują, że tu obficie polała się krew – miłe wspomnienia  po przebytych trudach i zmiana losu – mijamy stacyę Garbatkę [59], położona w lesie – przejeżdżamy przez olbrzymich rozmiarów most drewniany na Wiśle – poniżej którego spoczywa w wodzie zniszczony przez Moskali most żelazny – im bliżej Dęblina – tem silniejsze linie okopów, zasieki druciane – okopy betonowe – aż trudno uwierzyć, by je mogli ludzie zdobyć. Z budowy ich poznajemy, że to Moskale, to mistrzowie tej sztuki – mieliśmy sposobność przekonać się o tem jeszcze na polach pod Pińczowem, Ożarowem, Tarłowem, Lublinem itd [60].

    

Dęblin (Iwanogród)
27.11.

    Do Dęblina przyjeżdżamy na 9-tą rano – śniadanie – ponieważ do Kozienic przeszło 30 klm [kilometrów] drogi więc o 11-tej rano wracamy pociągiem do Garbatki a stąd pieszo 14 klm [kilometrów] – na 4 po południu przychodzimy zmęczeni do celu naszej podróży t. j. [to jest] do Kozienic [62] – udajemy się do kmdy [komendy] placu – a ta daje nam kwaterę i nocleg na „Etapówce”. Kwatera ta bez okien, słomy – na 1-wszem piętrze przedstawiała się bardzo marnie.

    

Kozienice
28.11.

    Przed południem przychodzimy do koszar I batalionu – pobyt w koszarach wcale mię nie przynęcał – zamiast łóżek – prycze – na nich słoma – podobna do sieczki, zmieniana pewnie przed miesiącem – wskutek czego prawie poruszała się od „blondynek” które gościnnie rozgościły się. Wikt marny – pobudka o 6-tej rano – ćwiczenia od 7 – 10 ½ i od 2 – 4 ½ po południu – miasteczko całe żydowskie – szalona drożyzna. W następnym dniu udaliśmy się do lekarza i ten, wszystkich nas, którzy przyjechaliśmy z Józefowa uznał za chorych i przeznaczył do najbliższego transportu do Kamieńska [61].

     

Kozienice
29.11. – 30.11.
 
   
Wszystkie 3 Brygady Legionów Pol. [Polskich] mają swoją kadrę w Kozienicach. Każda brygada ma swój batalion uzupełniający – który zajmuje jeden barak na koszary. Baraki te stoją koło szosy lubelskiej. Nadto w Kozienicach znajduje się kadra kawaleryi, artyleryi Leg. Pol. i komenda Grupa Leg. Pol. – strzegąca interesów na tyłach, z pułkownikiem Zielińskim [63] na czele.

    

W listopadzie
Budowa ziemianki w dniu „Wszystkich Świętych” (1)
Alarm i wymarsz do Lisowa (2)
Zajmowanie pozycyi w gradzie ognia karab. [karabinowego]. I ofiary (3)
Krwawe odparcie ataku Moskali i udanie się do lekarza (5)
Badanie lekarskie w Wołczysku i przybycie do szpitala pol. I bryg. [polowego I Brygady] W Sewerynówce (7.11)
Przyjazd do stacyi kol. [kolejowej]Maniewicze (8.11.)
Wyjazd na Hinterland (9.11.)
Przybycie i pobyt w Kowlu (10.11.)
Pobyt w Chełmie (11, 12, 13, 14)
Wyjazd z Chełmu (15) i podróż przez Lublin – Rozwadów – Dębica, Kraków, Przerów – Ołomuniec i przybycie do Józefowa (18.11.)
Pobyt w Józefowie (18 – 25. 11.)
Wyjazd z Józefowa (25.11.) podróż przez Pragę (25) Ceską Trebova, Przerów, Szczakowa i przybycie do Dęblina i Kozienic (27.11.   27 – 30. 11.) Kozienice.

