Strona Główna
 Od autorów
 Kontakt
 Położenie Babicy
 Historia
 Miejscowości
 Kościoła
 Szkoły
 Wybitni Babiczanie
 Dominowie
    ks. B. Domino
    ks. H. Domino
    ks. J. Domino
    ks. S. Domino
    Księża Bliźniacy
 M. Jarochowska
 dr A. Kuś
 mjr dr W. Kuś
 O. B. Łubieński
 płk A. Mac
 nacz. UG  A. Mac
 ks. prałat J. Mac
 nauczyciel L. Mac
 prof. B. Piątkiewicz
 Pinińscy
 Procheńscy
 hr. gen. R. Sołtyk
 ppłk J. Szczepan
 poseł A. Szmigiel
 płk J. Wójcik
 prof. dr hab. S. Wójcik
 Ciekawe miejsca
 Dwór Babicki
 Miejsce martyrologii
 Kapliczki
 Ciekawostki
 Misteria w Babicy
 Przysiółki
 Emigracja
 Kultura ludowa
 Szlaki turystyczne
 Galeria
 Kościół parafialny
 Krajobraz Babicy
  Piękne widoki 



Major doktor prawa Wojciech Kuś

Bliźniacy w sutannach - księża Antoni i śp. Bronisław Domino

                  

    Pośród kapłanów jest niewielu braci bliźniaków. Księża Antoni i Bronisław  Domino pochodzą  z   Babicy.  Na świat przyszli w dniu 9 sierpnia 1935 r. w rodzinie rolniczej średniozamożnej, Gabriela (03.01.1905 – 13.11.1975)  i Marianny  z  d. Kozioł (21.06.1910 – 28.12.1971), jako najmłodsi z czworga rodzeństwa. Najstarszy brat Stanisław (14.03.1927 – 14.08.1974) ożenił się z Ireną z d. Parus. Siostra Krystyna (06.09.1931 – 04.09.1988) wyszła za mąż za Kazimierza Rajzauera. Na całe ich życie i wybór drogi kapłańskiej bliźniaków Dominów wpływała religijno - patriotyczna atmosfera w rodzinie. Spośród licznego rodzeństwa  ich ojca, czterech stryjków wybrało stan kapłański.

    

    Jan i Stanisław byli salezjanami, Henryk i Bronisław pracowali w różnych parafiach diecezji przemyskiej. Henryk był legionistą. Starszy brat bliźniaków Stanisław należał do AK, uczestniczył w akcji „Burza” na terenie placówki AK „Czeremcha” w Czudcu. Został aresztowany za posiadanie broni.  Później wraz z siostrą wyjechali w poznańskie  i  tam założyli  rodziny. „ Pamiętamy 1939 rok – odpowiadali kiedyś  bracia. – Przed wyruszeniem tatusia na wojnę modliliśmy się całą rodziną i potem powtarzano, że Bóg wysłuchał modlitwy dzieci, bo tato po kilku dniach wrócił, gdyż zginęły jego papiery. Już nigdy nie poszedł na wojnę.”

   

    „W dzieciństwie nas nie rozpoznawano, byliśmy zupełnie jednakowi. Jak jeden dostał w skórę, to i drugi. Była podobno taka zabawna sytuacja: ktoś ze znajomych stryjka miał dwie dziewczynki bliźniaczki i padła propozycja by… jedna przyszła na miejsce któregoś z nas, ale mama z tatą się nie zgodzili! Ładnie nas ubierali, zawsze jednakowo – mówią jeden przez drugiego. – Bardzo się nami cieszyli. Uczyli nas obowiązkowości, prawdy i pracowitości. Mama nauczyła nas gotować, mieliśmy dyżury w kuchni, gdy rodzina była z jabłkami na targu.” Szkołę podstawową ukończyli w Babicy, liceum w Czudcu.

    

    Ks. Bronisław opowiadał, że w domu bardzo zwracano uwagę na to, by dzieciom nie brakowało niczego, co jest potrzebne do nauki. Kwitło czytelnictwo, dziadek miał dużą jak na owe czasy biblioteczkę. Dziś już z nutką humoru mówi o tym, jak razem z bratem uświadamiali patriotycznie swoją klasę. Na akademii z okazji rocznicy śmierci Lenina szydzili z wodza rewolucji. Chciano ich usunąć z liceum, ale ponieważ dobrze się uczyli, otrzymali jedynie nagany przy całej szkole.  – „ Z wyglądu nie różniliśmy się wtedy niemal niczym – wspominali po latach. – Trudno nam się rozpoznać na niektórych zdjęciach. W szkole siedzieli razem i ubierali się jednakowo. Nie zamieniali się przy odpowiedziach. Uczyli się bardzo dobrze. – Nauczyciele nas nie rozróżniali. Bywało i tak, że ocenę wpisywali drugiemu.

    

    Potem zostali wytypowani na studia do Związku Radzieckiego. „Rodzice bali się, że zrobią z nas komunistów” – śmieli się obaj. Zgłosili się więc: Antoni na leśnictwo, Bronisław na weterynarię.