       

Grudzień 1915

    W dniu 3 grudnia odjeżdżam z transportem przeznaczonym do Kamieńska – zbiórka o 8-mej koło szpitala – o 12-stej w Garbatkach wsiedliśmy do pociągu – w wagonie spotkała mnie miła niespodzianka mianowicie spotkałem się z Tomaką Marcinem [64], kolegą z gimnazjum. W Kielcach stanęliśmy na 7-dmą wieczorem i zaraz udaliśmy się do „Ligi Kobiet” na stacyę – większa część transportu udała się do lokalu Schroniska – ja zaś i kilku innych zaproszonych prywatnie – zjadłem u pewnego państwa smaczną kolacyę i przenocowałem. Rano zwiedziłem trochę miasto – wstąpiłem do katedry i około 9-tej odjechałem kolejka herbsko – kielecką w stronę Kamieńska – w Częstochowie [65] stanęliśmy (115 klm [kilometry]) na 5-tą po południu – tam poczekalismy godzinę i wsiadłszy o 6-tej do pruskiego pociągu (warszawsko – wiedeńska) przybyliśmy na  7-dmą do Kamieńska (4.12.) – do „Domu Rekonwalescentów” Legionów Polskich. Zaraz zameldowaliśmy się w kancelaryi a jako przyjezdni udaliśmy się do lokalu dawnej szkoły, gdzie musiały nowe transporty zawsze spędzić kilka dni, zanim przeznaczono je na sale.

    

7.12.
    W dniu 7 grudnia cała szkoła poszła do łaźni a następnie na sale. Ja dostałem się na salę V-tą.

     

9.12.
    W dniu 9.12. zbadał mię dr Chrzanowski [66] – diagnoza: Lugens-pitzen [67] katar – Vitium cordis – pobyt do 19.12. Tutaj dopiero należycie wypocząłem po niewygodach w Kozienicach. Każdy ma tu swoje łóżko – wodociągi na salach – oświetlenie elektryczne – urządzenie i pomieszczenie na 2000 ludzi – dawna fabryka mebli giętych. Komendantem kapitan Łuczyński [68], były ordynans p. [pod] pułkownika Zielińskiego, twórcy i dziadzia ukochanego II-giej Bryg. Legionów Polskich. Około 18-tego przyszły mi pieniądze z domu około 80 koron, które przydały się na Święta – z tych 50 koron odesłałem w styczniu w pole jako dług I-wszemu plutonowi. Strawę duchową czerpałem z książek wypożyczanych z biblioteki Domu Rek. [Rekonwalescentów] wyposażonej w porządne dzieła. Stan ludzi około 1500 – co 10 dni odchodziły transporty do Kamieńska 2 razy na miesiąc transporty do superrewizyi [69] i Krakowa. Szefem sanitarnym był dr por. Koźmiwski [70] do pomocy dr ppor. Sokołowski [71], który w styczniu dostaje nominację na porucznika.
    Ponieważ dom Rekonw. Jako dawna fabryka „Wojciechów” położony jest w odległości 1 ½ klm [kilometra] od miasteczka Kamieńsk – ludność biedna – przeważnie robotnicza – toteż jak mogą zdzierają legionistów – zakładając resteuracyje i herbaciarnie, w których legioniści zostawiają cały żołd. (Ewka).
    W dniu 20 XII staraniem kapelana Legionów urządzono  dla Legionistów spowiedź wspólną – w lokalu herbaciarni – przystąpiłem i ja do niej – nazajutrz 21 XII komunia św. w Kamieńsku w kościele parafialnym. Urlopów na Święta prawie żadnych nie było – Święta były smutne, bo z dala od swoich – wspólna Wigilia – podarunki – przemowa Łuczyńskiego – ponieważ byłem jeszcze chory na piersi trzymano mię cały styczeń – położenie piękne – naokół lasy.
    Spotkałem tu wielu znajomych: Nowak, Sikora, Pasierb, Wł. [Władysław] Tomaka, Lew Wojtek, Pawełkiewicz, Uchędalski itd. Kazimierski [72] – wariat – chciał mię posłać do superrewizyi – lecz to zaszło i ja wyjechałem do Kozienic.

    

Styczeń 1916

    Cały styczeń spędziłem w Domu Rekonwalescentów.

      

Luty 1916

    Ponieważ za trzy dni wyjeżdżam w pole – mam mało czasu i dlatego bardzo skromnie będę notował – będzie to rodzaj tylko kroniki. 

    

1.02. wtorek
    Odjazd z Kamieńska wieczorem o 5-tej – w Kielcach [75] na 12 w nocy.

     

2.02. Środa
    O 4.30 rano w Zagożdżonie [74] – przespaliśmy się w domach wiejskich – o 8-smej puściliśmy się pieszo do Kozienic [75] – o 10 w Augustowie [76] – następnie wozem do Kozienic po południu do koszar baonu.

     

6.02. niedziela
    Stawałem do raportu kmndy [komendy] grupy do p. pułk. [podpułkownika] Zielińskiego i dostałem 8 dni urlopu do Babicy i Salzburga. Por. Błeszyński [77] wstawił się za mną u kap. Kukiela [78] i łatwiej mi poszło – bo o urlop było wówczas bardzo trudno.

     

8.02. wtorek
   
O 3 po południu wraz z Zawadą poszliśmy do Zagożdżona – kolacja w Augustowie – o 10-tej odjazd.

    

9.02. Środa
    Na 8-smą rano w Olkuszu [79], na 10-tą w Trzebini [80] – o 11-tej wsiadłem do wojskowego pociągu na Wiedeń – brak miejsca – na 11 ½ w nocy w Wiedniu – nocleg na stacyi Westbahnhof [81].

     

10.02. czwartek
    Zostawiwszy plecak u portiera o 5-tej rano wsiadłem do pociągu – miłe towarzystwo – po drodze obserwowałem okolicę – szczególnie Dunaj, koło Linzu [82] – (11-tej rano). W Salzburgu [83] stanąłem na 4-tą po południu – tramwajem do miasta – list do P. Rhen [84] – daremne oczekiwanie w Paterss Keller [85] – i pod mieszkaniem do 8-mej – spotkanie i rozczarowanie – smaczna kolacya – miła pogawędka do późna.

     

11. 02. piątek
    Cały dzień spędziłem na odwiedzaniu znajomych – na zwiedzniu miasta, z którem wiążą mię tak miłe wspomnienia – na obiedzie w Peterss-Keller – wieczorem w Branstubl – biez.

     

12.02. sobota
    Przygotowania do odjazdu – pakowanie swoich rzeczy – wieczorem o 6-tej randes vues am Makauplatz dei Union bank [86] – miluchną Helcią Schmidt [87]. – o 9.33. odjazd – wieczorem telegram z domu – bym wstąpił do Pragi.

   

13.02. niedziela
    O 7 rano przyjechałem do Wiednia – wziąłem pokwitowanie od portyera i dorożką przyjechałem na Nordbahnhof [88] – ponieważ nie było już pociągu do Krakowa – byłem zmuszony zatrzymać się na cały dzień w Wiedniu – zostawiłem więc pakunki u portyera i poszedłem na miasto – w komendzie placu – w kościele – w południe telegram do Jasia – korospondencya – przed odjazdem spotkałem się z Ratzem [89] – odjazd o 7 wieczór.

    

14.02. poniedziałek
    O 8 rano w Krakowie – ponieważ jednak na głównym dworcu pociąg zatrzymał się tylko 5 minut – nie mogłem pójść poszukać mającego mię tam czekać braciszka Jasia, ponieważ ten otrzymał mój telegram dopiero 15.II w wtorek – na 2-gą po południu byłem w Rzeszowie. Ponieważ jednak za ½ godziny odchodził pociąg na Jasło [90] – więc nie mogłem już iść do miasta – stacya spalona – ślady Moskali – Ponieważ pociąg w Babicy nie stawał wówczas jeszcze napisałem list i rzuciłem go na przystanku w Babicy z cukierkami – by po mnie przysłali konie do Czudca – w Czudcu byłem na 3-cią – powozem do miasta – koło trafiki [91] złożyłem pakunki – zaraz mię obstąpiono – przypatrując się jak jakiemu nadzwyczajnemu zjawisku – wkrótce nadjechał Franuś brat parą koni – wsiadłem więc zaraz – by jak najprędzej dostać się do Drogich Rodziców i rodzeństwa – by ich może ostatni raz zobaczyć. Radość – pogadanki do późna w noc – podarunki z Salzburga.