    

    Przy końcu czerwca 1953 r. zostali przyjęci do przemyskiego Wyższego Seminarium  Duchownego. Gdy obaj zapragnęli się poświęcić się kapłaństwu, rodzice byli zaskoczeni. Martwili się, kto z nimi zostanie. Rodzeństwo mieszkało daleko. Były plany, że Antoni zostanie gospodarzem, tak jak dziadek imiennik. W seminarium bliźniacy mieszkali zawsze osobno,  jednak siedzieli obok siebie w kaplicy i jadalni. Jeden przeżywał,  gdy egzaminowano drugiego. Święcenia kapłańskie przyjęli wraz z 37 kolegami kursowymi  w dniu 7 czerwca 1959 r. z rąk ks. bp. Franciszka Bardy. Prymicje w czudeckim kościele pw. Świętej Trójcy były wielką, niepowtarzalną radością dla całej okolicy. Antoni odprawiał  Mszę  Świętą przy ołtarzu głównym i asystowali mu dwaj stryjkowie, a Bronisław przy ołtarzu bocznym i też w koncelebrze z dwoma stryjkami. Rodzice cieszyli się ogromnie z tej wyjątkowo rodzinnej i parafialnej uroczystości.
  


W dniu prymicji - 14 czerwca 1959 r., księża
Antoni i Bronisław Domino, wraz z czteroma
stryjkami księżmi: Stanisławem, Bronisławem
Henrykiem i Janem Domino

  

    Antoni otrzymał pierwszą wikarówkę w Rogach, a Bronisław w Stobiernej. – „Mieliśmy pozwolenie, aby się odwiedzać – opowiada ks. Antoni. – Kiedyś brat złożył mi wizytę na parafii w Rokietnicy, i gdy przyszedł na plebanię, proboszcz zasypał go pretensjami, że jeszcze nie pojechał tam, dokąd miał jechać. Oczywiście pomylił nas.” „Innym razem Antek jechał do mnie pierwszy raz  –  kontynuuje ks. Bronisław – i pytał ludzi o plebanię. Ogromnie się  dziwili, że ich ksiądz nie może tam trafić.” W 1967 r. byli razem w parafii w Desznicy, gdzie było bardzo dużo kaplic objazdowych. Pokonywali na furmankach po 70 km dziennie.  W 1967 r. w Nowym Żmigrodzie ks. Antoni wszedł do zakładu fryzjerskiego, aby się ostrzyc. – Obaj z bratem mieliśmy wtedy bardzo gęste włosy. Powiedziałem fryzjerowi: Niech Pan mnie dobrze ostrzyże, bo mówią że w przeciwnym wypadku włosy bardzo szybko odrastają… Fryzjer popatrzył na ks. Antoniego i z pobłażaniem rzekł: „Ja każdego dobrze strzygę”.  Za 1,5  godziny do tego fryzjera wszedł ks. Bronisław. Nie miał tęgiej miny gdy zobaczył kapłana. Przyznał jednak po chwili, że jest bratem – bliźniakiem Antoniego.  Śmiechu było co nie miara.   

   

    Potem Bronisław pracował w Niewodnej, a Antoni w Lubeni. Wówczas ks. bp I. Tokarczuk poprosił go o postawienie kościoła w rodzinnej Babicy. „Nie przewidywałem tak wielkich trudności, wspominał  ks. Antoni - …….. ostrzegali mnie, bo w latach 1958-59 budowa nie powiodła się. Władze szybko dowiedziały się o tym i co dwa, trzy dni przyjeżdżały na kontrole. Pierwszą mszę w Babicy odprawiłem 27 czerwca 1971 r.  To był pierwszy nielegalny kościół w diecezji budowany od podstaw. Co dwa była kara administracyjna w wysokości ówczesnych 2000 zł.  Dostałem nawet  wraz z ojcem roczny wyrok z zawieszeniem na trzy lata i grzywnę . Dwadzieścia razy byłem wzywany na kolegium.

   

    W 1973 roku naszą świątynię odwiedził ks. kard. Karol Wojtyła. Nasz krewny, ksiądz Mac, proboszcz krakowskich Grzegórzek, przyjaźnił się z nim. Z kolei stryjek Stanisław Domino, poeta, studiował z młodym Karolem polonistykę.”  Po 12 latach pobytu  w  Babicy ks. Antoni  otrzymał probostwo w Lutczy. W 1985 r. zorganizował skuteczny bojkot w tej parafii wyborów do sejmu.  Na plebanii mieściła się drukarnia podziemnych wydawnictw oraz spotykali się działacze rolniczej „Solidarności”.  Bliźniacy brali udział w dniu 31 sierpnia 1983 r. w manifestacji solidarnościowej w Rzeszowie, jednej z największych w kraju. Obaj byli po cywilnemu, ze znaczkami „Solidarności” w klapach. ZOMO-wcy puścili gaz. Oczy łzawiły. Bliźniacy zgubili się gdzieś w tłumie. Poszli w kierunku „Horteksu” z  palcami złożonymi w znak „V”. – „ZOMO-wcy popukali nam w czoło opowiadał ks. Antoni. – Odpukaliśmy im. Wtedy nas zwinęli do milicyjnego stara. Jeden z ZOMO-wców uderzył nawet ks. Antoniego pałka. –Wydawał mi się podobny do jednego z moich byłych uczniów. Powiedziałem więc: „Ja pana uczyłem religii, a pan mnie bije?”. I przestał. U innego zauważyłem na szyi medalik. Kiedy zagadałem go o to, rozkleił się i rzekł: „Ja mam jeszcze dwa tygodnie służby, a oni każą mi ludzi bić”. Po pewnym czasie kazali nam się przesiąść z samochodu do więźniarki. Jeden z ZOMO-wców kopnął brata w siedzenie, wołając przy tym: „Zgnijecie w więzieniu! To tak was biskup uczy?!” Zawieźli ich najpierw do RUSW na ul. Jagiellońską. Z tym pobytem wiąże się jedno nie miłe wspomnienie: widok szpaleru milicjantów pod bronią. Po krótkim przesłuchaniu przewieziono ich wołgą do WUSW przy ul. Dąbrowskiego. Na kolejne przesłuchanie. – Umówiliśmy się wcześniej z bratem, że do niczego się nie przyznajemy. Dlatego, kiedy nas zapytali: „Co robiliście na manifestacji”, obaj zgodnie odpowiadaliśmy: ”Nic”.  Po przesłuchaniu wypuścili nas.