     

14 – 22. 02.
    Spędziłem na urlopie w Babicy.

    

16.02. środa
    Wozem pojechałem do Rzeszowa – udałem się do znajomych. Rzeszów przedstawił mi się wstrętnym w porównaniu z innymi miastami – jakie poznałem na wojnie – (Baran Ant. JKKN. Patroś [92]) o 2 ½ pociągiem do Czudca z Czudca pieszo do Babicy.

    

17. 02. czwartek
    Byliśmy wozem – ja – Tatko i Mamusia w Siedliskach [93] u krewnych – najpierw u Gugaliny [94] – gościna – rum – kiełbasy – herbacina etc. – następnie u Stryka – powrót na 7 wieczór.
    W czasie pobytu na urlopie poznałem się z P. M. Gracowską [95] mieszkającą  u Jelińskiej [96] z mamą i siostrą – a przychodzącą do P. Szerautowej [97]. Nadzwyczaj sympatyczna i wesoła panienka – toteż nie dziwota, że zawiązała się między nami nić serdecznej przyjaźni – z nią spędziłem kilka błogich chwil u P. Szerautowej – z tego powodu Rodzice czynili mi wyrzuty i pogniewali się na mnie – i z gniewem żegnali mię przy odjeździe – napomni że mię może ostatni raz widzą – to też później usprawiedliwiłem im się – i przyznali mi racje.

     

20.02. niedziela
    Na rannej mszy wozem w Czudcu.

      

21.02. poniedziałek
    Wieczorem u Wojtka Szczepana [98] – popijaocha u Zelmana [99] – przykre następstwa – odprowadzenie Gracowskiej – powrót do domu circa 11-ta.

     

22.02. wtorek
    Od rana pakowałem się – po południu – wymeldowałem się w żandarmeryi – przed południem przykra scena u P. Nauczycielki [100] – wieczorem zimne pożegnanie – o 7-dmej wsiadłem na sanie i Franciszek odwiózł mię do Czudca na stacyę – po drodze spotkałem się z Józefem Pasternakiem [101] i żoną Jaśka brzegowca [102], wracającymi do Rzeszowa. Na stacyi spotkałem Marysienkę. O 8-mej odszedł pociąg. W Rzeszowie czekałem do 5 rano w poczekalni – wciągnięty tam przez Marysię ponieważ wstydziłem się Jej matki – czas od 9 – 5 rano zeszedł szybko na rozmowie – jabłka.

     

23.02. środa
    O 5-tej wsiadłem do pociągu wojskowego – następnym, który wychodził 10 minut później z Rzeszowa miała jechać Marysieńka – z Matką – ta miała pozostać w Krakowie – a córeczka Jej miała następnie udać się aż do Myszkowa [103] do siostry. W Krakowie o 10-tej chciałem iść do brata Jasia – lecz mię nie puszczono do miasta – na 11 w Trzebini – za kwadrans nadjechała Marysieńka – spędziliśmy miłe chwile do 3-ciej w restauracyi – aż do 3-ciej następnie odjechaliśmy do Szczakowej – gdzie po pożegnaniu się – drogi nasze rozdzieliły się – wsiadłem do pociągu i ułożywszy się do snu – zbudziłem się aż dnia następnego w Zagożdżonie o 5 rano.

    

24.02. czwartek
    U Żyda w gospodzie wypiłem herbatę i przespałem się do 8-mej – następnie z towarzyszem podróży – również legionistą puściłem się do Kozienic. W Augustowie spotkaliśmy automobil – próżny – jadący w kierunku Kozienic. Poczciwy szofer widząc nas, dźwigających porządnie wypchane plecaki – zabrał na auto – w lesie przygoda – na 10-tą stanąłem w Kozienicach – wymeldowałem się w komendzie batalionu – gdzie z obywatelką Wiśniewską [104] załatwiłem pomyślnie sprawę mego przedłużonego o 8 dni urlopu (8 – 16 – 24 II) i udałem się do koszar – do kompanii marszowej – tj. II-giej – Przez kilka dni nie mogłem sobie znaleźć miejsca i myślą byłem w Babicy w domu i przy Marysieńce, która zajęła miejsce w moim sercu i to nie ostatnie.
    Przy końcu lutego przydzielono z naszej kompanii legionistów mających średnie wykształcenie, którzy byli kilkanaście miesięcy w polu do mającej się otworzyć szkoły podoficerskiej – do tej szkoły i mnie przydzielono na podstawie karty wojskowej.
    Z I Brygady przydzielono do tej szkoły: Kapr. Brzozowski Jan  (w połowie marca), St.ż. Domino Henryk, St.ż. Garbień, St.ż. Gondek Stanisław, Sierżant Hebala Józef, Kapr. Kawiński Józef, Kapr. Klaczyński, Szereg. Kierkowski, Kapr. Kwiatkowski Roman, Kapr. Leszek Kornel, St.żoł. Luceńko Stanisław, Plut. Medrzycki Józef prof. gim. z Sambora, Sier. Miłoberski Adam, Kapr. Pacocha Franciszek, Kapr. Polański Stan., Kapr. Popowicz Adam, Kapr. Potocki Józef, St. ż. Sosik Antoni, Kapr. Stąpkowicz Wł, Sierżant Szajewski, Kapr. Wantałkowski Jerzy, Kapr. Kowalik Józef.

       