  

    Później Antoni był proboszczem w Błędowej Zgłobieńskiej. Ksiądz Bronisław zbudował kościół w Szufnarowej.  Za jego rozbudowę w 1971 r. otrzymał karę grzywny oraz rok w zawieszeniu na cztery lata. Był tam proboszczem od 1970 r. Wspólnie po kilku latach spotkali się na parafii w Szufnarowej. Ks. Bronisław jako kanonik pełnił funkcję proboszcza. Ks. Antoni w 2002 r. poprosił biskupa o sprawowanie przy bracie funkcji administratora. I tak dotrwali do emerytury, którą uzyskali w dniu 20 sierpnia 2005 r. 

Zawsze uśmiechnięci księża bliźniacy  - z lewej          
 ks. Antoni, z prawej ks. Bronisław Domino              

      
    Obaj  zamieszkali w Diecezjalnym Domu Spokojnej Starości. Odbyli wiele podróży. Uczestniczyli w wielu pielgrzymkach. Wracali wspólnie na swoja ojcowiznę. To ona ich łączyła i mobilizowała.  I tak było do dnia 22 marca 2009 r. Wiadomość o śmierci ks. Bronisława sparaliżowała wielu. Uroczystości  pogrzebowe odbyły się w dniu 26 marca na terenie kościoła parafialnego w Babicy. Ks. Bronisław spoczął na miejscowym cmentarzu. W jego pożegnaniu uczestniczyło około 2 tys. ludzi!  Po kilku miesiącach uwzględniając prośbę parafian z Szufnarowej spoczął na zawsze wśród swoich parafian, którzy darzyli go wyjątkowym zaufaniem. 2 sierpnia 2009 r. w Szufnarowej została odsłonięta i poświęcona ku jego czci tablica pamiątkowa.    
 

       

Obrazki pamiątkowe z jubileuszu 50-lecia kapłaństwa księży Antoniego i Bronisława Domino

                  
          

Szkic kazania na pogrzebie Bronisława Domino 26 marca 2009r. w Babicy wygłoszonego przez ks. Stanisława Bartmińskiego  z  Krasiczyna

   

    Stajemy u trumny ks. Bronisława, którego Pan w 74 roku życia w przeddzień 50-lecia kapłaństwa powołał z grona żyjących jeszcze 27 kolegów i dołączył do tych 16, którzy go już poprzedzili do niebieskiej Ojczyzny. W przededniu czekającego nas złotego Jubileuszu kapłaństwa patrząc na jego życie możemy dokonać jakby bilansu życia naszego, mijającego pokolenia. On już, wraz z bratem Antonim, miał swój skromny jubileusz 50-ciolecia: w uroczystość Św. Józefa w Parafii Mrowla, tamtejsza Akcja Katolicka, podczas Mszy Św. urządziła im uroczystość 50-ciolecia i złożyła życzenia. Za tę inicjatywę, wraz z kolegami, składamy serdeczne Bóg zapłać wspólnocie parafialnej z Mrowli.

    

    Patrząc wstecz, w mijające właśnie półwiecze uświadamiamy sobie dług wdzięczności wobec Boga i ludzi, uświadamiamy swoje nasze ludzkie błędy i przywary. Ponieważ każdą Mszę św. nazywamy Eucharystią a Eucharystia to wdzięczność, to podziękowanie, także podczas tej Mszy pogrzebowej pragniemy podziękować Bogu i ludziom.

    

    Ale zanim rozpoczyna się Najśw. Ofiara przepraszamy Boga za nasze grzechy. Pan Jezus nie aniołów wybrał sobie na kapłanów ale zwykłych grzesznych ludzi, „sługi nieużyteczne", jak mówi Ewangelia i co potwierdza św. Paweł. Za grzechy Kościoła i jego kapłanów przepraszał papież i polscy biskupi. Że nie jesteśmy święci, stale przypominają środki przekazu z lubością wyciągające na światło księżowskie grzechy i słabości. Śp. Bronisław też nie był wolny od ludzkich grzechów i słabości. Dlatego składamy za niego tę Najśw. ofiarę. Niech Mu Bo wybaczy i my też zapomnijmy o jego winach, jak chcemy, by inni zapomnieli o naszych. Ale chyba nie zło przeważało w jego życiu, jeśli tak licznie wypełniliście ten kościół by podziękować za dobro, które przez niego stało się naszym udziałem.