    
[1] Rafałówka – miejscowość na trasie kolejowej Kowel – Sarny, wszystkie poniższe miejscowości do dnia 9.11. w tym rejonie- Wołyń. Styr – rzeka – prawy dopływ Prypeci.
[2] Ekrazyt – kwas pikrynowy, związek chemiczny mający zastosowanie jako materiał wybuchowy używany do napełniania granatów.
[3] Brak bliższych danych.[4] Legioniści VI pułku.
[5] Wyekwipowanie i uzbrojenie żołnierza.
[6] Wieprz, świnia. Także pogardliwa nazwa Ukraińca.
[7] Trojanowski Mieczysław (1881-1945), major, dowódca baonu IV i VI Legionów Polskich. W WP generał brygady. Po kampanii wrześniowej internowany na Węgrzech. Wywieziony do obozu w Mauthausen, tam zamordowany (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[8] Brak bliższych danych.
[9] Brak bliższych danych.
[10] Brak bliższych danych.
[11] J. Kruk-Śmigla zanotował, że baon VI wpadł pierwszy na okopy rosyjskie i zabrał 1 karabin maszynowy i stu kilkudziesięciu jeńców (J. Kruk-Śmigla, Za wierną służbę Ojczyźnie. Dziennik Legionisty I Brygady, opracował z rękopisu, wstępem i przypisami opatrzył oraz podał do druku Jerzy Kirszak, Krosno 2004, s. 46.
[12] Brak bliższych danych.
[13] Brak bliższych danych o powyższych.
[14] Zaplecze, terytoria położone daleko od ośrodków cywilizacji; tutaj – z dala od linii frontu.
[15] Tkanina używana na plandeki, namioty, osłony; plandeka.
[16] Sternschuss Adolf (1853-1915), prawnik, radca prokuratorii skarbu we Lwowie. W LP Departamencie Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego, w 1915 r. w I Brygadzie, gdzie służył w stopniu sierżanta. Zginął pod Kuklami (inf. Milewska W., Zientara M, op. cit.).
[17] Płaski, szybkostrzelny pistolet automatyczny.
[18] Pierwszy śnieg. Śnieg był tak gęsty, że zupełnie przesłaniał pole (J. Kruk- Śmigla, op. cit. ,s. 50.
[19] Rodzaj baru, bufetu, miejsce sprzedaży artykułów pierwszej potrzeby dla wojska.
[20] Brak bliższych danych.
[21] Brak bliższych danych.
[22] Szpital wojskowy urządzony doraźnie podczas wojny.
[23] Brak bliższych danych.
[24] Brak bliższych danych dla powyższych.
[25] Legioniści II brygady toczyli wcześniej walki na górzystych i lesistych obszarach Karpat Wschodnich (m.in. walki pod Rokitną, Rańczą).
[26] Brak bliższych danych na temat powyższych.
[27] Maszynka do gotowania.
[28] Popularne nazwa dla konia w gospodarstwie rolnym.
[29] Granaty wypełnione ekrazytem.
[30] Dubiel Franciszek, porucznik LP, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy (inf. Milewska W. Zientara M., op. cit., www.stankiewicze.com/vm/vm d.htm ).
[31] Chodzi zapewne i Stelmaszczyka F.
[32] Zespół środków transportowych, zaopatrzeniowych dla wojska, tren.
[33] Brak bliższych danych.
[34] Brak bliższych danych.
[35] Właściwie Żuliński Tadeusz, ps. Roman Barski (1889 -1915) dr medycyny, w 1914 -1915 r. komendant Polskiej Organizacji Wojskowej w Warszawie. Następnie w Legionach na czele tzw. „baonu warszawskiego”, dowódca I kompani w 1p.p. Poległ pod Kamieniuchą (inf. W. Lipiński, op. cit., Milewska W, Zientara M, op. cit.).
[36] Być może chodzi o podanego wcześniej Jurkowskiego? Brak bliższych danych.
[37] Brak bliższych danych.
[38] Vitium cordis – wada serca.
[39] Duże miasto na Lubelszczyźnie.
[40] Brak bliższych danych.
[41] Plutonowy.
[42] Miasto na Lubelszczyźnie, na pd – wsch od Lublina.
[43] Stacje kolejowe na linii Kraśnik- Rozwadów.
[44] Ważny węzeł kolejowy.
[45] Brak bliższych danych.
[46] Niektóre stacje kolejowe na trasie Rozwadów – Tarnobrzeg – Dębica (ważny węzeł kolejowy).
[47] Miasto położone na linii Kraków – Przemyśl, ważny węzeł kolejowy i drogowy, m.in. w kierunku rodzinnej Babicy.
[48] Duże miasto w Czechach na Morawach.
[49] Przerow, Prerov – miasto w Czechach, ważny węzeł kolejowy.
[50] Josefov, Josefstadt – miasto, twierdza w Czechach, obecnie część miasta Jaromer, na północ od Hradec Kralowe.
[51] Duże miasto w Czechach, ważny węzeł kolejowy.
[52] Reumatyczna wada serca, dawniej często spotykana.
[53] Miejscowości na trasie do Pragi – Hradec Kralowe, Chlumenec.
[54] Najważniejsze miasto w Czechach, stolica.
[55] Budynek przeznaczony dla żołnierzy, koszary.
[56] Miasta, ważne węzły kolejowe w kierunku Praga – Cieszyn.
[57] Miasto na zachód od Krakowa, ważny węzeł kolejowy.
[58] Ważny węzeł kolejowy na Śląsku, obecnie część miasta Jaworzno.
[59] Miejscowość położona na skraju Puszczy Kozienickiej, przy trasie kolejowej Radom – Dęblin.
[60] Miejsca wcześniejszych walka Legionistów – latem 1915 r.
[61] Miasto w dolinie środkowej Wisły, na pn-wsch. od Radomia. W czasie I wojny światowej w rejonie Kozienic toczyły się ciężkie walki.
[62] Obecnie wieś między Radomskiem a Piotrkowem Trybunalskim.
[63] Zieliński Zygmunt (1858-1925), pułkownik w armii austr.-węg. Od 1914 r. w Legionach Polskich, wspóltwórca II Brygady, następnie w komendzie Grupy LP, w WP generał broni (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[64] Brak bliższych danych.
[65] Ważne miasto na pn. – zach. od Krakowa.
[66] Brak bliższych danych.
[67] Lungenspitzen - oskrzela
[68] Łuczyński Jan (1869-1920) kapitan LP- 2 p. p. szef stacji zbrojnej w Budapeszcie i w Pradze, komendant Domu Ozdrowieńców w Kamińsku, w WP major (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[69] Superrewizja – ponowny, dokładny przegląd (tu: lekarski)
[70] Brak bliższych danych.
[71] Brak bliższych danych.
[72] Brak bliższych danych na temat powyższych.
[73] Ważne miasto polskie, obecnie stolica województwa świętokrzyskiego.
[74] Obecnie część miasta Pionki.
[75] Obecnie miasto powiatowe w woj. mazowieckim.
[76] Miejscowość w powiecie kozienickim, od 2006 r. prawa miejskie.
[77] Błeszyński Jerzy (1888-1946) – ps. Ferek, Toporzyk. Porucznik LP, adiutant 5 p. p. W WP płk dyplomowany, attache wojskowy w Paryżu - gen. Bryg. w st. sp.(inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.) .
[78] Kukiel Marian (1885-1973) – Kpt. LP – dowódca VI baonu 7. p. p. Po I wojnie światowej, historyk wojskowości. W latach 1942-1949 minister obrony narodowej w rządzie RP w Londynie. Po II wojnie światowej na emigracji. Dyrektor Instytutu historycznego im. Generała Sikorskiego, redaktor Tek Historycznych (inf. Milewska W., Zientara M., op. cit.).
[79] Miasto w woj. małopolskim, siedziba powiatu.
[80] Miasto w woj. małopolskim, ważny węzeł komunikacyjny.
[81] Stacja kolejowa w Wiedniu, dworzec zachodni.
[82] Miasto w Austrii nad Dunajem. Stolica kraju związkowego Górna Austria.
[83] Miasto w zachodniej Austrii, uzdrowisko o międzynarodowym znaczeniu. Domino wcześniej przebywał w Salzburgu w marcu 1915 r.
[84] Brak bliższych danych.
[85] Zapewne nazwa restauracji. Nazwa być może od imienia i nazwiska właściciela.
[86] Spotkanie (randka) przy placu na którym znajdował się Union Bank.
[87] Brak bliższych danych.
[88] Stacja kolejowa w Wiedniu, dworzec północny.
[89] Brak bliższych danych.
[90] Miasto, ważny węzeł kolejowy.
[91] Sklep tytoniowy.
[92] Brak bliższych danych.
[93] Miejscowość niedaleko Babicy.
[94] Marianna Gugalina z domu Domino, stryjna Henryka.
[95] Brak bliższych danych.
[96] Brak bliższych danych.
[97] Nauczycielka w miejscowej szkole.
[98] Brak bliższych danych.
[99] Karczma w Babicy prowadzona przez Żyda Zelmana.
[100] Zapewne Szerautowa.
[101] Brak bliższych danych.
[102] Przydomek Jana Pasternaka, który był właścicielem gruntu koło stacji kolejowej nad brzegiem rzeki. Nazwisko Pasternak było popularne w Babicy.
[103] Miasto w woj., śląskim, siedziba powiatu, położone na trasie ważnej lini kolejowej Warszawa – Katowice.
[104] Brak bliższych danych.