   

    Na początku, wraz z bratem Antonim i żyjącymi jeszcze kolegami dziękujemy Bogu za dar życia. 60-lecie zakończenia wojny uświadomiło ogromne straty poniesione przez nasz naród: Wśród milionów poległych i pomordowanych Polaków mogli być nasi rodzice i my sami. Przeżyliśmy, chociaż innym, może lepszym, zdolniejszym, pobożniejszym nie było to dane. Myśmy byli zbyt młodzi by walczyć, lecz na tyle dorośli by pamiętać tamte lata grozy. Potem przyszedł trudny czas powojenny. Tysiące, i tysiące narażonych było na głód i choroby. Pomoc zachodnia, wkrótce odrzucona ze względów politycznych, umożliwiała przeżycie i zdrowie. Ale czujemy wdzięczność nie tylko za dar życia i zdrowia fizycznego. Rodzice, nauczyciele, kapłani, mimo szykan i utrudnień, pracowali nad rozwojem życia umysłowego, duchowego, religijnego. To im zawdzięczamy, że nie przerobiono nas na ludzi bez Boga, wiary i moralności.

    

    Kapłan z ludzi wzięty. W wadowickim spotkaniu Jana Pawła II z rodakami padły słowa: "Tu się wszystko zaczęło, Szkoła się zaczęła i kapłaństwo się zaczęło". Do dziś Podkarpacie to "zagłębie wiary i pobożności".

    

    W Babicy w podkarpackiej pobożnej rodzinie Gabriela i Marii, mającej już dwójkę dzieci syna o 8 i córkę o 4 lata starszych urodzili się 09. 08. 1935r. dwaj chłopcy: Antoni i Bronisław. Ich wypatrzył sobie Pan Bóg i wrzucił w ich serca ziarno powołania. Ale pieczę o to ziarno zlecił rodzicom. Oni przez lata słowem, przykładem, modlitwą i ofiarą kształtowali młodych ludzi. Dziś naszą wdzięczność wyrażamy w modlitwie za ich dusze, bo już nikt z naszych rodziców nie żyje. Ale proszę współczesnych rodziców o kontynuację tego dzieła.

    

    W podkarpackiej szkole w Babicy i Czudcu, nauczyciele byli to w ogromnej większości ludzie ukształtowani przez przedwojenne jeszcze Seminaria Nauczycielskie, Pomimo, iż ówczesna szkoła miała za zadanie narzucać światopogląd materialistyczny, tzw. marksistowski, nauczyciele odczuwali dumę, gdy ich wychowankowie szli do Seminarium, chociaż często władze szkolne i policyjne dopuszczały się szykan, robiły im wyrzuty i nieprzyjemności.

    

    W podkarpackiej parafii. Tu w parafiach byliśmy zwykle ministrantami, tu podpatrywaliśmy życie księży zarówno proboszczów jak wikariuszy. Oni, ci kapłani, z których niemal wszyscy odeszli już do Pana, swoją wiarą pobożnością gorliwością kształtowali naszą postawę: najpierw jako młodych kleryków, a potem młodych wikariuszy, katechetów, proboszczów. Dziś za tych wszystkich kapłanów zanosimy modły... Także za liczną i bardzo ofiarną służbę pomocniczą: kościelnych, organistów, siostry zakonne. – Jeden Bóg wie, ile im zawdzięczamy. Przede wszystkim dar powołania, który w nas rozwijali.

      

    W 1953 roku do przemyskiego Seminarium duchownego zapukało 56 maturzystów, z których po 6 latach 43 zostało księżmi. Rok 1953, to mroczne lata stalinizmu. Otwierane dziś przez IPN i udostępniane powoli, archiwa obrazują prześladowanie narodu i Kościoła w tamtych czasach. Ukazują jak rządzący Polską z rosyjskiego namaszczenia, komuniści, usiłowali zgasić ostatnie światła nadziei dla Polaków:

   
    Trwają procesy polityczne świeckich i księży, mające zohydzić i zgnoić przedwojenne i wojenne autorytety zarówno religijne jak narodowe i polityczne. Zaaresztowano Prymasa, Stefana Wyszyńskiego, wysiedlano wielu aktywnych księży, zlikwidowano Caritas, wydawnictwa katolickie, Małe Seminaria i niektóre zakony. I w tym, czasie, 56 maturzystów prosi o przyjęcie do Seminarium Duchownego w Przemyślu. Tam, w szacownej, najstarszej w całej okolicy uczelni i Instytucie Teologicznym, przez 6 lat przygotowywać się będą do kapłaństwa. Wspomnijmy dziś z wdzięcznością, naszych wychowawców, którzy budowali w nas kapłaństwo. Biskup Franciszek Barda Majestatyczny wyniosły Góral, wzbudzający respekt nawet u nachodzących Go milicjantów. Jak zaświadczał żyjący jeszcze ks. Jan Jakubczyk, kiedyś gdy przesłuchujący go agent podniósł głos, biskup wstał - poderwali się także Ubecy i zaczęli się wynosić, po prostu uciekać. Przypomniała się scena z pojmaniem Pana Jezusa w Ogrojcu.

 
    Biskup Wojciech Tomaka, - ujmujący bezpośredniością i humorem. Profesorowie, na których - my młodzi - patrzyliśmy z niemal nabożną trwoga. Wszyscy odcisnęli trwały ślad swych osobowości na naszych wrażliwych, bo młodzieńczych duszach. A przez nas ten ślad odcisnęli na przemyskim Kościele, nazywanym w owym czasie „Ecclesia pia et docta" czyli Kościół bogobojny i ukształcony. Niemal wszyscy już odeszli. Niech ich Bóg obdarzy życiem wiecznym.

 
   
Po 6 letnich studiach w latach 1953-1959 w Przemyślu wraz z 38 kolegami dwaj bracia Antoni i Bronisław przyjęli święcenia kapłańskie 07. 06. 1959 r. i obaj bo szli razem przez życie radości jednego były radością drugiego, podobnie jak smutek i cierpienie, rozpoczęli pracę w diecezji. Śp. Bronisław pracował j jako wikariusz w:
Stobiernej 01.08.1959-30.07.1961,
Golcowej 31.07.1961 - 30.07.1964,
Budach Łańcuckich 31.07.1964 - 30.06.1967,
Desznicy 01.07.1967-10.07.1968,
Niewodnej 11.07.1968 - 26.04.1971,
i wreszcie jako proboszcz w Szufnarowej 27. 04. 1971 - 20. 08. 2005.
 
   
Od 21. 08. 2005 przebywał w Domu Księży Seniorów jako emeryt. Pochopna decyzja niektórych biskupów spowodowała, że wielu żywotnych księży emerytów roznosi jeszcze energia. Do takich żywotnych należeli obaj bracia: podróże, zastępstwa w nabożeństwach, spowiedziach, czy ustawiczna praca tu w Babicy przy domu rodzinnym to była ich ucieczka z Domu Emerytów. Ale wróćmy do jego młodości.

 
    Dziś po ponad 50 latach komunizm minął jak jakiś straszny sen, Kościół i naród odnowił się tchnieniem Ducha Świętego. Ale Pan Bóg swoje zamierzenia przeprowadzał rękami ludzi. Po święceniach, zaczęliśmy pracować w diecezji, jak to się pięknie mówi „na niwie Bożej". Nie były to czasy łatwe, bo wtedy wszystko, dla rządzących Polską komunistów, miało posmak polityczny: Budowaliśmy kościół "z żywych kamieni" z ludzi. Przez większość kapłańskiego życia uczyliśmy religii - niekiedy po 25-30 godzin w tygodniu, za darmo, bez pensji i bez ubezpieczenia. Dziś niektórzy mają emerytury państwowe w granicach ledwie 600-800 zł. miesięcznie. Uczyliśmy w salkach katechetycznych tworzonych i budowanych, wraz z bardzo ofiarnymi rodzicami, w zakrystiach, budynkach gospodarczych, mieszkaniach prywatnych, ponosząc konsekwencje administracyjne ze strony ówczesnych władz, płacąc kolegia.

 
    To nasze - odchodzące - pokolenie wdrażało podstawy liturgii posoborowej; zdobywało pierwsze polskie tłumaczenia, uczyło się pierwszych polskich części Mszy św. Kto dziś pamięta Msze łacińskie, Msze plecami do ludzi? Nasze pokolenie tworzyło pierwsze duszpasterstwa rolników, inteligencji, robotników, prowadziło pierwsze oazy, wprowadzało religię do szkół, gdy ustały komunistyczne szykany. To nasze pokolenie kapłanów "dla ludzi przeznaczonych" uczyło czytania Pisma Świętego na godzinach biblijnych, organizowało pierwsze kursy dla narzeczonych, pierwsze pielgrzymki np. piesze do Częstochowy, czy na spotkania papieskie. Do jednych z bardziej czynnych na tym polu należał śp. Bronisław. Jeśli dziś do bram Seminarium przemyskiego czy rzeszowskiego, pukają nowi ludzie, to są oni z siewu Jana Pawła II, ale i naszego. Dziś inni wychowawcy, inni biskupi, ale w tym samym Kościele zbierają plon naszego siewu.