       

   
H. Domino w Salzburgu                            Pamiątka z pobytu Henryka Domino w Nowym Targu                    

     
    
  
Mała galeria pamiątkowych zdjęć żołnierza i kapłana Henryka Domino 

    

                 
                          Pamiątka z prymicji                                   W Rogach wita sie z bratem                       Na plebani w Rogach

      

                       
                       Bracia księża Dominowie                         Kleryk Henryk Domino                    Ks. Henryk Domino z bratem
                                                                                                                                                            ks. Bronisławem w Dukli

   

                        
                                  Rodzina Dominów - 1911 r. Henryk w                    Żarty braci. "Nalewanie oleju do głowy"
                                              mundurku gimnazjalisty

       

                    
            Ks. Henryk Domino z chorą matką        Wieloletni proboszcz - ks. Henryk          Ks. Henryk podczas uroczystości
                                                                                       przed plebanią w Rogach                                  udzielania ślubu

     

                       
                            Ks. Henryk na miejscu budowy kościoła w                   Henryk Domino wśród kombatantów
                                                          Radawie

    

           
                                                                                        Uroczystości pogrzebowe

        

                          
                                                         Wspólna modlitwa                               Dyplom odznaczenia Krzyżem Kawalerskim
                                                                                                                                       Orderu Odrodzenia Polski

   


                                                                                                                                      Źródło:
                                                                                         Barbara Rajzauer-Krużel oraz Janusz Słyś

   
  
 

Copyright by Michał Mac