 
   
Za wolność i niepodległość i za polskość. Prace, krew, pot i łzy, marzenia i tęsknoty za niepodległością poprzednich pokoleń Polaków spełniły się na naszych oczach. Często w narzekaniu na trudy codzienności, w tęsknocie za "czosnkiem i cebulą" -jak Żydzi na pustyni - z domu niewoli, nie dostrzegamy wielkiego daru wolności i niepodległości, nie umiemy się nim cieszyć, odczuwać dumy i wdzięczności. W tamtych trudnych czasach kultura narodu, jego historia i jego wiara w Kościele znajdowała schronienie. Za tym ogólnikiem "Kościół" kryją się konkretni ludzie. Jednym z takich bardziej czynnych był śp. Bronisław. Doświadczył na sobie i pał milicyjnych, np. był pobity za udział w manifestacjach narodowych 31 sierpnia 1983r. w Rzeszowie, licznych przesłuchań i kolegiów karnych. Z bratem Antonim otrzymali ponad 20 kolegiów karnych m. in. za budowę tego kościoła, ( dwukrotnie rozpoczynanego ), w którym teraz jesteśmy i otrzymał wraz śp. Ojcem, groźby aresztu w zawieszeniu. Gdzieś tu w jego murach znajduje się pustak, przedkładany na policji jako dowód rzeczowy przestępstwa ( budowę rozpoczęto przed prymicjami w 1959r. ale nie udało się, dopiero po latach od grudnia 1969 do czerwca 1971r. powstał ten kościółek. Za ten kościół, i drugi w Szufnarowej obaj z bratem Antonim otrzymali- w 1987r. od bpa Tokarczuka "Dyplomy i medale za wznoszenie Domów Bożych w diecezji". Bp. Tokarczuk w kazaniu - opublikowanym w jednej ze swych książek - przygotowanie parafii Szufnarowa do uroczystości Nawiedzenia - dał za wzór dla całej diecezji.

 
   
Kapłan z ludzi wzięty ustanowiony jest w sprawach odnoszących się do Boga. Jest dla ludzi, ale i wśród ludzi postawiony. Przez 50 lat naszej pracy, mieliśmy świadomość, że jesteśmy potrzebni, czuliśmy wsparcie ludzi, dziś dorosłych, wówczas dzieci, śpieszących na katechezę do salek katechetycznych, niekiedy w skrajnie trudnych warunkach, ongiś młodzieży, która nigdy nie pozwoliła się wykorzystać przeciw Kościołowi, przeciw nam księżom, o którym tak często mówiono „wszystko złe" - jak przestrzegał Pan Jezus. Dziś tu u trumny ks. Bronisława dziękuję w Jego, Brata Antoniego i nas kolegów imieniu jego rodakom, mieszkańcom Babicy, wśród których wzrastał, mieszkał, pracował i wśród których spocznie - i proszę - aby jak za życia nie czuł się wśród Was samotny i zbyteczny - tak po śmierci, niech jego grób pierwszego kapłana na waszym cmentarzu, na dodatek Waszego Krajana, będzie zawsze rozkwiecony i rozświetlony. Niech będzie znakiem wiary w żywot wieczny, Amen.
    

   
Przemówienie pożegnalne Krystyny Hojny z Szufnarowej:

     

Czcigodny Księże Bronisławie, Pierwszy Proboszczu parafii w Szufnarowej. Przychodzimy dzisiaj do Ciebie w wielkim bólu, zachowując w serdecznej pamięci Twoją Osobę. W myślach naszych jak na paciorkach różańca, przesuwają się lata, które z nami spędziłeś.

   
    Decyzją ks. biskupa Ignacego Tokarczuka, została w roku 1970 powierzona Ci misja, otwarcia parafii w Szufnarowej. Stanąłeś na jej czele jako duszpasterz i budowniczy dzieła, które trzeba było rozpocząć od początku. Miałeś do dyspozycji starą chałupę, stodołę i kilkanaście arów pola, a ponadto wielki zapał i dużą wiarę w Bożą pomoc. Jako powierniczkę tego dzieła, obrałeś sobie Matkę Chrystusową i z Nią pod hasłem "Z Maryją zwyciężymy" przystąpiłeś do pracy. Drogę, przez którą przeszedłeś, można nazywać drogą Golgoty, ze względu na ówczesne relacje między państwem a Kościołem, a także ze względu na sytuację gospodarczą kraju.

       
   
Z tą ostatnią poradziłeś sobie doskonale. Do dzisiaj jesteśmy pod wrażeniem Twojej gospodarności, Twojej zaradności, umiejętności organizacji pracy i zjednywania sobie ludzi. Ty, Kapłan, stawałeś do pracy na równi z robotnikami; nakładałeś drzewo w lesie na furmanki, nosiłeś worki z cementem.

     
    Twoje ręce były poorane, popękane i zniszczone pracą którą włożyłeś na rzecz parafii. Nie były to ręce kapłana, lecz ciężko pracującego robotnika na budowie. W powierzonej sobie parafii byłeś wspaniałym gospodarzem. Z Twojej determinacji, uporu i wielkiego zaangażowania powstała perła Szufnarowej - świątynia Boża pod wezwaniem Matki Boskiej Miłosierdzia w Obrazie Ostrobramskim. Obraz ten otrzymałeś od bardzo życzliwego Ci biskupa Tokarczuka jako dar dla powstającej parafii i sam go przywiozłeś autobusem z Przemyśla.

      
    Aby budować, a wybudowałeś i zorganizowałeś wiele (kościół parafialny, plebanię, punkt katechetyczny, organistówkę, magazyn przykościelny, kaplicę na cmentarzu i sam cmentarz, otoczenie kościoła) potrzeba było dużo pieniędzy i zachodu w zakresie zabezpieczenia materiałowego. Na cel ten sadziłeś porzeczki, pożyczałeś pieniądze od sąsiadów i znajomych, i wreszcie dawałeś swoje. A wszystko po to, aby chwałę Bożą szerzyć w Szufnarowej, a parafianom, skrócić drogę do kościoła o 6 kilometrów. Duże wsparcie otrzymywałeś od swojego brata Antoniego, który ma duży współudział w otwieraniu szufnarowskiej parafii.

      
    Wrogość władz państwowych do Kościoła spowodowała, że budowałeś bez zezwoleń, narażając się na szykany. Pierwszym uderzeniem w Ciebie było zaplombowanie plebanii i pozbawienie Cię dachu nad głową. Nie załamałeś się jednak i zamieszkałeś w stodole, wokół której nocami kręcili się ormowcy. Liczyli na to, że kiedyś nie wytrzymasz, że będziesz miał dość, że zmienisz miejsce noclegu. Ty jednak musiałeś tam wytrwać, ponieważ istniało realne zagrożenie zajęcia stodoły, co równałoby się z likwidacją parafii. Trwało to 2 miesiące. Wytrwałeś, choć było Ci bardzo ciężko, ale sam powiedziałeś znamienne słowa "Mój Mistrz nie tyle cierpiał." A ołtarzem, przy którym sprawowałeś najświętszą Eucharystię, był prosty stół postawiony na klepisku w stodole. Ty nie ustąpiłeś, lecz tworzyłeś i budowałeś. Za każdy z budynków były represje: rozprawy w sądzie, grzywny, kolegia. Z Twojej działalności spowiadali Cię wielokrotnie towarzysze z komitetu wojewódzkiego partii. Przychodziły jednak chwile zwątpienia. Ksiądz Dyka, nasz rodak, doświadczony wiekiem kapłan, podtrzymywał Cię na duchu mówiąc: "Proszę księdza po Wielkim Piątku nastąpi chwalebne Zmartwychwstanie, a potem będzie Hosanna".

      
   
Drogi Księże Proboszczu - Byłeś nie tylko Wielkim Budowniczym parafii, ale przede wszystkim byłeś Wielkim Człowiekiem i Wielkim Kapłanem, pełnym charyzmy i oddania Bożej sprawie. Rozumiałeś ludzi z ich słabościami i ułomnościami. Wszelkie sądy zostawiałeś Bogu, mówiąc "Od sądzenia jest Pan Bóg - nie ja", nikogo nie potępiałeś. Życzliwy, serdeczny, z dobrym słowem i przykładem, prowadziłeś przez 35 lat powierzoną Ci owczarnię do Boga. Przeszedłeś przez życie cicho i spokojnie. Nie było w Tobie dumy ani pychy. Wypełniałeś wolę Bożą z oddaniem i pokorą. Nie dostąpiłeś za swoją pracę żadnych godności, apanaży i zaszczytów, których nigdy zresztą nie pragnąłeś   Zawsze byłeś w cieniu, ale gotowy do poświęceń.

      
   
Dzisiaj, stojąc u Twojej trumny, dostrzegamy czas przemijania. "Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą" - mówi poeta. Chcemy Ci za wszystko wynagrodzić naszymi modlitwami, polecając Cię Bożej łaskawości. Prosimy Cię
także o Twoje wstawiennictwo za nami u Boga. Przy Twoim grobie chcemy podziękować Panu Bogu, że dał nam Ciebie, mądrego i odpowiedzialnego Kapłana. O takich kapłanów jak Ty, prosił w modlitwie Św. Pius X: "racz zesłać robotników na żniwo swoje, ześlij godnych kapłanów do świętego kościoła swego. Daj, Panie, aby wszyscy, których od wieków do swojej służby wezwałeś, głosu Twego chętnie słuchali i z całego serca za nim postępowali."

     
    Za Twoją pracę i trud, niech Ci wynagrodzi Bóg w Trójcy Jedyny, a Matka Boska, którą tak bardzo umiłowałeś, niechaj przytuli Cię do Swego macierzyńskiego serca. Nie mówimy żegnaj, lecz do zobaczenia Drogi Duszpasterzu i Przyjacielu.
Spoczywaj w pokoju!


    
Kościół pw. Matki Bożej Ostrobramskiej w Szufnarowej       Ks. B. Domino - długoletni
                                                                                                       proboszcz i budowniczy
                                                                                                        kościoła w Szufnarowej

     
    
Pożegnanie ks. Bronisława Domino przez parafian z Szufnarowej

 

    Czcigodny księże kanoniku Bronisławie! Nasz duszpasterzu.
„I popłynie z ziemi tej, pośród modłów dusza Twa, do Pana, który jej nagrodę wieczną da.”

 
    Przybyliśmy tu najliczniej, jak mogliśmy, aby przez nasze uczestniczenie w tej Mszy świętej, pogrzebowej i przyjętą Komunię świętą podziękować Tobie za wszystko, co dla nas zrobiłeś. Przez 34 lata jako proboszcz tworzyłeś naszą parafię od samego początku. Warunki i sytuacja były trudne, ale nie zrażały Cię te przeciwności, uczyłeś nas parafian jak je przełamywać. Tylko dzięki Twojej wytrwałości udało się zbudować pierwszy kościół miejsce modlitwy, mimo sprzeciwu władz i organów bezpieczeństwa. Pierwsza Msza święta była wielkim przeżyciem i sukcesem chociaż walka nie była zakończona. Jako duszpasterz uczyłeś nas wiary i przykazań, zachęcałeś do modlitwy. Przez Twoją kapłańską posługę spływały zdroje łask na nas i naszą parafię. Przez sakrament chrztu przyjmowałeś nowonarodzonych do wspólnoty parafialnej, błogosławiłeś małżeństwa, przez katechezę poznawało Pana Boga młode pokolenie, przystępując do sakramentów świętych i wchodziło pod Twoim okiem pasterza w dorosłość. Wielu z naszych rodzin odprowadziłeś na cmentarz, dzieląc z nami smutek i żal. Dorosłych i młodych uczyłeś patriotyzmu i miłości ojczyzny, swoimi kazaniami i przykładem do tego nas zachęcałeś, a niejednokrotnie zawstydzałeś.

 
   
Te wszystkie wydarzenia przewijają się dziś przed naszymi oczami jak film który się kończy. Pozostaną wspomnienia pamiątki świadectwa Twej pracy, kościół, cmentarz, budowle, muzeum, a najważniejsze to, co pragnąłeś nas nauczyć, wskazówki dobrego i świętego życia. Nic dziwnego, że pragnieniem wszystkich było, abyś mógł spoczywać w naszej parafii pośród nas, jak sam nam mówiłeś.

 
   
Dziękując dziś za wszystko zapewniamy o modlitewnej pamięci w naszej parafii która sam stworzyłeś, zbudowałeś i tyle lat jej poświęciłeś. Bóg zapłać Ci księże kanoniku Bronisławie - nasz wieloletni - Proboszczu. My Twoi parafianie będziemy zawsze się modlić, aby Cię Chrystus Najwyższy kapłan, któremu gorliwie służyłeś przez całe życie, przyjął w niebie, gdzie jak sam nauczałeś jest mieszkań wiele, gdzie przygotował Ci miejsce i da Ci udział w swoim kapłaństwie w wieczności, gdzie będziesz przeżywał złoty jubileusz swojego kapłaństwa. Bóg Ci zapłać.
         

       
  
 
  
   

Zdjęcia z mszy pogrzebowej koncelebrowanej i złożenia do grobu ciała ks.
Bronisława Domino, na cmentarzu w Babicy

      
    
Podziękowanie dla uczestników pogrzebu

 

    Wszystkim uczestnikom pogrzebu w Babicy 26 marca 2009 mojego brata ks. Bronisława Domino składam serdeczne podziękowania: ks. biskupowi Edwardowi Białogłowskiemu, Księżom koncelebrantom; Robertowi Godek – staroście powiatu strzyżowskiego, Tadeuszowi Przywara – wójtowi gminy Wiśniowa, Stanisławowi Gierlak – wójtowi gminy Czudec, Jerzemu Łukasiewiczowi – dyrektorowi Gimnazjum w Wiśniowej, Małgorzacie Książek – dyrektor SP w Szufnarowej, Bożenie Piórek – dyrektor SP w Babicy, pocztom sztandarowym Gimnazjum z Wiśniowej, OSP z Błędowej Zgłobieńskiej, OSP z Mrowli – Lipie. Szczególne podziękowania składam OSP z Szufnarowej i wiernym Parafii Szufnarowa wraz z ks. proboszczem Władysławem Depą, chórowi parafialnemu z Szufnarowej oraz moim rodakom z Babicy wraz z ks. proboszczem Józefem Trzeciakiem. Dziękuję także wiernym z parafii Mrowla – Lipie, Błędowa Zgłobieńska, Wiśniowa, Niewodna, Łowisko i Desznica oraz wszystkim uczestnikom pogrzebu nie wymienionym z imienia i nazwiska.
Bóg zapłać! Ks. Antoni Domino.



Do opracowania wykorzystano:
1.     Zdzisław Domino „Z Budziwoja w świat”, Rzeszów 2005 r.
2.     Adam Kulczycki „Bliźniacy w sutannach” Super Nowości 7-9.06.2002 r.
3.     Mirosława Radłowska – Kulczycka „Ludzie Kościoła. Bliźniacy w sutannie” Gość Niedzielny
        10.03.2002 r.
4.     Jaromir Kwiatkowski „Między nami bliźniakami. Bliźniacy w sutannach” Nowiny 7-9.03.1997 r.
5.     Jaromir Kwiatkowski „Bliźniacy w sutannach”  Niedziela nr 12/97
6.     Krystyna  Hojny „Tablica ku czci ks. Bronisława Domino” Z życia diecezji „Niedziela rzeszowska”
        nr 35 (596) 30.08.2009 r.
7.     Strona internetowa parafii MB Ostrobramskiej w Szufnarowej   (2010 r.)




                                                                                                                                               Źródło:
                                                                                                                                       Zdzisław Domino

     
    
    

Mała galeria pamiątkowych zdjęć księży bliźniaków - Antoniego i Bronisława Domino  

   

          

       

     

              
   

      

             
       

      

              
                                                                                   

      

                                

 
 
 
                                                                                                                                   Źródło:
                                                                                                                      Barbara Rajzauer-Krużel


Copyright by Michał Mac